Wydawnictwo Czarne, 2022
Wydanie 1
328 stron, oprawa twarda
Strona internetowa: https://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/skora-i-cwieki-na-wieki
Od kilku lat na literackim runku wydawniczym fani muzyki Metalowej są wręcz bombardowani różnymi tytułami związanymi z biografiami mainstreamowych zespołów, historiami znanych muzyków ale też co jakiś czas pojawiają się historie spisane przez samych fanów muzyki Metalowej, będące wręcz retrospektywnymi wspomnieniami z lat 80-90 ubiegłego wieku, kiedy to w Polsce (zwłaszcza w okresie PRL’u i potem w postkomunistycznym państwie) rozwijała się i rosła w siłę nie tylko muzyczna scena Metalowa ale i cała subkultura Metalowców.
Tym razem Wydawnictwo Czarne serwuje nam pozycję o bardzo wymownym tytule „Skóra i ćwieki na wieki. Moja historia Metalu” Jarka Szubrychta. Jarek Szubrycht bez wątpienia jest zagorzałym fanem Metalu, ale nie tylko. W Metalowym Światku jest znany głównie z jego działalności wokalnej w kultowej kapeli LUX OCCULTA oraz jako twórca archiwalnego już „Diabolic Noise’zine” czy bardziej ze współpracy z topowymi magazynami, chociażby między innymi z Thrash’em All czy Mystic Art, a ostatnio także jako redaktor naczelny periodyku „GAMA. Nowa Gazeta Magnetofonowa”. Szubrycht jest również doświadczonym pisarzem i felietonistą. A ma na swoim koncie kilka ważnych publikacji dotykających muzycznego świata, jak spisane historie SLAYER’a, VADER’a, ale także z innej pułki – Andrzeja Zauchy, Maryli Rodowicz czy Czesława Mozila. Jego działalność w różnych niemuzycznych czasopismach i dziennikach typu „Przekrój”, „Dziennik”, czy „Gazeta Wyborcza” mogłyby okazać się dla wielu zaskoczeniem, ale dowodzi to o sporej elastyczności pisarskiej Szubrychta.
„Skóra i ćwieki na wieki. Moja historia Metalu” to dosłownie prywatna historia Jarosława Szubrychta, w której w bardzo zabawny i błyskotliwy, a także chwilami, rzekłbym w bardzo szczegółowy sposób opisuje swoje przeżycia stawania się Metalowcem, wchodzenia w świat muzyki Metalowej i trwania w nim, wręcz do czasów współczesnych. Chociaż autor idzie dalej w swoim literackim pędzie, gdyż nie tylko skupia się na historii muzyki Metalowej i na sobie, gdyż nie jest to autobiografia, aczkolwiek zawiera jej elementy, to w ogromnej mierze Szubrycht opisuje sytuację muzyki Metalowej w Polsce i na Świecie, począwszy od jej genezy aż do czasów obecnych.
A zatem dla rówieśników autora i zbliżonych wiekiem (do których też i ja się zaliczam), także fanów Metalu, „Skóra i ćwieki na wieki. Moja historia Metalu” jest świetnym powrotem do przeszłości ukazującym wręcz podobne, czasem nawet te same przeżycia. Dla takich weteranów to istna powtórka z rozrywki, nierzadko pełna sentymentów i nostalgii. Z kolei dla młodych adeptów „sekty” (jak ma w zwyczaju określać środowisko Metalowców, Szubrycht) to ciekawa lekcja historii, nie tylko tej lokalnej, czy krajowej ale i światowej, nierzadko miejscami zahaczająca o czasy współczesne.
Szczegółowo… Książka jest podzielona na odrębne rozdziały, oczywiście wszystkie spójnie i chronologicznie dotykają muzyki Metalowej, aczkolwiek każdy z rozdziałów zagłębia się w konkretny temat, często widziany i opisany z perspektywy autora lub wynikający ze zdobytej przez niego wiedzy popartej faktami lub innymi publikacjami. A zatem znajdą się tam między innymi deliberacje o takich zjawiskach jak tape-trading z całą swoją bardzo rozwiniętą procedurą realizacji, jak i ówczesny pozytywny stosunek do piractwa muzycznego, przykłady rip-off, czy wojen między Metalami z poszczególnych regionów Polski, a także z innymi subkulturami. Nie mogło zabraknąć słów na temat niepisanych „kodeksów”: Metalowca (dotyczącego między innymi sztandarowego wyglądu, ubioru i innych dodatków do uzbrojenia), czy kodeksu panującego w samym Podziemiu. Oczywiście słowa o corpse-painting’u i make-up’ie w Metalu. Ponadto Szubrycht przedstawia bardzo krótką historię genezy i rozwoju muzyki oraz sceny Metalowej na Świecie i w Polsce (także tej podziemnej), rozwijając tematykę o możliwościach dotarcia do muzyki Metalowej w okresie PRL i postkomunistycznym w polskich mediach (radio, telewizja, oficjalna ówczesna prasa). Rozdział poświęcony tak zwanym „zine’om” i „flyer’som” nie tylko omawia jego wydawnictwo znane jako „Diabolic Noise’zine” czy te ważniejsze w ówczesnej Polsce ale i przybliża ideę „zinoróbstwa”, czy proces powstawania magazynów. Kolejne tematy nie bez kozery wskazują na związki Metalu z alkoholem, używkami, narkotykami, czy z samym Szatanem i satanizmem. A także z erotyzmem i seksualnością oraz pozycją kobiet w Świecie Metalu. Odrębne rozdziały poświęcone są grupom TSA, KAT z Romanem Kostrzewskim oraz Black Metalowi. Z kolei słowa o TURBO, VADER, BEHEMOTH czy LUX OCCULTA są równie dość częste. Ponadto wzmianki o niezliczonej liczbie kapel (tych sprzed lat, jak i współczesnych). Do tego liczne analizy, co wpływało na inspiracje Metalowców do tworzenia nazw kapel, pseudonimów, logotypów, okładek czy tekstów również znalazły swoje miejsce w tej historii. Nie mogło zabraknąć też stronic o koncertach widzianych z obu stron „barykady” i związanych z nimi zwyczajach oraz zachowaniach. W każdym rozdziale autor przytacza liczne przykłady, cytaty, analogie, porównania, co nawet może zaskoczyć wytrwałych weteranów Metalu, nie mówiąc już o młodym narybku.
Do każdego rozdziału Szubrycht proponuje tytuł odpowiedniego soundtracku (który niestety trzeba sobie poszukać we własnych lub internetowych zasobach). Niestety jedynym mankamentem jest całkowity brak grafik i zdjęć, chociażby tych archiwalnych z prywatnych zbiorów autora. Jedynie okłada wiele mówi tym co pamiętają wspomniane czasy.
Jarek Szybrycht ma naprawdę wiele do powiedzenia i mnóstwo do opowiedzenia. Zresztą sama objętość tej księgi mówi za siebie. Do każdego tematu wtrąca socjologiczne deliberacje, albo swoje osobiste refleksje oraz liczne, często zabawnie przedstawione anegdoty, czy ciekawe historie uzyskane z ówczesnych lub współczesnych źródeł.