WAYFARER „American Gothic”

Profound Lore Records / Century Media Records, Październik 2023

Muzyka: Atmospheric Black Metal

Strona internetowa:

https://www.facebook.com/wayfarercolorado

https://wayfarercolorado.bandcamp.com

Czas trwania: 43:47 (8 utworów)

Kraj: Stany Zjednoczone

Są płyty, które aż się proszą, aby je zrecenzować oraz podzielić się ze światem faktem, że istnieją i warto po nie sięgnąć. Takie, które od pierwszego przesłuchania zachwycają swoją różnorodnością, oryginalnym podejściem do tematu i kreatywnymi kompozycjami. Jedną z nich jest piąty album WAYFARER, a jeśli o mnie chodzi to pierwszy, który mi wpadł w ręce. Z powodu ogromnej ilości nowej i ciekawej muzyki, nie da się znać wszystkiego. Dlatego też od razu polecam zabrać się do słuchania i odkrywania muzyki zawartej na „American Gothic”, bo jest tego warta.

Płyta zaczyna się od „The Thousand Tombs Of Western Promise” wraz ze spokojnym intro na akustyku, które powoli się rozpędza. Chwilę później wchodzą gitary elektryczne i wściekły wokal. Dwie stopy wybijają rytm, ale co chwilę pojawiają się ciekawe zwolnienia, które dodają utworowi różnorodności. Gitary nie narzucają szybkich temp, wręcz wprowadzają więcej melodii niż typowej black metalowej mielonki. Jest to kapitalny otwieracz, który wprowadza nas w klimat płyty i streszcza czego możemy się spodziewać po całości. Drugi „The Cattle Thief” zaczyna się podobnym motywem co w jedynce, czyli duetem grającej nieco w tle gitary, z głębokim growlem wokalisty i dynamicznych bębnów. Utwór ma 9 minut, więc dzieje się w nim sporo. Po drodze doświadczymy przeróżnych przejść i zmian tempa. To co wyróżnia się w numerach WAYFARER to łatwość w przechodzeniu do poszczególnych części utworu. Przykładowo, około 3 minuty dostajemy czysty, nieokiełznany black metal, który płynnie przechodzi w piękne pompatyczne zwolnienie. Żeby nie było za nudno, potem mamy kolejne przyspieszenie, aby na koniec zostać znokautowanym kapitalnym motywem, który prostą melodią i chóralnymi śpiewami wprowadza niesamowity klimat. Goście są z USA i otwarcie przyznają się do fascynacji tamtejszą kulturą dzikiego zachodu i tu zdecydowanie to słychać. Kończący motyw mógłby się znaleźć w ostatniej scenie jakiegoś westernu, a że fajnie komponuje się też z tak ekstremalną muzyką?? Nie każdy by umiał tak sprytnie to połączyć w jedną całość, aby nie brzmiało to śmiesznie tylko przekonująco i oryginalnie.

Kapela ma niesamowity talent do łączenia melodyjnych i na swój sposób „przebojowych” patentów z totalnie ekstremalnym graniem. Jeśli już pojawiają się fragmenty bezkompromisowe, to faktycznie nie ma ustępstw i słodzenia, ale często jest to chwilowa soniczna chłosta na uszach słuchacza, bo na tej płycie nie ma szans zaznać monotonii. Jakbym na siłę musiał przytoczyć jakieś porównanie, to słyszę tu pewne podobieństwa do TRIBULATION. Szwedzi też podobnie łączą piękno melodii z „brzydotą” black metalu, a całość dodatkowo podlewają duchem muzyki z lat 70tych zeszłego stulecia. Z tym, że oni ostatnimi czasy nieco muzycznie zmiękli i nie urządzają już sobie takich ekstremalnych odjazdów jak Amerykanie.

Wracając do płyty – to że nie jest to album od deski do deski black metalowy świadczą też odważne odjazdy w psychodeliczne rejony w postaci „Reaper On The Oilfields” oraz instrumentalnego „1934”. Co więcej, „A High Plains Eulogy” spokojnie można by było znaleźć na jednej z ostatnich płyt MASTODON.

Nad całością muzyki unosi się to nienazwane coś, jakaś niesamowita aura i klimat, który wręcz wylewa się ze wszystkich numerów. Dorzuciłbym też sporą porcję melancholii, bo gdyby oskubać te numery ze wszystkich metalowych fragmentów, wtedy to uczucie byłoby chyba najbardziej słyszalne. Melodie, gitarowe solówki, w tym technika slide, która dość często się pojawia – to wszystko nosi w sobie sporo smutku, zadumy i tęsknoty. Skoro już mowa o takich klimatach, to kończący płytę „False Constellation” to prawdziwa wisienka na torcie, która tych powyższych uczuć zawiera zdecydowanie najwięcej. Genialnie proste dźwięki pianina, które przewijają się przez cały utwór i wraz ze spokojną gitarką oraz wyważonym śpiewem zabierają nas w inny wymiar. Cały utwór pięknie płynie sobie do przodu, czarując świetnym brzmieniem i atmosferą. To jest właśnie moc muzyki, która jak tylko poświęci się jej czas i swoją uwagę, potrafi chwycić nas w swoje objęcia, przeprowadzić przez przeróżne emocjonalne krajobrazy i nie puścić aż do ostatniego dźwięku.

Panie i Panowie, oto mocny kandydat do płyty roku!

 

Lista utworów:

1. The Thousand Tombs Of Western Promise
2. The Cattle Thief
3. Reaper On The Oilfields
4. To Enter My House Justified
5. A High Plains Eulogy
6. 1934
7. Black Plumes Over God’s Country
8. False Constellation

 

Skład zespołu:

Shane McCarthy – wokal, gitara
Joe Strong-Truscelli – gitara
Jaimie Hansen – bas
Isaac Faulk – bębny

Ocena: 10/10

Miejsce zamieszkania: Krosno i/lub Iwonicz, Polska. Zainteresowania: muzyka, filmy, książki, podróże oraz dobre towarzystwo. Ulubione gatunki: większość gatunków szeroko pojętego metalu – głównie: thrash, doom, death, black i progressive rock/metal oraz tzw. klasyka rocka na czele z kapelą od której zaczęła się moja muzyczna przygoda, czyli Aerosmith.
Powrót do góry