ENTER MY SILENCE „Remotecontrolled Scythe”

Chyba dobrze się stało, że za wydanie tego krążka wzięło się Mighty Music. Wydaje mi się, że bez ich wsparcia ten materiał zostałby praktycznie nie zauważony. A ja myślę, iż warto dać chłopakom pięć minut, a kiedy tylko te im podarujecie, to i czas waszej współpracy na linii oni – wy, przedłuży się co najmniej o kilkadziesiąt kolejnych chwil. ENTER MY SILENCE obraca się w nieco podobnych rejonach muzycznych, co inny zespół z tej wytwórni, a mianowicie GUIDANCE OF SIN. Właściwie, to zachęcam was również do przeczytania recenzji tegoż band'u, również w tym numerze, ponieważ w pewien sposób te dwie kapele nawzajem się uzupełniają. To, co mogło razić w pewien sposób przy okazji twórczości GUIDANCE OF SIN, w przypadku materiału z „Remotecontrolled Scythe” sprawdza się niemal w 100%. To, co na dzień dzisiejszy wykonują chłopaki to dość zmodernizowany na współczesne czasy, melodyjny death metal. Być może dla części z was, nie zabrzmi to zbyt wspaniale, ale to tylko kwestia czasu, a konkretnie mówiąc, kwestia pierwszego przesłuchania. Album ten, jak i cała jego zawartość potrafi trafić w uczucia i gusta słuchacza. Już pierwszym riffem pochodzącym z „Six.nothing”, Finowie w dość skuteczny sposób podkreślają brak przypadkowości, iż znaleźli się pod skrzydłami Mighty Music. Dobre, a co najważniejsze mocne uderzenie gitarzystów, przy dużym zaangażowaniu wokalisty zespołu. Tak na marginesie, to ten kolo sam w sobie bez wartości nie jest. Człowiek ten robił wcześniej w black metalowym akcie FUNERIS NOCTURNUM. Myślę, że potrafi on znaleźć się w każdej niemal sytuacji, posiada odpowiednie warunki gardłowe na to stanowisko. Głęboki, wyraźny i ciężki voice. Właściwie to sami go sprawdźcie. Klimatem, stylem gry, przypominają mi oni odrobinę EDGE OF SANITY, z czasów, kiedy grał z nimi jeszcze Dan Swano. I przyznam, iż specyficzna melodyjność muzyki ENTER MY SILENCE w ogóle nie sprawia wrażenia, że po pierwszym utworze chce się rzygać od tej całej słodkości. W ich przypadku tego cukru jest trochę więcej niż na lekarstwo, o ile dobrze odczytacie moją myśl. Dzięki dobrej produkcji i świetnej jakości nagrania, „Remotecontralled Scythe” zyskuje w wyraźny sposób na jakości. Materiał jest bardzo klarowny, czysty, niemal przejrzysty. A to zasługa Studia Watercastle i współ producenta Arttu Sarvanne. Dobra robota!!! Można praktycznie stwierdzić, że udało się im stworzyć materiał wszechstronny. Melodyjna harmonia gitar, techniczność perkusisty oraz wspomniany wyżej gwałtowny i dobitny głos. Według mnie ENTER MY SILENCE stworzyli album, który będzie w stanie otworzyć im pewne drzwi. Obiecujący zespół.

Powrót do góry