[IN MUTE] – wywiad ze Steffi (growlującą wokalistką)

Podobno [IN MUTE] jest najbardziej ekstremalnym zespołem pochodzącym z Hiszpanii, w którym growluje kobieta. Nie da się ukryć, że w Metalowym światku kobiety-growlujące wokalistki wyrobiły sobie (i swoim zespołom) dobrą renomę. Wiele tego typu wokalistek posiada tak agresywny oraz potężny wrzask i growling, że w niczym nie umniejsza to kapeli, a wręcz przeciwnie, czyni tą kapelę wyjątkową. A ich wokalizy są na równi z męskimi pod względem mocy, brutalności i monstrualno-demonicznej emisji. Myślę, że za kilka, a może kilkanaście lat żeński growling będzie już czymś pospolitym z uwagi na rosnące zainteresowanie kobiet w tym temacie…

Witaj Steffi! Jak to jest być wokalistką w metalowym zespole. Zwłaszcza, że reszta członków to panowie a i gatunek muzyki stereotypowo należy do mężczyzn…

Bycie wokalistką w metalowym zespole jest ekscytujące, ja po prostu to kocham, zawsze chciałam to robić, to było moje marzenie. To daje mi możliwość stanięcia na scenie, aby doświadczyć tych wszystkich rzeczy i to poczuć. Mogę być sobą, nie bojąc się czegokolwiek, jest to najbardziej odważna wersja mnie. Cóż, w odniesieniu do tematu gatunku muzyki. Tutaj nie ma nic szczególnego do powiedzenia, a w zespole jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, dzielimy się doświadczeniami, wiosłujemy w tym samym kierunku i naprawdę wspieramy się nawzajem. Może to być stereotypowo męski gatunek, ale wydaje się, że łamiemy te stereotypy i pokazujemy, że nic się nie dzieje, przynajmniej nic złego, a wręcz przeciwnie 🙂

Czy by tak ryczeć i wrzeszczeć brałaś jakieś lekcje, a może po prostu intuicyjnie nauczyłaś się tego?

Nie brałam lekcji growlingu. Nie mogłam nikogo znaleźć, aby mnie tego nauczył. Wiele poszukiwałam i wiele próbowałam samodzielnie. Doświadczenie i błędy wytyczały mi drogę. Od 9 roku życia miałam lekcje śpiewu, a to było niezbędne by posiąść wiedzę, którą mogłam zastosować do nowej techniki, jaką chciałam rozwijać. Minęło sporo czasu od tamtej pory, a teraz wydaje się to bardzo odległe. Nie było to łatwe bez odpowiednich informacji, jakie mamy dzisiaj.

Jak radzisz sobie ze zdartym gardłem po koncercie? Czy jakoś szczególnie dbasz o siebie?

Przede wszystkim nic nie mówię, wokalna aktywność jest najgorszą rzeczą, jaką możesz zrobić, gdy masz ból gardła, ponieważ dalej naprężasz struny. Piję dużo wody o temperaturze pokojowej, bez zimnych napojów, stosuję napary tymianku, miód i cytrynę, propolis. Unikam odwodnienia lub drażniących żywności i napojów, zero lodu, kawy, alkoholu, cukru, tłuszczów itp. I przede wszystkim odpoczynek.

Czyli zero imprezy po koncercie… A możesz polecić jakiś zespół z growlującą kobietą na wokalu, oczywiście poza [IN MUTE]?

Kocham głos Tatiany z zespołu JINJER. To doskonałe połączenie melodyjnego i growlowego głosu, naprawdę interesujące.

Dlaczego nazwę zespołu pisze się w kwartowych nawiasach? Niektóre kapele by zwrócić większą uwagę dodają do nazw tego typu znaki…

Kwadratowe nawiasy mają tutaj pewne znaczenie. Utrzymują nazwę zespołu [IN MUTE] dodatkowo jakby w wyciszeniu, zamkniętą w pudełku, uwięzioną. Ale w chwili gdy rozpoczyna się muzyka wówczas wszystkie te granice i bariery zewnętrzne zostają złamane. Myślimy, że to jest bardziej wizualny sposób ukazania nazwy zespołu.

Okładkę do albumu „Gea” stworzył Łukasz Jaszak, mój rodak. Jak doszło do tej współpracy? Dlaczego akurat on?

Bardzo podobały się nam jego prace na okładkach DECAPITATED lub VOMITORY, więc napisaliśmy do niego z pytaniem czy nam coś zbroi. Mieliśmy szczęście, zgodził się! Wysłaliśmy mu tylko naszą opowieść a on przesłał nam okładkę, i jest. Praca z nim przebiegła bardzo prosto i oczywiście jesteśmy bardzo zadowoleni z jej wyniku.

Na nowym albumie teksty są już po angielsku. Jak one powstają? Jakich tematów dotyczą?

Cały temat na albumie oparty jest na opowieści, którą stworzył nasz basista Pedro, w której Gea (Gaja – bogini, uosobienie Ziemi – przyp. autora) świadoma ludzkiego rodzaju jako choroby, stara się to rozwiązać, i nie ma tam dobrego zakończenia. Opowieść jest zebrana w pierwszych trzech utworach, jako trylogia tematyczna, a następnie są inne teksty, które opierają się na różnych aspektach, mogących nas udoskonalić, czy także na innych faktach, które dotyczą chwili obecnej.

Wydanie „Gea” powierzyliście Art Gates Records. Dlaczego ta wytwórnia? Jesteście zadowoleni ze współpracy?

Art Gates Records wydawał się najlepszą opcją do wydania „Gea”. Znamy ich i ich pracę, a to jest ważne na tej drodze, na której możemy pracować razem, nie tylko wskazując… zróbcie to… zróbcie tamto. Oni mają doświadczenie, którego potrzebujemy by udały nam się nasze założenia co do wydawnictwa. Poza tym oni także mają możliwość promowania nas za granicą, co jest jedną z pierwszych rzeczy, które chcemy robić w tej nowej erze. Wszystko układa się pomyslnie, więc oczywiście jesteśmy bardzo zadowoleni z współpracy!

Jesteście w trakcie trasy po Hiszpanii. Jak publiczność reaguje na waszą muzykę?

Bardzo dobrze! Koncertowy tłum w Hiszpanii jest niesamowity, zawsze czujemy się lubiani i akceptowani, a także zbieramy plon z nasion, które sadzimy od ponad dziesięciu lat. Nawiązaliśmy wiele przyjaźni i wciąż pojawiają się też nowe znajomości. Poza tym to jest coś wspaniałego kiedy czujesz tą energię na scenie. Nadal mamy w planach wiele miejsc, które chcemy odwiedzić, i nie możemy się doczekać, kiedy to zrobimy!

A jaka jest reakcja na twoją obecność na scenie?

Fani zazwyczaj lubią naszą energię na scenie. Mamy określony ruch sceniczny i wiele interakcji z publicznością, lubię zejść ze sceny, gdy mam taką możliwość, aby być blisko słuchaczy, aby uścisnąć ich lub nawet popchnąć (hahaha).

A czy faceci są czasami obsceniczni w stosunku do ciebie?

Raczej nie, publiczność jest pełna szacunku, nigdy nie miałam żadnych problemów na jakimkolwiek koncercie na scenie czy przed nią.
Raczej oni czują szacunek i nieco strachu (tylko trochę). Pod koniec dnia ludzie przybywają by cieszyć się koncertem, muzyką. I to robią.

A gdzie zagracie w najbliższym czasie?

Mamy kilka festiwali tutaj w Hiszpanii, a także resztę hiszpańskiego tournee, ale ciężko pracowaliśmy by odwiedzić nowe kraje, i ponownie odwiedzić te, w których już graliśmy. Cały plan to grać, grać i jeszcze raz grać, tak daleko, jak to jest tylko możliwe. Planujemy oczywiście koncerty w Europie i będziemy o tym głosić, gdy nadejdzie właściwy moment.

Obecnie wiele kapel dba o swój merchandising. Wy także oferujecie swoje gadżety i prowadzicie sprzedaż internetową. W zasadzie wasza oficjalna strona internetowa skupia się przede wszystkim na sprzedaży…

W erze sieci społecznościowych można łatwo skontaktować się z fanami i bardzo szybko przekazać informacje o wielu sprawach. Facebook, Instagram, YouTube działają jak biblioteka twoich spraw, zainteresowań, a mały samofinansujący się zespół musi sprzedawać swoje towary by przeżyć. To jest bardzo ważne, ponieważ na tym świecie można zarabiać na kilka sposobów, a dobrze zorientowany merch pomaga postawić kolejny krok i wzmocnić dochody zespołu, dzięki czemu można grać co wieczór. Donatowo to jest wspaniałe uczucie, gdy ktoś na całym świecie chce twoją płytę CD lub t-shirt. Na przykład mam na myśli jakiegoś kolesia noszącego twoje koszulki w Japonii, to jest dla nas zaszczyt.

Na wideoklipie do utworu „Human Obsolescence” para bohaterów siedzących do siebie plecami masturbuje się przed tabletami, zapewne uprawiając ze sobą wirtualny seks. Czy ta scena niesie ze sobą jakieś konkretne przesłanie? Obecnie wirtualny seks jest coraz częściej akceptowany. Czy uważasz, że jest to pozytywne a może negatywne zjawisko?

Utwór mówi o kolejnym procesie dehumanizacyjnym, z którego powodu cierpimy. To nie jest protest przeciwko wirtualnemu seksowi a raczej treść dotyczy tego w jaki sposób zaczynamy się izolować. Każdy rodzaj akceptacji nowych trendów jest pozytywny, ale nie zapominając o tym, co czyni nas ludźmi. Ważne znaczenie ma sposób utrzymania kontaktu z innymi i z całym światem, w którym żyjemy.

W tej scenie z wideoklipu rzeczywiście jest para siedząca na tym samym łóżku, odwrócona do siebie plecami. Oni masturbują się przed komputerem, ale rzeczą ujawniającą sedno sprawy jest to, że na ścianie znajduje się zdjęcie tej pary w bardzo szczęśliwej sytuacji. A zatem do jakiego stopnia dehumanizacji tutaj doszło. Jaki poziom dehumanizacji osiągnęliśmy, aby odwrócić się od kogoś, kto jest nam tak blisko.

Ok. Dzięki za wywiad! Na zakończenie poproszę cię o jakieś ciekawe przesłanie do czytelników…

Dziękuję bardzo za rozmowę, jeśli czego potrzebujesz jesteśmy do dyspozycji. A czytelników możemy zaprosić do słuchania naszej muzyki, przychodźcie na nasze koncerty za każdym razem kiedy tylko możecie i śledźcie nas na: Facebooku, Instagramie, Twitterze i oficjalnej stronie www.inmute.com. Pozdrowienia z Hiszpanii!!

Miejsce zamieszkania: Parczew, Polska. Zainteresowania / Hobby: muzyka, dziennikarstwo muzyczne, religioznawstwo, orientalistyka, antropologia, psychologia, medycyna, socjologia. Ulubione gatunki muzyczne: przede wszystkim wszystkie gatunki Metalu, Hardcore'a, Progresywny Rock oraz Gothic, Ambient, Muzyka Klasyczna, Etniczna, Sakralna, Chóralna, Filmowa, New Age, Folk i czasem Jazz, Elektro, Muzyka Eksperymentalna, Alternatywna... Współtworzył magazyn & webzine Born To Die'zine jako Gnom.
Powrót do góry