RÓŻNI WYKONAWCY „Off:Sound”

Niniejsza składanka ukazała się jako dodatek do pierwszego numeru pisma OFF Independent Culture, które w założeniu ma być poświęcone szeroko pojętej kulturze niezależnej na polskiej scenie muzycznej. W rozumieniu autorów pisma owa scena niezależna to jednak przede wszystkim wszelakie mutacje rocka gotyckiego i electro – tak przynajmniej można wnioskować po zawartości zarówno papierowej, jak i muzycznej w postaci rzeczonej składanki.

Takie granie tu dominuje, chociaż nie można powiedzieć, że jest to rock gotycki w czystej postaci – raczej jest on podstawą brzmieniową dla występujących tu kapel, które potemd zbudowały na bazie owej podstawy własne brzmienie. Poziom jednakowoż nie jest równy i w zasadzie wyznacza go – przynajmniej dla mnie, średnio zorientowanego w temacie – stopień mojej znajomości konkretnych kapel. Obok bowiem kojarzonych szeroko ze sceną wykonawców typu Clan Of Xymox, Umbra Et Imago, XIII Stoleti czy Variete znalazło się tu mnóstwo nazw, które osobiście nic mi nie mówią i jednocześnie średnio przypadają do gustu. Z bardzo subiektywnego, podyktowanego po części nieznajomością dokonań poszczególnych kapel, punktu widzenia mogę wyróżnić kilka aktów.

Przede wszystkim moje ukochane XIII Stoleti, które prezentuje tu utwór Karneval z innej składanki, tym razem podsumowującej twórczość kapeli. Nie zmienia on w zasadzie w jakikolwiek sposób wizerunku Czechów, ale mile łechce, wyróżniając się zdecydowanie z bardziej noisowego grona wykonawców. Dalej Umbra Et Imago, czyli seksualni maniacy z Niemiec z tą swoją muzyką będącą mieszaniną Rammsteina, Lacrimosy, Laibacha i In Extremo. Tym razem jednak w numerze She Is Calling odzywa się jakieś echo pieśni… szantowej! Fajnie to brzmi, chociaż mało jest wyeksponowane i stanowi w ich dorobku zaledwie drobny element układanki. Oczywiście znakomicie prezentuje się rodzime Variete z nową wersją znanego już kawałka Z Mózgu do Gongu, który brzmi obecnie jeszcze bardziej schizowo niż kiedyś… Szczególnie z tym skreczami… Jest cholernie nowocześnie.

Natomiast jeśli chodzi o grupy, które wcześniej średnio kojarzyłem, to na pewno w mój gust idealnie wstrzeliło się Diary Of Dreams z numerem The Course – to takie mocno przesiąknięte Deine Lakaien i Depeche Mode granie dodatkowo z bliskimi memu sercu akcentami rodem z lat 80. Niezłe! Ciekawie brzmi kapela gotycka rodem z Japonii, czyli Eve Of Destiny, którzy chyba gdzieś w środku numeru nawijają nawet w tym swoim śpiewnym języku. Nervous And Innocence może się podobać. I jeszcze Garden Of Delight, które w utworze From Ashes Of Angels zaskoczyło mnie zupełnie klimatem, który przywodzi na myśl pomieszanie Nicka Cave'a z Portishead. Kapitalne i świetne na bezsenne noce.

Jak widać zatem, sporo na tej składance jasnych punktów, dla których warto po nią sięgnąć. Podobnie jak po firmujący ją OFF Independent Culture.

ocena: 4/5

Powrót do góry