MASTODON „Crack the skye”

MASTODON „Crack the skye” - okładka
Kraj: Stany Zjednoczone
Gatunek: Technical/progressive/groove metal
Strona zespołu: www.mastodonrocks.com
Dobre utwory: The Tzar
Długość albumu: 48:46



Fenomenu MASTODON tłumaczyć nie muszę, i tak go nie zrozumiecie he,he. Jedno jest pewne, ten band pcha metal do przodu i nie zważa ani trochę na to co aktualnie jest trendy, jazzy a nawet i shaggy jak ktoś zechce. To zespół który wyznacza nową jakość która zawiera się w nazwie MASTODON. To w jakim kierunku ten zespół podążał i podąża nadal jest i będzie już zawsze wielką zagadką. Co prawda, ich styl jest charakterystyczny, ale nie jednoznaczny. A to sprawia, iż są rzeczywiście wyjątkowi.

Kiedy niedawno opisywałem singiel Divinations podświadomie obawiałem się, iż Oni pójdą w tym bardziej mainstreamowym kierunku. Oby stały się prawdziwe, ale niekoniecznie złe. Dlaczego? Ten zespół zaskakiwał i tak już raczej pozostanie, nagła zmiana a raczej ewolucja w sferze harmonii i melodii nie powinna przysporzyć im anty-fanów, a jedynie poszerzyć i tak szerokie grono zwolenników. Ja jako fan stawiam ten album… a może nie będę mówił od razu. Spróbujmy choć trochę opisać ten dziwny, progresywny album.

'”Crack the skye to album inny, to jest oczywiste. Inny bo zorientowany na większą niż do tej pory przestrzeń, na elementy które wcześniej były, ale może nazwijmy to tłumione, dopiero co mające zerwać się do zrywu. Niezaprzeczalnie MASTODON nigdy nie miał tak melodyjnych fragmentów, nigdy też nie posiadał tak wygładzonego brzmienia które (dobitnie) świadczy o rozwoju zespołu. Jednych to może zniechęcić, albowiem nie wszyscy są na tyle otwarci by tak łatwo akceptować zmiany. Ale jak wszyscy pewnie wiedzą (albo i nie) do czasów Remission ten zespół już nie powróci. Niestety, albo stety, z bezkompromisowej bestii nagle (aczkolwiek bardzo udanie) MASTODON stał się tworem epickim, który pożera i długo miele w swych mocarnych szczękach…

Nowością, a raczej świadomym krokiem ku progresji stały się długie bogate w dźwięki utwory. Masa riffów, niejednokrotnie brutalnych aczkolwiek nie łamiących kości to oznaka, iż bestia wciąż potrafi jeszcze zaryczeć. Nie mniej jednak ilość tych stonowanych, takich które wcześniej były tylko dodatkiem przeważa. Fenomenalnie wypadają solówki, tych również nie było tak dużo, oraz co ciekawe, wcześniejsze nie były tak zakorzenione w klasycznym graniu. To zdecydowanie wielki plus i ukłon dla obeznanych w muzyce słuchaczy. Nie tylko sola zaskakują, ale przede wszystkim Brent i Troy, z przewagą na tego pierwszego. Czyste i niezwykle harmoniczne wokale wprost porażają. Co prawda, nie są to typowo heavy metalowe wokalizy, ale na tyle świeże i zaskakujące iż zdecydowanie odświeżyły Mastodonową formułę. Dziesiątki koncertów rocznie robią swoje…

Na koniec pozwolę sobie po raz n-ty pochwalić Branna Dailora. Bezapelacyjnie ten gość to jeden z najlepszych pałkerów na ziemi, a to z jaką płynnością i feelingiem ten koleś gra zawstydza mnie i uświadamia mi, iż nigdy w życiu nie będę w stanie choćby spróbować grać tak jak on. Niepodważalnie Brann ma niezwykle ciekawy i wykraczający poza metal styl. Wzór dla wielu, idol dla przyszłych pokoleń. Z całą pewnością… będzie wielki.

Sprawdźcie The Tzar prawdziwy kolos (nie najdłuższy na krążku) który składa się z kilku odrębnych ale spójnych części. Coś niesamowitego.

ocena: 8/10

Lista utworów

1. Oblivion 05:46
2. Divinations 03:40
3. Quintessence 05:27
4. The Czar 10:54
5. Ghost of Karelia 05:25
6. Crack the Skye 05:54
7. The Last Baron 13:00
48:46

Skład

Troy Sanders – Bass & Vocals (Social Infestation, Puaka Balava, Four Hour Fogger, Knuckle)
Brent Hinds – Guitar, Vocals (Fiend Without A Face, Four Hour Fogger)
Bill Kelliher – Guitar (Today is the Day, Lethargy (US))
Brann Dailor – Drums (Today is the Day, Lethargy (US), Discordance Axis for some shows)

Powrót do góry