AWAKING ON THE PATH OF RAIN TOUR – VEDONIST, NEWBREED, ARATHYR, BASTARD

16 września bieżącego roku postanowiłem (pomimo walki mego organizmu z paskudnym choróbskiem) udać się do bielskiego klubu „Rude Boy”, celem zobaczenia w akcji kapel, które odwiedziły Bielsko-Białą w ramach trasy zatytułowanej „Awaking on the path of rain tour”.

Jak już jest to w tradycji naszego miasta, jeśli przyjeżdżają mniej znane kapele to zawsze można spodziewać się skandalicznej frekwencji na koncercie. Nie było inaczej i tym razem, dlatego po ostatniej wpadce związanej z nieudanym koncertem HORRORSCOPE w Bielsku, miałem poważne obawy, czy aby i ta impreza ze względu na lichą frekwencję nie zostanie położona. Jak się później okazało wszystkie kapele stanęły jednak na wysokości zadania i nie bacząc na nic postanowiły zagrać swoje sztuki.

Z nieznacznym opóźnieniem jako pierwszy na deskach klubu zameldował się bielski BASTARD i wyprzedzając fakty moim zdaniem jak i towarzyszących mi osób był to najlepszy występ tego wieczora. Chłopaki, pomimo, że robili za otwieracz to bez kompleksów i z widocznym zaangażowaniem poczęstowali nas materiałem z nadchodzącej wielkimi krokami debiutanckiej płyty grupy.

Muzycznie BASTARD to Death Metal ze słyszalnymi elemantami Thrash Metalu, z dużą ilością instrumentów klawiszowych. Dobre brzmienie, muzycy sprawnie władający swoimi instrumentami wokalista utrzymujący dobry kontakt z publiką to główne cechy, które charakteryzowały występ BASTARD tego dnia.

W rozmowie z wokalistą BASTARD Michałem dowiedziałem się, że właśnie są na etapie nagrywania debiutanckiego albumu, dlatego już teraz radzę się za tą płytą rozglądać, ponieważ na podstawie tego, co zaprezentowali na koncercie można śmiało stwierdzić, że będzie to ciekawa pozycja.

Drugą kapelą, która zagrała tego dnia był warszawski ARATHYR. O występie tego zespołu mogę śmiało napisać, że weszli na scenę, zagrali i z niej zeszli. Tak naprawdę nic (oprócz coveru IMMORTAL) nie utkwiło mi z ich występu w pamięci, co świadczyć może jedynie, że niczym ciekawym i nowatorskim zespół nie poczęstował nas tego wieczora.

ARATHYR uprawia Black Metal, w wersji, która do mnie w ogóle nie przemawia. Nie podoba mi się monotonia muzyki tworzonej przez zespół, razi brak emocji, które winny towarzyszyć temu gatunkowi muzycznemu no i zachowanie sceniczne muzyków (a raczej jego brak). Zdecydowanie najsłabszy występ tego dnia.

Na obronę zespołu przemawia jednak młody wiek i staż na scenie, dlatego liczę, że w przyszłości, o ile zespół będzie jeszcze istniał, (czego im życzę) będzie już tylko lepiej i będę mógł kiedyś napisać lepiej o ARATHYR.

Po ARATHYR na scenie zainstalował się bielski NEWBREED, który po raz kolejny mógł pokazać się przed własną publicznością. Osobiście nie jestem zwolennikiem dźwięków tworzonych przez zespół i trudno mi w sposób obiektywny podejść do oceny ich występu, jednak muszę przyznać, że NEWBREED w tym, co robi jest naprawdę dobry.

Połamane struktury utworów, odjazdy w różne kierunki muzyczne, dobre brzmienie i radość z grania to cechy, które charakteryzowały występ zespołu tego dnia. Opisując muzykę NEWBREED należy również wskazać na duże umiejętności poszczególnych muzyków, co przy takiej muzie, jaką wykonuje zespół chyba nikogo nie powinno dziwić.

Biorąc pod uwagę powyższe oraz reakcje fanów pod sceną NeWBReeD może zaliczyć koncert, jaki zagrali tego wieczora do udanych.

Po występie NEWBREED do połamania naszych karków przysposobił się warszawski VEDONIST. Dużo dobrego słyszałem o tym zespole i jego debiutanckim materiale zatytułowanym „Awaking to Immortality”, dlatego z nieukrywaną ciekawością czekałem na ich występ.

Jak to miało miejsce w przypadku BASTARD tak i chłopaki z VEDONIST podeszli do koncertu bez kompleksów i z wielkim zaangażowaniem, co przełożyło się na fakt, iż tego wieczora zespół z wielkim zacięciem i nie ukrywaną radością szerzył swój Death Metal wśród gawiedzi.

Jeśli chodzi o stronę muzyczną, to uważam, że było więcej niż poprawnie, choć żeby rzucić na kolana niżej podpisanego to niestety zespołowi jeszcze wielu lat muzykowania brakuje. Jednocześnie obiektywnie przyznaję, że w zespole drzemie pewien potencjał, który dobrze wykorzystany na pewno będzie procentował w przyszłości.

Niewątpliwym efektem występu VEDONIST jest fakt, że teraz będę baczniej obserwował losy zespołu i mam nadzieję, że w przyszłości będzie mi dane jeszcze napisać o nim kilka ciepłych słów.

VEDONIST był ostatnim zespołem, który zagrał tego dnia. Oceniając cały koncert zorganizowany w ramach trasy „Awaking on the path of rain tour”, uważam, że dobrze się dzieje, iż mniej znane kapelki potrafią się skrzyknąć i zrobić coś razem ku uciesze fanów i jedynie należy sobie życzyć, aby w przyszłości z frekwencją nie było tak źle.

Powrót do góry