MAYHEM „Deathcrush”

MAYHEM „Deathcrush” - okładka
Muzyka: Black Metal
Strona internetowa: http://www.thetruemayhem.com/
Kraj: Norway
Czas trwania: 18:33



„Deathcrush” to pierwsza epka Mayhem, nagrana jeszcze gdy na perkusji grał Manheim, a na wokalu był Maniac (ten kilkanaście lat później powróci do zespołu nagrać z nimi parę płyt). Ukazało się kilka różnych edycji tego albumu, na jednych nie ma outro, na innych dwie piosenki są połączone w jedną, to tak dla wyjaśnienia, dlaczego tracklista jest nieco różna. Te dwie różnice to chyba jedyne, ale warto to zaznaczyć.
„Deathcrush” to trochę ponad kwadrans muzycznej rzeźni, nie ma tu pokombinowanych riffów, perkusji, wszystko jest niesamowicie proste. Najważniejsze tutaj są agresja, nienawiść, uczucia które były w zespole na początku.
Otwierający płytkę „Silvster Anfang” to dwuminutowy popis na perkusji, brzmi to nieco dziwnie, ale ma to coś. Jednak dopiero następny utwór tytułowy rozpoczyna rzeźnię, „Deathcrush” to trzy i pół minuty agresji ze średnio-szybkimi tempami. Kolejny to „Chainsaw Gutsfuck”, czas trwania taki jak wyżej, tyle że w wolnych tempach. Mimo wszystko kolejny bardzo dobry utwór. Jeśli komuś mało to zapraszam do „Witching Hour” (cover Venom). Niespełna dwie minuty masakry, szybkie tempa, wokal Maniaca iście psychodeliczny. Przedostatni na płycie jest „Necrolust”, w pierwszej minucie powolny, ale przez dwie kolejne tempo wzrasta. Na samym końcu znalazł się „(Weird) Manheim Pure Fucking Armageddon” (na niektórych egzemplarzach intro tj. („Weird) Manheim” jest osobno). Spokojne intro na rozstrojonym fortepianie i akustyku, gdy milkną pojawia się gitara a później ciekawy riff i w tym momencie rozpoczyna się Prawdziwy Pieprzony Armageddon. Po chwili utwór staje się tak agresywny jak żaden poprzedni, Manheim wręcz niszczy perkusję swoim agresywnym graniem. W ten sposób rodzi się apokalipsa, w głowie słuchacz po tym kwadransie nie zostaje już praktycznie nic. Dobrze się składa, że materiał jest taki krótki, większa dawka była by po prostu ciężkostrawna, przynajmniej dla mnie, a tak mamy do czynienia z takim małym „pięknym” (o ile mówiąc o tym zespole możemy użyć tego słowa) krążkiem. Intra do utworów wcale nie robią wrażenia, że zaraz będzie ostro, jednak wolę takie zagranie niż jazda od początku do końca na najwyższych obrotach. Komu można polecić ten album? Na pewno fanom blacku nie trzeba, gdyż oni to pewnie znają, komuś kto chce poznać metal nie radzę, może go to chyba zabić ;). Miłośnikom ekstremy w muzyce chyba, a i tak krążek trafi tylko do pewnej grupy odbiorców. Nomen Omen, jeśli uważasz się za fana Mayhem to musisz posiadać ten krążek w swojej kolekcji.

PS. W niektórych edycjach jest jeszcze outro, niestety ja nie posiadam go na swojej płycie więc pominąłem go w recenzji.

Lista utworów

1.Silvester Anfang
2.Deathcrush
3.Chainsaw Gutsfuck
4.Witching Hour (Venom cover)
5.Necrolust
6.(Weird) Manheim
7.Pure Fucking Armageddon
8.Outro

Skład

Euronymous – guitar
Necrobutcher – bass
Manheim – drums
Maniac – vocals
Messiah – session vocals

Powrót do góry