SHEAVY „The Electric Sleep”

SHEAVY „The Electric Sleep” - okładka


Tak… Stoner rock – gatunek popularny pod koniec ubiegłego wieku – wydał na świat mnóstwo mniej lub bardziej udanych bandów, wśród których poczesne miejsce zajmuje Sheavy. Pod skrzydłami flagowej wytwórni stoner rockowej udało się kapeli nagrać ledwie jeden materiał, a w ogóle wydali trzy płyty. The Electric Sleep plasuje się dokładnie pośrodku, zarówno pod względem chronologicznym, jak i jakościowym.

Tym, co jako pierwsze zwraca uwagę przy spotkaniu z Sheavy jest wokalista. Jego głos do złudzenia przypomina Ozzy'ego tak, że już bardziej chyba nie można. Warto zaznaczyć, że chodzi o młode wcielenie wokalisty Black Sabbath, te sprzed trzydziestu z górą lat. W sferze instrumentów elektrycznych Sheavy również nie oddala się zbytnio od wzorców w postaci ojców heavy metalu. Czasami, jak w Automaton czy Oracle brzmienie jest do bólu identyczne z sabbatowskim. Gdzie indziej chłopaki próbują trochę odmiennych rzeczy – a to delikatnej ballady (Velvet), a to psychodelicznych klimatów (Stardust). Wciąż jednak nad kapelą unosi się duch wczesnych Black Sabbath, tej surowości i prostoty. Nieodparte wrażenie wtórności panuje niepodzielnie.

Fajna to muzyka, bo można sobie przy niej przypomnieć, jak brzmieli Black Sabbath w dniach swojej świetności. Tylko dlaczego Sheavy tak bezkrytycznie kopiuje te dźwięki? Rozumiem szacunek dla tradycji i uwielbiam stoner rocka, tyle że dla mnie Sheavy jest jego ekstremum, maksymalnym przegięciem. O ile inni znani mi wykonawcy z kręgu stoner rocka także czerpali garściami z Black Sabbath, to jednak żaden z nich nie czynił tego w sposób tak obcesowy, jak Sheavy. Mam wrażenie, że chłopaki podjarali się tym, że zabrzmieli jak Black Sabbath i przyszło im do głowy, że mogą na tym zrobić karierę. Lepiej by chyba wyszli stając się cover bandem…

ocena: 5.7/10

Powrót do góry