NONAMEN – Wywiad z wokalistką Edytą Szkołut i gitarzystą Maciejem Dunin-Borkowskim

Najnowszy album NONAMEN “Interior’s Weather” najzwyczajniej w świecie powalił mnie na kolana. Zupełnie inny muzycznie niż jego poprzednicy… To klimatyczny Progresywny Metal (bez przysadzistych solówek i górnolotnych łamańców) z żeńskimi growlami i czystym śpiewem… W tych aranżacjach każdy może doszukać się czegoś innego… Ja, pierwiastków Doom Metalu, Gothic a nawet melodyjnego Black Metalu…

Witam. Waszą nazwę można interpretować na dwa sposoby… „no namen” czyli coś jakby „bez imienia/nazwy” ale także „non amen”, czyli słowo, które kojarzy się z czymś przeciwnym do „amen”, czymś przeciwnym do judeochrześcijańskich wartości religijnych… No więc jak jest z tą nazwą?

Maciek: Cześć, to może ja zacznę, jako główny twórca tejże nieszczęśliwej nazwy. Odrazu zaznaczę, że nazwa nie miała znaczyć nic, w zamierzchłych czasach została stworzona przez dodanie litery „n” do „noname”… i tak już zostało. Także odcinamy się od wszelkich anty wartościowych poglądów – nawet wymowa nazwy Nonamen jest typowo Polska, bez podziału na podwyrazy, z akcentem na przedostatnią sylabę.

Edyta: Nie mam tu nic do powiedzenia 😉

W 2018 roku wydaliście drugi album „Interior’s Weather”. Czy muzyka była kontynuacją poprzedniego krążka, czy może zaszły jakieś zmiany?

Edyta: Co masz na myśli mówiąc o “kontynuacji”?

Mam na myśli to, czy ogólnie muzyka jest podobna do tej z poprzednich wydawnictwach. Czy zachowaliście ten sam styl, etc.

Edyta: Interior’s Weather to osobny twór, potraktowany inaczej i żyjący własnym życiem. Chętnie odcięłabym się od wcześniejszej estetyki. Elementy dość charakterystyczne, jak chociażby smyczki, pozostały. Reszta przeszła lifting. Nie ma solówek, nie ma (mam nadzieję) chaotycznych linii wokalnych, nie ma nieprzemyślanych zapychaczy.

I zdecydowanie materiał jest cięższy… Od jakiegoś czasu kobiece growle są w modzie… i przyznam, że jest to ciekawe rozwiązanie, również i w waszym przypadku…

Edyta: Może “growle” to za dużo powiedziane. Po prostu jest ostrzej. A co do mody na kobiece growle – zawsze blisko serduszka.

Dla mnie ten album jest bardzo dobry. Czy w ogóle pojawiły się jakieś negatywne recenzje?

Maciek: Oficjalne recenzje są bardzo dobre, choć często przewija się głos, że płyta jest ciężka w odbiorze. Zaś jedyne czysto negatywne głosy są czysto subiektywne i pochodzą od słuchaczy, którym nie podchodzi np. nowy ostrzejszy wokal itd.

Zrobiliście też teledyski promujące najnowszy album. Pierwszy z nich to „The Eye of the Storm”. Prosta koncepcja reżyserska, jeden aktor (wokalistka), komputerowa obróbka i dobra muzyka co w sumie wyszło całkiem fajnie. Skąd taki pomysł na ten klip?

Maciek: Kiedy muzyka zabrzmiała tak jak sobie to wymarzyliśmy, chcieliśmy dość szybko wypuścić singiel. Taka forma wideoklipu była najprostsza i najszybsza do zrealizowania. A jednocześnie nie chcieliśmy wypuszczać prostego wideo z grającym zespołem, nie mając pełnego składu. Nasz elektroniczny perkusista co prawda gra ładnie, ale nie wygląda zbyt epicko 🙂

Z kolei drugi singiel to „The Fog”, do którego teledysk jest majestatyczny. Skąd pochodzą ujęcia wykorzystane w tym filmie? Tekst, muzyka, ta wszechogarniająca mgła i odpowiednio dobrane czarno-białe klipy naprawdę stworzyły mroczno-depresyjny klimat. Na mnie zrobiło to wrażenie. I wcale nie trzeba było nakręcać groteskowego mini-horroru jak to robi wiele kapel…

Maciek: Tu znów ja się wytłumaczę jako twórca wideo. Tak, tak, autopromocja, zapraszam na Tentacles Studio! No, ale do rzeczy: ujęcia wykorzystane w teledysku zaczerpnąłem z video stocka. Po prostu. Dziś to dość modne i proste posunięcie na zdobycie materiału, aczkolwiek późniejszy montaż i dopasowanie tego materiału do tak długiego utworu to już było wyzwanie. Pomysł na teledysk układał mi się w głowie już w trakcie kompozycji i nagrań, The Fog po prostu prosił się o coś takiego.

Swoją drogą ten kawałek skojarzył mi się z MY DYING BRIDE (zwłaszcza te czysto wokalne akcenty i niektóre riffy), a gdy w innych utworach dodaliście skrzypce to już całkiem…

Edyta: Z mojej strony inspiracji jest wiele, a finał to totalna wypadkowa, jednak muszę przyznać, że My Dying Bride nie maczał tu swoich paluchów. Niech każdy porównuje sobie naszą muzykę do czego tylko zechce – tyle skojarzeń ilu słuchaczy.

O tak, ale ja wciaż słyszę MY DYING BRIDE (pewnie daltego, że uwielbiam ten zespół) chociażby w kolejnym kawałku, do którego nagraliście wideo „The Silence After”. Także prosta koncepcja filmowa, a efekt ciekawy.

Maciek: Tu ciężko o prostszą kompozycję, mamy jedno lekko przetworzone ujęcie i… właśnie, pewien smaczek dla koneserów. W każdym razie ja odczuwam, że tytuł mógłby być The Silence After Nonamen.

Edyta: Kawałek bez wokalu bardzo potrzebny. W końcu można ode mnie odetchnąć. 😉

Pod koniec stycznia oficjalnie ogłosiliście rezygnację z działalności koncertowej. Czy rzeczywiście tak trudno o nowego bębniarza?

Maciek: Szukaliśmy perkusisty przed nagraniami Interior’s Weather. Być może teraz, mając materiał byłoby łatwiej, ale po premierze zarzuciliśmy ten pomysł.

A myśleliście o muzyku tylko na koncerty?

Maciek: Nawet było paru zaprzyjaźnionych garowych, którzy gotowi byliby z nami zagrać. Jednak demokratycznie podjęliśmy decyzję o rezygnacji z występów.

Skoro jesteście „projektem czysto internetowym”, więc można posłuchać najnowszego albumu chociażby na Bandcampie lub Youtube (i wszystkie poprzednie wydawnictwa). Obecnie coraz więcej kapel decyduje się na udostępnienie w sieci swojej twórczości. A co z tradycyjnymi nośnikami? Wydaliście też CD. Kto zajmuje się dystrybucją tego materiału?

Maciek: W cyfrową dystrybucję weszliśmy na maxa, jesteśmy też na Spotify, Amazon, iTunes, Tidal etc. Co do fizycznych nośników – tak na prawdę nie zostały „wydane”. Nie podpisaliśmy żadnego kontraktu, wyprodukowaliśmy jedynie minimalny nakład na cele promocyjne. Więc fizyczne płytki Interior’s Weather to takie białe kruki, jedynie dla recenzentów i najbliższych przyjaciół.

O! To tym bardziej się cieszę, że mam to CD 🙂 A czy macie jeszcze jakieś kolejne plany na promocję tego albumu?

Maciek: W planach są teledyski do wszystkich utworów.

Wiem, że to wcześnie, ale czy w waszych głowach roją się już koncepcje na kolejny materiał? Prawdziwy muzyk ciągle ma w głowie coś nowego 🙂

Edyta: A i owszem, jakieś brzdęki i jęki na horyzoncie. Nie składamy jeszcze broni. Karabin sprzedany, ale granaty jeszcze zostały 😉 Myślę, że sukcesywnie będą się pojawiać od nas “rzeczy”.

Dodatkowo Edyta musi dzielić czas pomiędzy NONAMEN a POZYTYWKĄ. Czy obecnie w tej kapeli coś się dzieje?

Edyta: Ta jes. Pozytywka obecnie jest na ostatniej prostej w tworzeniu materiału na nowy krążek.  Gdy się chce, czas się znajduje na wszystko 😉

Ok. Dzięki za wywiad! Życzę powodzenia! (non)AME(n).

http://www.nonamen.pl/

https://www.facebook.com/nonamenband

https://nonamen.bandcamp.com/

Miejsce zamieszkania: Parczew, Polska. Zainteresowania / Hobby: muzyka, dziennikarstwo muzyczne, religioznawstwo, orientalistyka, antropologia, psychologia, medycyna, socjologia. Ulubione gatunki muzyczne: przede wszystkim wszystkie gatunki Metalu, Hardcore'a, Progresywny Rock oraz Gothic, Ambient, Muzyka Klasyczna, Etniczna, Sakralna, Chóralna, Filmowa, New Age, Folk i czasem Jazz, Elektro, Muzyka Eksperymentalna, Alternatywna... Współtworzył magazyn & webzine Born To Die'zine jako Gnom.
Powrót do góry