TESTAMENT „Live in London”

TESTAMENT „Live in London” - okładka
Kraj: Stany Zjednoczone
Gatunek: Thrash metal
Strona zespołu: www.testamentlegions.com
Dobre utwory: A jest tutaj jakiś zły?
Długość albumu: 01:06:07



Pierwszy album koncertowy TESTAMENT w starym składzie przynosi nam ponad godzine dobrego, solidnego, energetycznego thrashowania.
Załoga Chucka Billy'ego prezentuje nam praktycznie wszystkie swoje klasyczne hity, począwszy od Over the wall a na Sins of Omission skończywszy. W zasadzie dobór repertuaru z pierwszych płyt wcale mnie nie dziwi – bo cóż innego mieliby zagrać ze Skolnickiem, jak nie stare sprawdzone killery? Mogliby zagrać jeszcze więcej killerów 🙂

Zespół serwuje nam czternaście klasycznych, znanych utworów spośród swojej dyskografii, i wiecie co? Ani jeden się nie zdezaktualizował. Żaden nie trąci myszką, a wręcz przeciwnie brzmią świeżo i energicznie. Żeby Was nie skłamać powiem nawet więcej, one brzmią po prostu zajebiście – niczym z regularnego albumu. Masywny sound triggerowanej perkusji, ostre gitary, i czytelny jak zawsze niesamowity głos Billego. To jest to! I choć sam Billy irytuje czasem ze swoimi gadkami (których i tak mało), albo niepotrzebnymy krzykami (jak ten z początku The New Order) to i tak w przeciągu tych czternastu kompozycji udowadnia, że w THRASHU jest najlepszym gardłowym.

Wracając do Chucka – dwoi się i troi, śpiewa czysto, nisko, wysoko, growlem, czyli tak jak zawsze. Forma Chucka jest zdecydowanie bez zarzutu, a jak reszta muzyków?
Pewnie, że nie zainteresuje was Greg Christian, czy też Louie Clemente (ależ on nudno gra!) tylko ON, TEN Alex Skolonick! Alex wypada przyzwoicie, a jego solówki brzmią wybornie i choć wygląda na staruszka (wygląda najstarzej z całego TESTAMENT) to i tak wie jak zachować się na scenie (czyżby scena go odmładzała?). Szczytowym momentem koncertu Alexa jest według mnie odegranie Sins of Omission, o tym jaką ten kawałek ma moc, niech świadczy choćby sceniczne zachowanie muzyków, a o szalonej publiczności już nie wspominając. Jak z pewnością wiecie, Sins of Omission zostało okraszone miażdzącymi partiami solowymi… i takimi też są na żywo!

Eric Peterson jak zawsze godnie wspomaga wokalnie Chucka, a czasem nawet robi to też Alex! Testamentowe chórki na Live in London wypadają całkiem sympatycznie, i w przyszłości życzyłbym ich sobie więcej. Podczas Londyńkiego koncertu na scenie pojawiło się dwóch perkusistów, jeden znany wszystkim jako oryginalny perkusista TESTAMENT – Louie Clemente który niby dobrze odgrywa swoje partie, a jednak i tak przynudza. I drugi, znany z EXODUS, świetny instrumentalista John Tempesta. Przyznam szczerze, że jako perkusisćie to właśnie styl gry tego drugiego odpowiada mi najbardziej, i choć obaj panowie odbębnili swoje partie tak jak należy, tak ten drugi wypadł zdecydowanie lepiej.

Wpadki? Raczej brak… albo w zasadzie… tak jest jedna. W trakcie słuchania czy też oglądania Live in London można odnieść wrażenie, iż głosy publiczności dogrywane są w studio… coś tam pewnie i tak było poprawiane, jednak nie jestem pewien czy czasem nie za dużo – zresztą wszyscy tak robią. Tak czy siusiak, nie przeszkadza to w oglądaniu tego jakże zajebistego koncertu.

Marsz do telewizorów!

ocena: 9/10

Lista utworów

1. The Preacher 04:10
2. The New Order 04:39
3. The Haunting 04:27
4. Electric Crown 05:40
5. Sins of Omission 05:24
6. Souls of Black 03:59
7. Into the Pit 03:06
8. Trial by Fire 05:17
9. Practice What You Preach 05:27
10. Let Go of My World 03:41
11. The Legacy 05:29
12. Over the Wall 04:52
13. Raging Waters 04:41
14. Disciples of the Watch 05:15

Skład

Chuck Billy – Vocals (1986-) (Legacy, Dublin Death Patrol)
Eric Peterson – Guitars (1986-) (Legacy, Dragonlord)
Alex Skolnick – Guitars (1986-1993, 2001-) (Legacy, Savatage, The Skolnick Trio, Trans-Siberian Orchestra as tour member)
Greg Christian – Bass (1986-1996, 2003-) (Legacy, HavocHate)
Louie Clemente – Drums (1986-1993, 2005) (Legacy, Gallery of Suicide)
John Tempesta (1993-1994, 2001-2005) (Helmet, Exodus, White Zombie, Prong, Black Label Society, The Cult)

Powrót do góry