FIVE FINGER DEATH PUNCH „The way of the fist”
Tego na prawdę trzeba było amerykańskiej scenie. Zespołu, który spokojnie konkurować może z najlepszymi, ale być też świeżym i zdecydowanie wyróżniającym się na skostniałej scenie.
THE BENEATH „City of lights”
Klon PROTEST THE HERO? Nie, ale z całą pewnością całkiem przyjemny towarzysz na scenie. THE BENEATH dla wielu będzie właśnie rip-offem z twórczości kanadyjskich magików, ale tak szczerze mówiąc nawet jeśli, to przecież żeby podjebać styl z zespołu, który pcha gdzieś dalej tam metal, i miesza jak się tylko da to trzeba też umieć.
SALT THE WOUND „Carnal Repercussions”
Kolejny amerykański deathcore, kolejna porcja brutalnej, nowoczesnej muzyki. Świat kompletnie oszalał na punkcie tego typu grania, i faktem jest, iż powoli cały ten core wypiera inne podgatunki metalu, bądź łączy się z nimi tworząc coraz to nowe hybrydy.
FALLUJAH „Leper Colony”
Kolejny raz przychodzi mi zmierzyć się z deathcore'owym tworem i kolejny raz napiszę praktycznie to samo. Cóż, taka dola takich grup – zawsze można spodziewać się mniej więcej tego samego.
IMPENDING DOOM „The serpent servant”
IMPENDING DOOM to… zespół chrześcijański.
BLEEDING THROUGH „The Truth”
Serio polubiłem ich. Nie wiedząc jak to się dzieje, ostatnio udało mi się polubić co najmniej kilka zespołów, których wcześniej nie mogłem strawić ani na sekundę.
DIXIE DREGS „Full Circle”
Brzmienia Dixie Dregs nie da się pomylić z żadnym innym zespołem. Postanowiłem wrócić do tego zespołu natchnięty płytką debiutującego Tesserakt, gdzie skrzypki mi jednoznacznie skojarzyły się z bandą Morse'a.
BLEEDING THROUGH „This is love, this is murderous”
Nigdy, ale to przenigdy nie byłem zafascynowany BLEEDING THROUGH. Ja wiem, że to jeden z lepszych, może nawet najlepszych tego typu bandów, ale po pierwsze wkurwiały mnie te klawisze, a po drugie wolałem odrobinę inny metalcore.
SEA OF TREACHERY „At daggers dawn”
Świetny! Pyszny! O jakże odpowiadający moim wymaganiom, taki właśnie jest ten krążek. Ma dopiero rok, zatem to dopiero dzieciątko, pierwsze i jedyne jak na razie pod szyldem SEA OF TREACHERY.
CHIMAIRA „The Infection”
Prawie godzina z CHIMAIRA, prawie sześćdziesiąt minut potężnego nowoczesnego metalu prosto ze stanów zjednoczonych. Wspaniale! The Infection to zdecydowanie najlepsze jak do tej pory dzieło zespołu Marka Huntera, i nawet nie śmiem twierdzić inaczej.
VEIL OF MAYA „The common man's collapse”
Kolejny deathcore'owy band? Niekoniecznie. Kolejny z gatunku, to fakt, ale nie kolejny, nudny, wtórny i powielający schematy.
JEFF BECK „Guitar Shop”
Nie ma chyba gitarzysty solowego, który mieszałby więcej gatunków niż Jeff Beck. Ten 65 letni dziadek, zaczynający karierę gdzieś w latach 60 ma kilka razy świeższe podejście do swojej muzyki niż 90% 20 latków.
MARC RIZZO „Colossal Myopia”
Marc Rizzo jest utalentowanym gitarzystą. Kiedyś przygoda z Ill Nino, Soulfly, słychać go także w Cavalera Conspiracy, a co najważniejsze, słychać go także solo.
ISIS „Wavering Radiant”
ISIS się nie zmienia, bo nie ma po co. Ewentualnie, aczkolwiek być może niepotrzebnie próbuje dodać do tego swojego dziwnego świata coś nowego.
GORDIAN KNOT „Gordian Knot”
Wiadomo, że zespół jest niczym samym w sobie, zespół tworzą ludzie. To od ludzi zależy, czy dana banda będzie się podobała, czy nie.
OCEANO „Depths”
Deathcore, deathcore, ileż można prawda? Szczerze? Nie wiem. Może tak długo, aż kompletnie mi się to znudzi – czyli nieprędko he,he.