POPIÓR, STYXX

10.11.2023, Rock Klub Iron, Krosno

Jak obiecali, tak też zrobili. Dwaj Jacki, którzy grali w zespole KAT z Romanem Kostrzewskim, wydali płytę pod szyldem POPIÓR. Album według zapowiedzi medialnych zawiera materiał napisany i zaakceptowany jeszcze za życia Romana. Co się potem stało, wszyscy wiemy. Żyć trzeba jednak dalej, więc dlatego powstał nowy zespół, w którym oprócz głównego kompozytora Jacka Hiro (gitara) oraz Jacka Nowaka (bębny), na basie zagrał Grzegorz Feliks, a śpiewa Chris Hofler. To że nazwa nawiązuje do ostatniej płyty z Romanem to oczywiście nie przypadek. Panowie po premierze świeżutkiego jeszcze debiutu ruszyli w trasę po Polsce. Jednym z przystanków był Iron Klub w Krośnie, do którego Romek regularnie wpadał.

Zanim zaczęli, STYXX rozgrzał publiczność prezentując ciekawe heavy metalowe granie. Mocne riffy i perka oraz konkretny wokalista. Numerów nie znałem, więc nie przytoczę żadnych tytułów, które zagrali. Niestety brzmieniowo nie było najlepiej, ale taki czasem los kapeli na rozgrzewkę.

 

Koncert POPIÓR siłą rzeczy był poświęcony głównie nowej płycie „Międzyświat”, z której poleciały wszystkie numery z wyjątkiem ostatniego „Requiem”, bo ten został puszczony z głośników na pożegnanie. Między nowościami pojawiło się też kilka numerów z wyżej wspomnianej ostatniej płyty KAT jak „Baba Zakonna”, „Dali Na Mszę” i „Mdłości”. Wszystkie te numery mają podobny styl, więc wygląda na to, że mogłyby być przemieszane na tych obu albumach i muzycznie wszystko by pasowało. Jedyna różnica to oczywiście wokal Romana, tylko i aż wokal Romana. Wiadomo, że w przypadku takiej legendy polskiego metalu, jego teksty oraz wykonanie zarówno studyjne i koncertowe było jedyne w swoim rodzaju. Nie było i nie będzie już drugiej tak charyzmatycznej osobowości. Stąd nowe otwarcie, nowy zespół, inna nazwa, z drobnymi tylko nawiązaniami dającymi poczucie pewnej kontynuacji. Była to jedyna słuszna decyzja i jak widać w Krośnie została zaakceptowana, bo klub był dość mocno napakowany ludźmi.

Nowy wokalista Chris Hofler miał niełatwe zadanie sprostania oczekiwaniom i zrobił to po swojemu, czyli po prostu był sobą, a przynajmniej takie odniosłem wrażenie. Skupił się przede wszystkim na śpiewie, a możliwości ma spore. Jego głos ma bardzo ciekawą barwę i moc. Jak trzeba potrafi zaśpiewać bardzo emocjonalnie (np. Astralne Wrota Gwiazd), a w ostrzejszych numerach szorstko i z charakterystyczną chrypką (Czarny Bal). Nie starał się na siłę zabawiać publiczności, wręcz sprawiał wrażenie nieco speszonego całą sytuacją, czyli rolą frontmana zespołu, który w pewnym sensie kontynuuje dzieło tak uznanego poprzednika. Nic praktycznie nie mówił między utworami, a jak już to robił to bardzo spokojnym głosem, raczej nie po rockowemu. Myślę, że z czasem się rozkręci w tej kwestii. Przy okazji polecam thrash metalowy zespół w którym Chris śpiewa, gra na gitarze oraz jest głównym kompozytorem, czyli DEATHYARD (lada moment druga płyta!) jak i jego działalność solową obracającą się w nieco spokojniejszych klimatach.

Wracając do koncertu, muzycznie wszystko się tam zgadzało, Hiro wycinał kolejne riffy i solówki, basista nie ustępował mu kroku i w tle fajnie wypełniał przestrzenie, bo był nieźle słyszalny. Ostatnim ogniwem był Jacek Nowak, który napieprzał na bębnach na całego. Jego perkusja siała totalne spustoszenie i napędzała całą maszynę o nazwie POPIÓR, co nie było żadnym zaskoczeniem w końcu całe lata bębnił między innymi w VIRGIN SNATCH. Brakowało tylko momentami drugiej gitary co było słyszalne głównie przy solówkach, a to z drugiej strony dało szansę wykazać się właśnie perkusiście. Po głównej części koncertu, chłopaki zeszli ze sceny i nie kazali długi na siebie czekać. Co poleciało? Oczywiście klasyki – „Głos Z Ciemności” i „Odi Profanum Vulgus” oba głośno odśpiewane przez publiczność. Pięknie było je usłyszeć, chciałoby się więcej, ale rozumiem umiar w tej kwestii. Panowie zakładam, chcą wysyłać jasny komunikat, że głównym celem jest kontynuacja, a nie odgrzewanie kotletów bez względu na to jak szlachetne to numery. Chwała im za to, ale miejmy nadzieję, że w przyszłości zawsze się znajdzie miejsce w setliście na dwa powyższe i/lub inne Diabelskie Domy, czy Ostatnie Tabory.

 

Miejsce zamieszkania: Krosno i/lub Iwonicz, Polska. Zainteresowania: muzyka, filmy, książki, podróże oraz dobre towarzystwo. Ulubione gatunki: większość gatunków szeroko pojętego metalu – głównie: thrash, doom, death, black i progressive rock/metal oraz tzw. klasyka rocka na czele z kapelą od której zaczęła się moja muzyczna przygoda, czyli Aerosmith.
Powrót do góry