CONTROL DENIED „The Fragile Art Of Existence”

CONTROL DENIED „The Fragile Art Of Existence” - okładka


Może najpierw przedstawię skład. Chuck Schuldiner – gitara, Shemon Hamm – gitara, Tim Aymar – wokal, Richard Christy – perka i Steve Digiorgio – bas. Myślę, że każdy, kto sięgnie po ten materiał, będzie przede wszystkim zainteresowany w tym, co tym razem przedstawił nam pewien Ktoś. No dobrze – nie owijam w bawełnę. Ta płyta i ta formacja nosi wyraźne piętno jednego z jej liderów – Chucka Schuldinera. Słuchają tego można odnieść wrażenie, że Chuck miał parę pomysłów na numery, które z jakichś tam względów nie pasowały do jego koncepcji Death. Współpraca z Timem Aymarem, znanym heavy metalowym wyjkiem i obieżyświatem, zaowocowała płytą, którą określę następującymi słowy: Chuck zagrał jak w Death, ale starał się czasami, żeby to nie było aż tak oczywiste, do tego wspierający go w przeszłości wielokrotnie basista z Sadusa – Steve DiGiorgio gra jak zwykle swoje basowe wyścigówki. Chuck nie używa swojego specyficznego stylu grania solówek starając się zagrać troszeczkę prościej, otwarciej, bez owego jadącego przesteru. Dużo sobie alikwotuje, gra wolniej. Ale wiecie co bym powiedział, gdybym nie wiedział, że to Chuck? Powiedziałbym: „O kurde! ale ten koleś jara się chyba Chuckiem! Zrzyna nawet jego patenty!” tak powiedziałby chyba każdy znający muzykę Death.

A jeśli zastanawiacie się, czy to może być dobra płyta, to zadajcie sobie najpierw pytanie, czy istnieje jakakolwiek niedoróbka na płytach Death, i czy istnieje choć cień szansy, by taki geniusz i wirtuoz zagrał kiedyś jakiś chłam? Nie ma mowy. Muzyka pozostanie pewnym powiewem świeżości w porównaniu do tego, do czego przyzwyczaił nas komponując materiał dla Death. No ale te heavy wokale, mówię wam – strasznie dziwne.

Tim nigdy już chyba nie zaśpiewa na doskonalszej, cięższej i bardziej pokręconej płycie. Pomyślcie, numerów jest osiem, ale najkrótszy trwa 4:30, a najdłuższy 9:38. Tak naprawdę wokal jest czymś w rodzaju dodatku do muzyki. Bardzo riffowy wokal.

Dla mnie Chuck i Steve to geniusze i mistrzowie gatunku, myślę że wiadomo czemu. Więc może kilka słów o reszcie orkiestry. W porównaniu do Death tu perkusistę czuje się troszeczkę bardziej, bardzo fajnie podbija rytmikę, a mimo wszystko znajduje sobie chwilki, by pokazać swoje ulubione zagrywki. Gra bardziej ludzko jakoś. Na pewno sporo zawdzięcza zupełnie inaczej brzmiącej perkusji niż ta, która jest na płytach Death. Względem drugiego gitarzysty – powiem tak. Skoro ja nie jestem w stanie na pewno powiedzieć w partiach, gdzie nie ma solówek, który z panów gdzie gra, to chyba świadczy, że jest gitarzystą sprawnym i skrytym w cieniu mistrza.

Napisałem przed chwilą, że Tim nigdy już nie zaśpiewa na takiej płycie, ale tak naprawdę to nie o niego chodzi. W chwili, kiedy piszę tę reckę, brakuje już tylko niecałego miesiąca do rocznicy odejścia Chucka do lepszego świata. Jakże ten czas poleciał szybko…

Lista utworów

Consumed
Breaking The Broken
Expect The Unexpected
What If…?
When The Link Becomes Missing
Believe
Cut Down
The Fragile Art Of Existence

Powrót do góry