ANTIQUE „Book One”

Muszę zaznaczyć na samym wstępie: długo słuchałem Antique. Naprawdę, przesłuchałem Book One co najmniej kilka razy, zanim zdecydowałem się napisać kilka słów na temat ich muzyki. Próbowałem przekonać się do tego, co gra ów zespół. Ale nie potrafię. Niestety.
Trudno właściwie stwierdzić jednym słowem, jaka to muzyka. Zawiera się w niej mnóstwo różnych inspiracji i odniesień, które osobno mogą się podobać, ale już połączone w jeden twór muzyczny, niekoniecznie. I tak, mamy wszechobecne niemal ślady fascynacji industrialem, szczególnie spod znaku Einsturzende Neubauten, ale także echa dokonań Laibacha. Te elementy błyszczą najjaśniej. Dalej, mamy bardzo sztampowe brzmienia wiolonczeli i innych instrumentów zwanych potocznie klasycznymi, tu niewątpliwie uzyskanych sztucznie z klawiszy. Brzmienia sztampowe, rozwlekłe, nudne i mało inspirujące generalnie. Co jeszcze, mamy wokal, który porusza się w dość skrajnych rejonach – raz kojarzy się ewidentnie z Aaronem z My Dying Bride, za chwilę przywodzi na myśl Ulvera z okresu The Marriage Of Heaven And Hell, by zaskoczyć, zadziwić i rozśmieszyć skrzekiem jako żywo identycznym do tego, jaki wydawał z siebie niejaki Gollum z Władcy pierścieni… I tak jest przez cały album. Bardzo monotonnie i mało ciekawie. Drobne fragmenty, które sprawiają, że słuchacz nadstawia ucha nie przesądzają niestety o jakości tej produkcji. To debiutancki album formacji – szkoda, że tak nieudany.

ocena: 1/5

Powrót do góry