RIOT CITY, HELLHAIM, SEVEN SISTERS, AXE CRAZY – Klub Liverpool

Riot City Wrocław Liverpool

13.05.2022 – Polska, Wrocław, Klub Liverpool

Brama do klubu Liverpool została otwarta punkt 20.00. Pogoda w stolicy Dolnego Śląska wyśmienita. Wcześniej odwiedziłem kilku znajomych w muzycznych sklepach i naprawdę miło chodziło się po Wrocławiu. Kiedy schodziłem po długich ukośnych schodach do podziemia moim oczom ukazały się stoiska z gadżetami zespołów Hellhaim i Riot City i innych grup z polskiej wytwórni. Tak zwany „Merch”.

Przywitałem się z organizatorem Helicon Metal Promotion podałem dane Metal Centre i wszedłem do sali szukać odpowiedniego miejsca, aby rozłożyć statyw i kamerę. Szybko zorientowałem się, że pozostawienie kamery na statywie w jednym miejscu przed sceną to wyrok na elektroniczny sprzęt. Przecież dzisiejszego wieczory ma być swoiste piekiełko i młyn, tak więc dostawałem się do klimatu.

Pierwszy zespół Axe Crazy powoli przymierzał się do swojego występu, a ja kontem oka zauważyłem siedzącego na górze przy stoliku obecnego prezesa klubu Włodzimierza Krakusa, uścisnąłem dłoń, zamieniłem kilka słów, ledwo się obróciłem, a moim oczom ukazał się kolejny stary znajomy, mianowicie Piotr Gumbyy recenzent słynnego serwisu muzycznego MetalSide. Miło było się spotkać, jednak niestety, ale nie był to dogodny moment na rozmowy przy piwie, ponieważ moją rolą było sprawozdanie i relacja z tej imprezy, dla serwisu muzycznego Metal Centre. W końcu jestem ich dziennikarzem wysłannikiem metalowym.

AXE CRAZY

Axe Crazy

Axe Crazy uderzyli w swoje instrumenty, spektakl się właśnie zaczął, powiem Ci, że nie musiałem długo czekać, aby zdać sobie sprawę, że mam do czynienia z podtrzymaniem klasycznej tradycji Heavy Metalu. Słyszałem u Axe Crazy wpływy Iron Maiden, Running Wild, Manowar i cechy Turbo.

Swego czasu kilka zespołów wrocławskich grało w podobnym klimacie, wiernym klasyce. Rozpoznaję ten uwarunkowany nurt w mgnieniu oka, na pstryk. Grupa zagrała równo, nowy bębniarz trzymał fason.

Axe CrazyZapamiętałem dwa utwory, gdzie w refrenie wszyscy śpiewali chórem, Heavy Metal Power Force…. jak i wpadający w ucho numer Angry Machines. Brawo! Image mają klasyczny, bardzo przypominają Iron Maiden z lat 85-90, na scenie nie było wielkiego ruchu, było zachowawczo i statycznie, ale to nie żaden minus. Nie wiem, czy to ich naturalne zachowanie na senie, czy z faktu, że Axe Crazy grało na dzień dobry. To tylko szczegół. Grupa dba o image i o szczegóły z tym związane, od obuwia aż po nakrycia głowy.

Widać, że wokalista jest pod dużym wpływem Dickinsona. Wykonywał ręką gesty Bruce’a, nawet miał na sobie koszulkę Maiden England 88. A ja akurat się na tym dobrze znam i rozpoznaje te wszystkie niuanse. Z wyglądu bardzo przypominał mi Portnoya z Dream Theatre, jak i zresztą gitarzysta z Riot City też (wow).

Axe CrazyWzorce wokalne ma bardzo dobre, jednak to była zupełnie inna ekspresja i barwa. Perkusista na pierwszy rzut oka podobny do nieżyjącego już Andrzeja Nowaka z TSA, nie miał wg mnie żadnych wpadek, grał swoje. Reszta przypomina ekipę z Gamma Ray czy Europe z lat 80 tych,  co jest na plus w tej dziedzinie. Axe Crazy jest to bardzo sympatyczna ekipa ze Śląska. Polecam fanom Metalu zwrócić na nich swoje „usiska”. Zagrali równo 40 minut z zegarkiem w ręku.

AC przedstawili uczestnikom imprezy swoje numery poczym zeszli ze sceny. Na przerwie uzmysłowiłem sobie, a dokładnie, kiedy zobaczyłem tatuaż grupy Kiss u jednego z gitarzystów, że ja już z tymi ludźmi gdzieś kiedyś grałem, hmm. Tak graliśmy na jednych deskach, a było, to dokładnie w Chorzowie koło stadionu w klubie Rampa w 2005 albo 2004 roku, gdzie zapamiętałem wielki wiszący łeb kozła czy byka. Tyle że Axe Crazy nazywało się wówczas Beast i grali głównie kowery Kissów. Wyskoczyli wtedy w tych obcisłych świecących getrach, pasach i kręconych włosach. Dobrze się prezentowali jak dla mnie. A upewniłem się już w 100%, kiedy potwierdził mi ten fakt, jeden z braci Bigos a dokładnie Adrian po swoim show. Świat jest mały.

Axe Crazy zagrali w składzie:

Adrian Bigos – gitara, wokal

Grzegorz Kozikowski – perkusja

Stanley Cioska – wokal

Robson Bigos – gitara, wokal

Jacek Boroń – bas

Muzyka: Crazy 80’s Heavy Metal!

Kraj: Polska

Strona Internetowa:

https://www.facebook.com/axecrazyband

https://axecrazy.bandcamp.com/

HELLHAIM

Hellhaim

Po 15 minutach drugi zespół pojawił się na scenie, zaczynając show zupełnie inaczej niż pierwszy. Ich wystrój sceniczny był już przygotowany, gdzie przy zgaszonych światłach przypominało klimat z rasowego horroru, był zaawansowany, dużo czaszek, które świeciły oczyma po obu bokach rozłożonej perkusji. Na dokładkę mieliśmy rozłożone płachty ze znakami radioaktywnymi na kolumnach. Wokalista też miał kilka czach na swoim statywie od mikrofonu, ciekawy pomysł. Przed ich wejściem można było usłyszeć nastrojowe kilkuminutowe klawiszowe sentymentalne intro w stylu Kinga Diamonda czy Dimmu Borgir z lat 97.

HellhaimSerce się moje radowało. Ekipa pojawiła się na scenie, wykonali słynny gest dłonią w kształcie różków i pojechali z koksem. Ich znak rozpoznawczy to jazda bez trzymanki na gitarach, naprzemienne kostkowanie w średnim tempie są bezlitosne, kiedy wydaje się, że mają skończyć, oni jadą dalej. Czuć wpływ Judas Priest, Udo, Accept, ale Hellhaim ma więcej metalowej miazgi i lucyferiańskiej naleciałości w sposobie grania niż tej z  metalowej znanej nam dobrze klasyki.

Hellhaim 2To się czuje i ciężko mi jest przelać to odczucie na kartkę papieru. Wokalista Hellhaim jechał nowoczesnym growlem z krzykami, na wysokich rejestrach co dawało szaleńczy efekt. Słychać doskonale, że nie ogranicza się i szuka różnych rozwiązań w swoich partiach, cechuje się przez to wszechstronnym podejściem, co na pewno daje plusy na przyszłość, kiedy grupa Hellhaim będzie przykładowo pracowała nad nowym repertuarem.

Nie jest to aż tak bardzo progresywne granie, są raczej osadzeni w swoim klimacie i nie robią skoków w bok, w refrenach wspólnych nie rozśpiewują się za bardzo gitarzyści, którzy to dają wsparcie wokalne soliście na refrenach. Raczej krótko akcentowali słowa, aby dodać efekt podbicia partii „gębowych”. Image grupa ma raczej mroczny, muzycy ubrani są na czarno, dużo mamy tutaj elementów trupich głów i trybali, jak i gitar o ostrych kształtach.Hellhaim

Piotr Konicki poszedł nieco dalej i na końcu swojego wiosła przy kluczach zamontował sobie czachę ze świecącymi oczyma. Wyglądało to bardzo groteskowo, ale super (śmiech). Był to całkowicie inny rodzaj grania i spektaklu niż zaserwowała nam wcześniejsza ekipa, różnorodność bardzo cieszy. Heavy Metal to jest jednak bardzo szerokie pojęcie. Hellhaim nie gra w zasadzie od dziś, czuć doświadczenie i luz na dechach, grają i się dobrze przy tym super bawią. Bardzo mi się podobał występ HellHaim, stolica powinna być dumna jak i nasz kraj. Świetna reprezentacja. Czuć diabła, siarkę loch i piekło. Polecam.

Hellhaim zagrali w składzie:

Piotr Konicki – gitara

Jarosław Kaczmarczyk – perkusja

Mateusz Drzewicz – wokal

Albert Zoltowski – gitara

Piotr Omelanczuk – bas

Muzyka: EXTREME HEAVY METAL

Kraj: Polska

Strona Internetowa:

https://www.facebook.com/HELLHAIM

https://hellhaim.bandcamp.com

SEVEN SISTERS

Seven Sisters

Trzeci zespół przyjechał do nas, z Londynu. Pojawił się na deskach wrocławskiego klubu Liverpool, po czym zaczął robić mały test głośności instrumentarium i strojenia po tym, jak Hellhaim złożył swoje smoliste piekło i zszedł ze sceny. Ich wokalista Graeme Farmer to kawał wysokiego chłopa, aczkolwiek bardzo szczupły. Jeżeli oczekiwałeś jakiejś bogatej rozbudowanej scenerii i fajerwerków to mogłeś się zawieść, dlatego że Seven Sisters weszli jak z ulicy, w koszulach z kieszonkami z bawełny. Klimat Nirvany czy Soundgarden to bardzo dobre określenie. Bez fajerwerków, jeżeli chodzi o wystrój sceny czy image tak w skrócie. Axe Crazy(Bardziej metalowo wyglądał, gdy po imprezie założył czarną koszulkę zespołu Queen). Muzycznie grupa lubuje się w rozbudowanych partiach gitarowych, bez wątpienia poruszają się stylistycznie w rockowo metalowej progresji. Słychać było w ich sztuce wpływy starego Iron Maiden. Wokalnie wchodził w klimaty grupy Darkness, słyszałem też naleciałości Queen, no w końcu zespół z Anglii i Londynu no nie?. Seven SistersTak więc chłopy są przesiąknięci tym powietrzem i wibracją czy podoba się to, komuś czy nie. Dużo naprawdę dużo w ich muzyce łamańców i patentów, rozumiesz, tego power metalowego zacięcia, aczkolwiek bez nadmiernej przesady. To taki zespół gdzie czuć subtelność i delikatność w graniu. Nie sposób zapomnieć tych melodii Seven Sisters po przyjściu do domu, a nawet kilka ładnych dni po imprezie. Ich linie melodyjne wkręcają się w mózg jak korkociąg w butelkę wina. W głosie słychać dużo takiego można rzec sentymentalnego stylu, (nie wiem, „siostro” i „bracie” jak to nazwać..) Tęsknoty i żalu??? Taki styl, no i bardzo dobrze.

Wyróżniają się na tle innych zespołów za sprawą tej nabytej subtelności, dobrych klasycznych wzorców i charyzmy, z drugiej jednak strony nie jest to jakieś mega odkrywcze, bo często takie klimaty można było odnaleźć w grupach skandynawskich takich jak Sonata Arctica itp. Siła SS to mocne i złożone melodyjne refreny w wysokich rejestrach. Bravo. Przesłuchasz ten rodzaj Heavy Metalu i już wiesz, że jest płynnym gatunkiem, który ciągle ewoluuje, kiedy ma się odpowiednie oczywiście umiejętności i narzędzia. Jeżeli lubisz melodyjny rock w klimacie grupy np Ghost z metalowym doładowaniem na poziomie, to śmiało sięgnij po grupę.

Seven Sisters zagrali w składzie:

Graeme Farmer– gitara,wokal

Kyle McNeill – wokal,gitara

Gareth Martin – bas

Sammy Christou – perkusja

Muzyka: Fantasy Heavy Metal

Kraj: Anglia

Strona Internetowa:

https://www.facebook.com/sevensistersheavymetal

https://sevensistersheavymetal.co.uk/

RIOT CITY

Riot City

Wyszedłem na dwór nabrać tchu, ufff zaczerpnąć powietrza w ten piękny upalny wieczór po występie Siedmiu Sióstr. Sprawdziłem sprzęt do rejestracji, zamieniłem kilka zdań z organizatorem, uzupełniłem też płyny, bo o tych emocji w gardle zaschło. I przyszła właśnie kolej na kolejny band, mowa oczywiście o głównej atrakcji tego wieczoru i nocy Riot City z Kanady. Zaatakowali znienacka! Na początku wokalista wydarł się maksymalnie: See ya!!!

No i zaczęło się na dobre. Ich początek bardzo podziałał mi na moją bujną wyobraźnię. Wyglądało to wszystko jak scena z jakiegoś sensacyjnego filmu. Riot City byli tak nakręceni i nieokrzesani, jakby przed momentem wyskoczyli z płonącej ciężarówki, która to przed chwilą eksplodowała na poboczu w brew ich woli.Riot City I tacy oto mega wkurwieni znajdują się na deskach klubu i robią sieczkę. Bardzo podobało mi się to wszystko, taka bandyterka. Zaczęli dosyć szybko i energetycznie, wtedy jeszcze nie byłem świadomy, jak nazywa się ich pierwszy kawałek. A teraz? Jak najbardziej.. Numer nosi nazwę Hunter. Wspaniale, prezentuje się na żywo. Zapoznałem się też ze stroną liryczną i stwierdzam, że poruszałem podobne klimaty i nastrój w swoich kompozycjach, takich jak Oh My King itp itd. Od razu wyczułem ten przekaz i przestrogę w ich twórczości. Mają mnie! Utwór Hunter jest z ich z najnowszego dzieła.

Ekipa wyglądała dla mnie jak jakiś kolumbijski gang od brudnej roboty. Wiesz… ich groźne miny, ten zarost i wąsy i karnacja, zwłaszcza gitarzysty, który podobny był do Mike’a Portnoya. Nasuwały się ot takie skojarzenia. Ich żywiołowy i charyzmatyczny basista, z którym miałem okazję zamienić słowo i pogratulować po koncercie, wyglądał stylowo, dosłownie jak czarny charakter z filmu Gorączka (1995) z Robertem De Niro i Val Kilmerem w roli głównej. Mowa oczywiście o bandycie Wingro, właśnie z nim skojarzył mi się Dustin.

Riot CityNa marginesie ubawiłem się tez, bo z „ryła” przypominał mi kumpla z dzieciństwa „Yara” z którym jak to się mówi pierogi z jednej misy żarłem. Taki uśmiechnięty księżyc w pełni : ) : : ) Wesoły. Ich występ był bardzo i to bardzo energetyczny, zróżnicowany. Widać, że muzycy rozumieją się bez słów i odbierają na tych samach falach, czując wspólne flow. Zgrana banda.

Mamy tu wpływy kapel takich jak: Judas Priest, Helloween, Children Of Bodom, Deep Purple. Na klimatycznych zwolnieniach usłyszysz stary rasowy Iron Maiden, a nawet Scorpions. W Riot City długowłosy Jordan Jacobs przejął ster głównego solisty, wcześniej tę funkcję pełnił gitarzysta Cale Salvy, któremu też dobrze wychodzi śpiewanie, Jego wysokie rejestry na granicy krzyku i wrzasku mogą zmusić do zadumy słuchacza, bez wątpienia jest to szkoła Halforda.

Riot CityNa ich występnie odczułem podobny schemat, taki jak podczas występu grupy HellHaim. Grają, grają i grają, i kiedy wydaje ci się, że już nadchodzi koniec, aby poukładać myśli, a tu nie..  Niestety, niespodzianka. (*stety oczywiście: )) ich machina dalej jedzie bezlitośnie jak urządzenie do produkcji na taśmie w fabryce metalu. Dolnośląska Publika wpadła w swoisty amok. Kiedy zdecydowałbyś się wejść w ten wir szaleństwa, poczułbyś na 100% silne zderzenie lokomocyjne.

Bardzo podobało mi się, że wszystkie grupy zachowały się bardzo swobodnie, niczym piórko nie zależnie od fizjonomii poszczególnych person. Lekkość i wigor. W tej kwestii mieli najgorzej Axe Crazy, gdyż byli odpowiedzialni za rozgrzanie do pełnej mocy metalowych tłoków tej wyjątkowej imprezy, ale to nic, bo dali radę. Wokalista Riot City wspaniale bawił się z publiką, wszyscy muzycy w zasadzie mieli dobry kontakt z odbiorcami, nucąc swoje partie tekstowe, gdzie można było odczytać z ich ust. Chętne zapoznam się prywatnie z twórczością wszystkich grup goszczących w klubie tego dnia. To była solidna dawka Heavy Metalu. Długo mnie trzymała ta energetyczna faza, kiedy w klubie zgasły światła.

Riot City zagrali w składzie:

Roldan Reimer – gitara, wokal

Chad Vallier – perkusja

Jordan Jacobs – wokal

Cale Savy – gitara, wokal

Dustin Smith – bas wokal

Muzyka: HEAVY SPEED METAL

Kraj: Kanada

Strona Internetowa:

https://www.facebook.com/RIOTCITYOFFICIAL/

https://riotcityofficial.bandcamp.com/

Relację przeprowadził:

Barth La Picard /PGTV

Miejsce zamieszkania: Brzeg, Polska. Zainteresowania / Hobby: grafika, fotografia, historia, marketing internetowy, football, sztuki walki, handel. Ulubione gatunki muzyczne: Heavy/Thrash/Death/Progressive Metal. Muzyk w GRIMOND (R.I.P.), GRIMLORD i ETERNAL FEAR.
Powrót do góry