HAEMOPHAGUS „Stream Of Shadows”

Selfmadegod Records, 2017

Muzyka: Death Metal / Grindcore
Strona Internetowa: https://www.facebook.com/Haemophagus/
Czas Trwania: 35:45 minut (14 utworów)
Kraj: Włochy

To już trzeci długograj Włochów z HAEMOPHAGUS. Kto słyszał poprzednie „złote przeboje” tej załogi powinien wiedzieć co jest grane i że mimo wszystko, do żadnej, komercyjnej dziesiątki TOP TEN ta zgnilizna się nie łapie, natomiast poszukiwacze grobowych klimatów ze scenariuszem z horrorów w takt death/grindcore’owych melodii, powinni być ukontentowani zawartością tego krążka. Dobra to pozycja, oj dobra.

Osobiście uważam, że określenie muzycznej treści z „Stream Of Shadows” po prostu death grindcore’em, to  zdecydowane uproszczenie. Oczywiście, to główne mianowniki, i faktycznie, stylistycznie z tym się zgadza, natomiast analizując poszczególne piosenki z osobna, sprawne ucho wyłapie tu zarówno thrash dla omasty, crust dla pikanterii, czy jazzowe zagrywki dla końcowego wysmakowania – rzućcie uchem na takie „Meteor Mind” oraz „Monochrome” a zrozumiecie o co chodzi.

Ogólnie, mamy tu 14 utworów osadzonych głęboko w szeroko pojętym oldschool’u z przełomu lat 80-tych i 90-tych. Spokojnie można tu wyczaić jakimi wzorcami, czy też na jakich monstrach z tamtego okresu HAEMOPHAGUS się inspiruje, natomiast jest to na tyle mocne, że szkoda przesłaniać sobie oczy i uszy konkretnymi szyldami. Kwartet z Palermo zmontował materiał dosyć morficzny, a przy całej palecie zmian które tu następują w poszczególnych numerach, w kontekście całości, jest to też album spójny. „Stream Of Shadows” ma obłąkaną twarz, a wewnątrz tego potwora panuje opętany klimat. Przede wszystkim jest jazda i ostre riffowanie, ale tym samym nie brakuje naparzania w średnich tempach czy bardzo ciężkich chwilami zwolnień. Dzikie gonitwy przeplatają się z galopującymi zmianami.

Kiedy trzeba, jest stosunkowo prosto, ma łupać czaszki i wybijać zęby. Ale innym razem, HAEMOPHAGUS wyciąga z worka garść prezentów z zupełnie innej, bardziej zaawansowanej technicznie puli aranżacyjno-instrumentalnego podejścia do tematu. Tną ostro i precyzyjnie, jest ogień i wsparcie brutalnego, pełnego zła wokalu. Halucynogenne melodie robią z tego stuffu chwilami rytualny obrządek.

Można by przeanalizować ten krążek utwór po utworze i byłoby co przy tym robić, tylko ja wolę tak jakoś zakręcić się w całości. Ale żeby nie było, mam tu swoich ulubieńców – „Shadowline”, „Deranger”, „Innergetic” i „Twisted Syllables” to rasowi mordercy, choć pewnie gdyby się dłużej zastanowić, dorzuciłbym tu jeszcze zapewne to i owo. Mniejsza o większość. Dobra produkcja, dobra muza, dobra pozycja – warte polecenia.

Lista utworów:
01.Shadowline
02.Tombtown
03.Blastmaniacom!
04.Deranger
05.Meteor Mind
06.Electric Circles in a Yellow Sky
07.Captured from Above
08.Innergetic
09.The Cosmicorpse
10.Infectious Domain
11.Monochrome
12.Unrestrained
13.Twisted Syllables
14.The Darkest Trip

Skład:
Giorgio – wokale, gitary, bas
David  – perkusja
Marco – bas – live
Gioele – gitary

Ocena: 8.0/10

Powrót do góry