KATATONIA „Sky Void Of Stars”

Napalm Records, 2023

Muzyka: Metal Progresywny
Strona internetowa: https://katatonia.com
Czas trwania: 50:38 (11 utworów)
Kraj: Szwecja

Z KATATONIA mam tak, że nigdy nie wypowiadam się o płycie bez wielokrotnego jej odsłuchu. Nagrania tego zespołu zyskują z każdą ponowną iteracją. Dlatego przed napisaniem recenzji włączyłem tryb „repeat” i wreszcie, po kilkunastu przesłuchaniach czuję, że chyba mogę się wypowiedzieć.

Od pierwszego wciśnięcia „play” słychać, że panowie podnieśli próg trudności wejścia w materiał. „Austerity” wita nas nieregularnym podziałem rytmu, który wcale nie przeszkadza w odbiorze. Daniel Moilanen na perkusji robi pierwszorzędną robotę. Wygrywa duże ilości uderzeń, które pomimo sporej złożoności pozwalają kiwać głową „na raz”. Jest też przebojowy refren – wszystko się zgadza. Płyta zaczyna się wyśmienicie.

„Colossal Shade” mógłby się znaleźć na „Night Is the New Day”. Prosty, pompujący rytm, sporo klawiszy w tle. Mnóstwo przestrzeni. Po zakończeniu pozostawia słuchasza w uczuciu zawieszenia. Utwór absolutnie inny od otwieracza.

„Opaline”, to kolejna zmiana klimatu. Utwór w stylu płyty „The Great Cold Distance”. W moim odczuciu bardzo „gotycki”. Słychać melancholię doprawioną wpadającą w uchu elektroniczną melodią na refrenie.

W „Birds” zespół przyspiesza. Zaczyna melodią w stylu PARADISE LOST, a sam numer jest bardzo „do przodu”. Przypomina ich dokonania z okolic płyty „Viva Emptiness”. Wyczuwam potencjał koncertowy. Nie dziwię się, że zespól wybrał go na singiel.

„Drab Moon” ponownie zwalnia. Klimat jest senny, oniryczny. Muzyka snuje się jak poranna mgła. Numer nie jest przebojowy, ale klimat powala.

„Author” ponownie wraca do średnich temp. Przez dużą część zwrotki zastosowany jest ciekawy zabieg, gdzie linia melodyczna gitary i wokalu jest identyczna (trochę jak amatorska taśma w „Szansa na sukces”). Prosty rytm, umiejętnie wpasowane pauzy, trochę „toolowatych” zagrywek. Kolejny numer, gdzie noga tupie, a głowa sama się kiwa do rytmu.

W utworze „Impermanence” gościnnie wystąpił Joel Ekelöf z SOEN. Byłem bardzo ciekawy tej współpracy, bo pana Joela poważam wielce. Dla mnie to jeden z najepszych numerów na płycie. Ładunek emocjonalny przygniata. Świetna linia melodyczna. Pierwszą część śpiewa Jonas, drugą Joel. Obaj robią to doskonale – każdy w swoim stylu. A solówka, to czysty majstersztyk. Numer jest bardzo balladowy z dużą ilością pogłosów na instrumentach, przez co sprawia bardzo przestrzenne wrażenie.

„Sclera” to średnie tempo z dużą ilością elektroniki. Przez cały czas mamy mało inwazyjne melodie w tle. Perkusja jest ciekawa i bardzo dyskretna. To kolejny numer, gdzie rytm wyznacza bardziej wokal niż perkusja. Rytmicznie zaczyna się robić dopiero w refrenie.

„Atrium” jest chyba najbardziej komercyjnym utworem. Melodia zostaje w głowie na długo. Czasem łapię się na nuceniu sobie refrenu. Pod linią wokalną fajną robotę robi dodatkowa melodia grana na gitarze. Kolejny singiel – i kolejny raz panowie trafili w hit.

Kończący regularną płytę „No Beacon to Illuminate Our Fall” jest dla mnie niczym potwór Frankensteina – numer poskładany z nieoczywistych połączeń części. Napięcie faluje, nigdy nie wiadomo co będzie dalej. Potrafi być mrocznie. Solówka jest bardzo ambientowa. Zakończenie to klawisze z dużą ilością pogłosu. Płyta kończy się niewypowiedzianą zachętą, to ponownego wciśnięcia „Play”.

Do rozszerzonej wersji płyty został dodany jeszcze bonus w postaci utworu „Absconder”. Rozpoczynający riff jest jednocześnie tym najbardziej chwytliwym, który pojawia się też na refrenie. Utwór ciężki, energiczny. Fajny dodatek.

Trochę się rozpisałem, ale o płytach, które mi się podobają mogę pisać dużo. Katatonia podeszła do tego albumu dosyć śmiało. Chcieli zrobić album ciekawy – taki trochę „The Best Of Katatonia”. Było to o tyle ryzykowne, że ich wcześniejsze dokonania były bardzo różnorodne. Różne tempa, różne odcienie metalu, mocne gitary, klimatyczne gitary, elektronika, gotyckie zacięcie – wszystko udało się tu upchać. I jak to się mogło skleić w jeden spójny album? Tutaj widać, że ktoś dobrze posiedział nad kolejnością utworów. Płyta nie nudzi się, bo faluje. Nie ma praktycznie dwóch podobnych numerów obok siebie.

Produkcja płyty stoi na najwyższym poziomie. Bardzo organiczne brzmienie z niesamowitą selektywnością. Z gąszczu pogłosów da się wyłowić każde uderzenie w instrument.

„Sky Void Of Stars” jest w mojej opinii płytą bardzo dobrą. Muzycy po raz kolejny pokazują, że na swoim podwórku nie mają sobie równych. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to płyta, która spodoba się każdemu, ale dla ludzi, którzy zainwestują trochę czasu na spokojne zapoznanie się z nią, ma wiele do zaoferowania.

Lista utworów:
1. Austerity
2. Colossal Shade
3. Opaline
4. Birds
5. Drab Moon
6. Author
7. Impermanence
8. Sclera
9. Atrium
10. No Beacon to Illuminate Our Fall
11. Absconder (Bonus Track)

Skład:
Anders Nyström – gitara
Jonas Renkse – wokal
Niklas Sandin – bas
Daniel Moilanen – perkusja
Roger Öjersson – gitara

Ocena: 8.0/10

Miejsce zamieszkania: Rzeszów, Polska. Zainteresowania / Hobby: muzyka, gitara i okolice, książki, filmy, programowanie, elektronika. Ulubione gatunki muzyczne: metal w każdej postaci, szeroko pojęty rock, elektronika, blues, alternatywa. Jeden z założycieli i gitarzysta zespołu Krusher.
Powrót do góry