YOSSI SASSI – Wywiad z kompozytorem i gitarzystą Yossi Sassi

„… nie ograniczam się do stylu (…) zrozumiałe jest, że ta różnorodność kultur i kontakt z tak wieloma wszechstronnymi gatunkami muzycznymi będą towarzyszyć mojemu procesowi komponowania (…) Moje kompozycje mają tendencję do łączenia Wschodu i Zachodu, akustyki i elektryczności, rocka/metalu z muzyką tradycyjną (…) Niektóre utwory z „Prediluvian” mogłyby być z łatwością utworami ORPHANED LAND, mają tylko trochę więcej tekstu, w pewnym sensie mogą być czymś w rodzaju „Mabool 2”. – Yossi Sassi

Cześć Yossi! Jak emocje związane z wydaniem nowego albumu „Prediluvian”?

Fot. Ami Bornstein

Cześć Paweł! Każde stworzenie jest jak „dziecko” i jesteśmy naprawdę podekscytowani, że „Prediluvian” będzie słyszany i odczuwany na całym świecie. To wyjątkowe dziecko z zupełnie nowymi 12 utworami i ma coś dla każdego z naszych fanów, zarówno miłośników rock-metalu, jak i miłośników muzyki akustyczno-wschodniej/orientalnej.

Podstawowe pytanie… Jak jest różnica pomiędzy „Prediluvian” a poprzednikami? Chyba będzie bardziej gitarowo, ale nadal wciąż orientalnie, progresywnie?

O tak – nadal bardzo orientalne. Wciąż progresywnie. Jednak na „Prediluvian” wróciłem do mojej gitary elektrycznej. Gram więcej riffów i sekcji rytmicznych niż, w porównaniu z trzema ostatnimi albumami – skupiam się na przykład na liniach Bouzouki. Rezultat jest przede wszystkim „cięższy”, a także bardziej zwarty – uwielbiam być jednością z sekcją rytmiczną!

Wygląda na to, że połączyłeś się na dobre z grupą THE ORIENTAL ROCK ORCHESTRA. „Prediluvian” jest trzecim albumem zagranym z tą orkiestrą… Pomijając fakt, że Twoja córka Danielle Sassi jest tam flecistką, to chyba dobrze się Wam razem współpracuje?

Orkiestra to coś, o czym marzyłem lata temu. Zawsze miałem wrażenie, szczególnie podczas grania setów na żywo, że istnieje przepaść między tym, jak muzyka jest odczuwana i wykonywana na żywo, a tym, jak jest nagrana, warstwa po warstwie. Zaczęło się od „Roots and Roads”, kiedy już na pewno wiedziałem, że jest tu podstawowy zespół, pełnoprawny zespół, z „dodatkowymi” muzykami na instrumentach takich jak flety Kanoon i Nay. Chciałem odejść od używania komputerów na pokazach. Chciałem uwolnić się od „kliknięcia” metronomu przy uchu perkusisty. Chciałem, żeby to wszystko było PRAWDZIWE. I – niezaprzeczalnie świetne. I doszliśmy do tego doświadczenia. Orkiestra Oriental Rock jest dla mnie i wielu, których znam, NIEZWYKLE WSPANIAŁYM przeżyciem. Może się podobać mniej lub bardziej, ale jest wyjątkowa i powalająca, niezależnie od gustu muzycznego i preferencji.

Poza tą całą grupą do współpracy zaprosiłeś także wokalistę Ross’a Jennings’a z progresywno-metalowej kapeli HAKEN. A zatem jakiś „metalowy akcent”, aczkolwiek znając jego śpiew – to delikatny. Jak doszło do tej współpracy?

Znam Rossa i przyjaciół z „Haken” od kilku lat. Występowali kilka razy w Izraelu, a my do nich dołączyliśmy, zarówno ja, jak i moja córka Danielle grająca na żywo na flecie z „Haken”, a także Roei, mój perkusista i skromny brat w muzyce, który towarzyszy mi od ponad 20 lat. Ross jest przede wszystkim przyjacielem i niesamowitym facetem. Naprawdę dobra dusza i świetnie się z nim spędza czas. Poza tym jest też jednym, jeśli nie TYM, najlepszym wokalistą ostatnich lat! Jest absolutnie zabójczy zarówno w studio, jak i na żywo. Jego występ jest genialny i wyjątkowy. Podziwiam jego głos i umiejętność pisania tekstów. To nasza druga współpraca studyjna. Ross napisał także i wykonał utwór „Reveal” z albumu „Illusion of Choice”.

Ponadto kolejnym gościem był jazzowo-klasyczny pianista Uriel Herman…

Och, utalentowany Uriel. Rzeczywiście, był „wisienką” na szczycie aranżacyjnych albumów. Kiedy skończyliśmy nagrywać cały album LIVE na wyspie Santorini w Grecji, wróciłem do Jaffy w Izraelu, aby zmiksować i zrobić dodatkowe instrumenty, takie jak Charrango, Saz, Yukalele itp. Pomysł połączenia Uriela, utalentowanego pianisty-wirtuoza, pochodzi od Lirona Schaffera – mojego producenta muzycznego, który wspaniale od ponad dekady nagrywa i miksuje wszystkie moje albumy i wiele moich pobocznych produkcji. Uriel dodał swoją magię do kilku utworów na albumie, a jego granie jest dowodem na to, że czasami wystarczą drobne poprawki, aby nadać piosence odpowiedni efekt i wartość.

A zatem… Czy Rock, Jazz i Muzyka Orientalna tworzą sedno kompozycji YOSSI SASSI?

Wszystko to i wiele więcej! Ha ha. Poważnie, nie ograniczam się do stylu. W „Oriental Rock Orchestra”, liczącej 9 członków – mamy DUŻO TALENTÓW do podziwiania i odkrywania. Niektóre osoby wywodzą się z jazzu/beebopu, trochę metalu, trochę tradycyjnej muzyki świata/tureckiej/egipskiej/marokańskiej, greckiej i nie tylko. Więc to naturalne, aby cieszyć się tą pulą talentów i odpowiednio komponować.

A co Cię inspiruje do tworzenia tak bogatej brzmieniowo, instrumentalnie i kulturowo muzyki?

Pochodzę z Bliskiego Wschodu, otoczonego wieloma kulturami, zapachami, kuchniami, smakami itp., więc zrozumiałe jest, że ta różnorodność kultur i kontakt z tak wieloma wszechstronnymi gatunkami muzycznymi będą towarzyszyć mojemu procesowi komponowania. Od wczesnego dzieciństwa miałem styczność z muzyką wielu narodów i kultur, która do dziś jest moją inspiracją.

Czy Twojemu komponowaniu przyświeca jakaś idea? Myślę, że swoją muzyką łączysz nie tylko Wschód z Zachodem ale i zwaśnione nacje Bliskiego Wschodu…

Moje kompozycje mają tendencję do łączenia Wschodu i Zachodu, akustyki i elektryczności, rocka/metalu z muzyką tradycyjną. Uwielbiam łączyć elementy z różnych gatunków i stron świata. Nie ma ścisłej idei, jest tylko przekonanie, że muzyka jest podróżą, doświadczeniem do odkrycia i pozwalam, by poprowadziło mnie do jej głębi.

Tytuł „Prediluvian” odnosi się do biblijnego przedpotopowego okresu… Jednak okładka sugeruje potop! Kto jest jej autorem?

Okładka jest wynikiem pracy wielu osób, grafików, artystów wizualnych, a także naszego menadżera Amira Rozanesa, który miał na myśli koncepcję wizualną. Zasadniczo Prediluvian oznacza „tego, który żyje przed potopem”. Koncepcja albumu odnosi się do okresu przed potopem, w kategoriach czegoś nieuchronnego, zbliżającego się czegoś globalnie złego, grzechów ludzi itp. Okładka pokazuje to jako rodzaj spojrzenia w przyszłość, rodzaj proroctwa, jeśli chcesz tak przyjąć. Przyszłość to oczywiście Potop – wynik wydarzeń, które miały miejsce wcześniej.

10.09.2016 Tarnobrzeg Saturblues koncert Yossi Sassi Band fot. Robert Wilk

Czy istnieje jakiś związek pomiędzy albumem „Mabool – The Story of the Three Sons of Seven” ORPHANED LAND a „Prediluvian”?

Tak! Jak być może wiesz, „Mabool” oznacza po hebrajsku „powódź”. Komponowałem Mabool od późnych lat 90-tych do początku 2000 roku i miałem to szczęście, że wyprodukowałem i nagrałem go z przyjaciółmi w „Orphaned Land” w 2003 roku, który był naszym pierwszym albumem wydanym w Century Media w 2004 roku. Mój ojciec śpiewa tam, jak to robił we wszystkich innych albumach. Mamy tam wiele progresywnych elementów w porównaniu do poprzednich albumów O.L. To dla mnie bardzo szczególna płyta. Kiedy zacząłem komponować „Prediluvian”, nadałem mu kryptonim „ROZDZIAŁ 6”, wiedząc, że chcę, aby był on związany z moimi korzeniami gitary elektrycznej, ale w nowym podejściu – to znaczy, to ten sam Yossi, to samo gitarowe granie sprzed ponad 20-tu lat temu, też uchwyciłem te same riffy i kompozycje w stylu „Orphaned Land”, które gałem w dziesiątkach i setkach kompozycji dla Orphaned Land. Niektóre utwory z „Prediluvian” mogłyby być z łatwością utworami Orphaned Land, mają tylko trochę więcej tekstu, w pewnym sensie mogą być czymś w rodzaju „Mabool 2”.

Czy widzisz jakieś podobieństwo obecnych cywilizacji do tych sprzed potopu?… Czyżby sugestia proroctwa?

Z pewnością. Myślę, że u podstaw cykli wydarzeń nie ma nic nowego pod słońcem. Historia się powtarza, tylko z nowymi nazwiskami i ludźmi oraz z inną technologią, ale bardzo podobnymi „wynikami końcowymi”. To trudne czasy dla ludzkości – kryzys klimatyczny, sytuacja na Ukrainie, skutki post-covidowe i nie tylko – wszystko to daje podobne odczucia „przedpowodziowej energii”.

Singlem promującym „Prediluvian” jest utwór „Vision Of Water”… Spośród 12 tracków wybrałeś akurat ten. Dlaczego?

Po prostu kocham melodię! Ha ha. Poważnie, czuliśmy, że ta piosenka jest bardzo naturalna jako pomost pomiędzy „oldschoolowymi” riffami z moich kompozycji w Orphaned Land, a nowym unikalnym brzmieniem Oriental Rock Orchestra. To dobra wizytówka tego, co dla Was przygotowaliśmy. A reszta albumu to podróż koncepcyjna, której słuchanie od początku do końca byłoby przyjemnością.

Fot. Ami Bornstein

I oczywiście do „Vision Of Water” nagraliście teledysk. To teraz mi powiedz, gdzie to nagrywaliście i co piliście, hahaha… Chyba była tam bardzo miła atmosfera?!

Po raz trzeci wróciliśmy do „Black Rock Studios”, gdzie nagrywamy w odosobnionej, wysokiej klasy rezydencji na wyspie Santorini w Grecji. Odrywamy się na jakiś czas od rutyny, tam śpimy, tam jemy, tam uczymy się muzyki i tam ją nagrywamy. Poważnie! Ludzie nie znali muzyki przed przyjazdem – większość faktycznej „nauki piosenek”, a także niektóre rzeczywiste kompozycje (wspomagane przez moją córkę Danielle, która skomponowała razem ze mną 3 piosenki) – to wszystko działo się samo na wyspie. Pijemy tam Raki, czyli rodzaj lokalnego trunku, do którego jako grupa zdążyliśmy się przyzwyczaić podczas wizyty w Grecji.

Czy planujesz inne klipy wideo do „Prediluvian”?

Tak! 13 marca opublikujemy tutaj nowy teledysk, drugi singiel z albumu, do utworu „ARMAROS FALL” z udziałem Rossa Jenningsa. Klip jest dość spektakularny! Wyszło naprawdę świetnie, mam nadzieję, że się spodoba.

A zatem premiera albumu już niedługo… Przed Wami pierwszy koncert promujący album, 30 marca w Tel Awiwie. Czy zdradzisz kto będzie suportem?

No, premiera się zbliża, 30 marca w Tel Awiwie. Spodziewamy się wyprzedanej sali i bardzo ciepłej i wspierającej publiczności! Naszym występem otwierającym będzie „Steroid Puppets”, trio Bena Azara o wspaniałej muzykalności, naprawdę surrealistycznym i współczesnym geniuszu instrumentalnym!

A kolejne koncerty?

Nie planujemy jeszcze koncertów za granicą, ale rozważamy kilka opcji, festiwale itp. Od Covid’u powrót w trasę był wyzwaniem, ale w tym roku czuję, że jest znacznie lepiej i w końcu „otworzyło się” zgodnie z oczekiwaniami . Mimo to nasz set na żywo składa się pierwotnie z 9 (!) muzyków, więc nie jest to coś, co można zagrać w każdym miejscu. Zobaczymy.

Na marginesie wspomnę, że będąc młodym Metalowcem lubiłem słuchać także muzyki orientalnej, etnicznej. Aż tu nagle w latach 90tych pojawił się ORPHANED LAND i zwalił mnie z nóg! „Oriental” Metal to coś niesamowitego! W pewnych kręgach jesteś określany pionierem Orientalnego Metalu… Czy muzyka Metalowa nadal jest w kręgu Twoich zainteresowań?

Dziękuję! Bardzo się cieszę, że to słyszę. Cóż, tak, mam poczucie bycia pionierem tego gatunku wraz z moimi przyjaciółmi z Orphaned Land, ponieważ szczerze mówiąc, orientalne melodie z późnych lat 80-tych i wczesnych 90-tych, kiedy zaczynaliśmy, były bardzo ograniczone i używane głównie jako „sztuczka” lub jednorazowe eksperymenty. Z moją muzyką z Orphaned Land, zarówno w rocku (solo), jak i metalu (Orphaned Land), wznieśliśmy się na nowy poziom z tym gatunkiem. Serce się raduje widząc tak wielu zwolenników, zespoły kontynuujące postępy i rozwój tego gatunku na całym świecie.

Fot. Omer Amsalem

Czy ostatecznie zerwałeś z ORPHANED LAND?

Opuściłem Orphaned Land. Tak. Nie jestem już aktywnym członkiem od 2014 roku. Skomponowałem i nagrałem „All is One” z zespołem w 2013 roku, odbyłem trasę koncertową z albumem, a potem zdecydowałem się ruszyć dalej. Kiedy założyłem Orphaned Land w 1991 roku, było to marzenie do spełnienia. I sen się spełnił. Kocham tam moich braci, Uri i Kobiego, a także Matana, Chena i Idana – i oczywiście – wszystkich byłych członków – zwłaszcza Mattiego. Ale poszedłem dalej. Zawsze myślę o teraźniejszości i przyszłości. Widzisz, po około 23 latach poczułem, że muszę wyruszyć w kolejną przygodę. Kiedy mówisz „tak” czemuś, mówisz „nie” wszystkiemu innemu, robiąc to. Musiałem więc ewoluować poza to, co miał do zaoferowania Orphaned Land specjalnie dla mnie. I zrobiłem. 9 lat później z 6 solowymi albumami, branymi pod uwagę do nominacji do nagrody Grammy, europejskie trasy koncertowe, „Top newcomer” Rock Hard Magazine, współpraca na całym świecie z Martym Friedmanem, Ronem „Bumblefoot” Thalem, Zaherem Zorgattim z Myrath, Mariangelą Demurtas, Rossem z Haken i wiele więcej – bardzo się cieszę z decyzji o opuszczeniu Orphaned Land. Niełatwy wybór – bo to był projekt mojego życia (!) – ale Najlepszy i słuszny wybór. Dla mnie.

O tak! W swoim życiu miałeś okazję zagrać z różnymi gitarzystami, chociażby z Marty Friedmanem czy Stéphan’em Forté. Jakiego gitarzystę cenisz najbardziej?

Jestem pokorny i szczęśliwy, że zostałem zaproszony do nagrywania i/lub dzielenia się sceną, a nawet trasy koncertowej z niektórymi z najbardziej niesamowitymi gitarzystami na świecie, od Marty’ego Friedmana (brat inspiracja – koncertowaliśmy razem, nagraliśmy kilka albumów i więcej rzeczy), Ron „ bumblefoot” Thal (mój szalony brat z innej matki, także graliśmy koncerty, w studio, mieliśmy całą twórczość), i dalej Steve Vai (graliśmy na żywo, dwa razy), Paul Gilbert itd. Moim najbardziej podziwianym gitarzystą jest Joe Satriani – którego poznałem i krótko „jamowaliśmy” razem. Grał na moim instrumencie muzycznym, który wynalazłem, na Bouzoukitarze.

W tym roku po Europie koncertuje Steve Vai. On ma swoje gitary trzygryfowe – Ibanez JEM Tripleneck i Ibanez Heart Tripleneck, a Ty masz swoją dwugryfową bouzoukitarę… Szczegóły instrumentu zawarte są na Twojej stronie internetowej. Ale czy możesz coś opowiedzieć o swojej bouzoukitarze, może jakaś ciekawa historia lub anegdota? Czy ten model jest projektowany na sprzedaż?

Bouzoukitara to instrument, który zbudowałem na swoje potrzeby wspólnie z lutnikiem Benjaminem Millerem. To jedyny w swoim rodzaju instrument będący hybrydą gitary elektrycznej, gitary akustycznej i buzuki (greckiej mandoliny). Łączy w sobie wszystkie 3 gitary z 2 gryfami i 1 korpusem z doskonałym dźwiękiem i jakością, co nie było łatwe do osiągnięcia. Grałem na tym instrumencie na ponad 100 koncertach w kilkudziesięciu krajach w ciągu ostatnich około 12 lat. Jamowałem też ze Stevem Vaiem, dokładnie na tej gitarze. Model nie jest na sprzedaż, ponieważ został stworzony na zamówienie głównie do moich potrzeb koncertowych – aby szybko i skutecznie przechodzić między akustycznymi, elektrycznymi i buzuki podczas grania na żywo. I oczywiście, żeby mieć mniej gitar w samolotach! Ha ha.

Yossi bardzo dziękuję za wywiad i, tym bardziej że po latach mogłem powrócić do Twojej muzyki (recenzując „Melting Clocks”), z którą pozostanę już na długo!

Dziękuje, Paweł! Naprawdę cieszę się, że śledzisz i wspierasz moją muzykę od tylu lat. Przesyłam pozdrowienia i uściski wszystkim naszym przyjaciołom i followersom na całym świecie – posłuchajcie „Prediluvian” i dajcie nam znać, co myślicie! Dziękuję!

https://yossisassi.com/
https://www.facebook.com/YossiSassi/

Miejsce zamieszkania: Parczew, Polska. Zainteresowania / Hobby: muzyka, dziennikarstwo muzyczne, religioznawstwo, orientalistyka, antropologia, psychologia, medycyna, socjologia. Ulubione gatunki muzyczne: przede wszystkim wszystkie gatunki Metalu, Hardcore'a, Progresywny Rock oraz Gothic, Ambient, Muzyka Klasyczna, Etniczna, Sakralna, Chóralna, Filmowa, New Age, Folk i czasem Jazz, Elektro, Muzyka Eksperymentalna, Alternatywna... Współtworzył magazyn & webzine Born To Die'zine jako Gnom.
Powrót do góry