DELIGHT „Eternity”

DELIGHT „Eternity” - okładka


To jest bardzo pozytywna płyta. To znaczy, ja nie jestem fanem kobiet w metalu, które potrafią tylko skamlać, ale jak już muszą, to niech to robią tak jak Paula Maślańska na „Eternity”. Chociaż, to nie wokalistka na szczęście jest punktem na którym skupia się uwagę. Na szczęście! Takim czymś jest fakt, iż zespół gra jak pieprzona nieźle zgrana rock'n'rollowa załoga. Gra ciężko, brzmienia jak na polski goth niszczą. Mogę tak na roboczo stwierdzić, że z tego typu kapel, w jakie obrodziła polska scena tworząc jakiś New Wave Of Polish Gothic Metal, to Delight ma najwięcej do powiedzenia. Grają prosto, ale trafia to do mnie. Ale żebym się nie zagalopował. OK., kupuję te wasze pomysły, ale sięgam po ten krążek z obowiązku tylko. Bo jest, przysłali do recenzji… i da się słuchać nawet. Chociaż znowu muzycy Delight nie odstępują ogólnej zasadzie dotyczącej tej sceny, a polegającej na tym, że nie ważne której kapeli z tej rodziny właśnie słuchasz, ważne byś miał wrażenie, że to wciąż ten sam numer. He, he… Można tu mówić o pewnej kompatybilności tych kapelek.

Moim ulubionym kawałkiem jest „Spring Day” aczkolwiek przeraziłem się słysząc dyskotekowy młynek na wstępie do numeru. Bardzo fajne wiosła. Podobnie „I Promise” – w końcu ktoś sieknął wiosłem! W końcu się do czegoś przydały dwie stopy w zestawie, o ile dobrze słyszę. Nienajgorszy jest ten kawałek przedostatni. W ogóle mocną stroną jest brzmienie perkusji połączone z barwą gitary i basu. Osobno nie są to rewelacyjne brzmienia, ale w całości realizator wykazał klasę umiejętnie mieszając aromaty i tworząc pikantną potrawkę… No tak, ale kapele tego typu mają takie nakłady na płyty, o których można tylko pomarzyć w podziemiu…

Natomiast mam taką uwagę. Czemu te piękne kobiety, takie mroczne i smutne i polsko-gotyckie nigdy nie wydzierają japy w kierunku mikrofonu? Ile można słuchać na płycie jęczenia i stękania? Ja chcę krwi!!! To jest muzyka metalowa do jasnej cholery! Nawet The Beatels kurcze się darli na mikrofon i to już na pierwszej płycie, którą robili bardzo, żeby się sprzedać. Wrzask jest ciszą! Za to kompletnie nie czaję takich miernotek jak „The Sun”. Wiem, że to się ludziom podoba, ale ja wolę jak klawiszowiec gra ciszą bardziej, a nie klepie nonstop jak potłuczony po klawiszach. Brrr… Nigdy tak nie chciałem grać. Kiedy słyszę tę samą palcówkę po raz sześćdziesiąty, mam ochotę przełamać prastarą zasadę „Nie strzelać do pianisty”. Tak więc możecie sobie kupić tę płytę. Możecie jej równie dobrze nie kupić. Ale radzę, wstrzymajcie się jeszcze, bo może coś lepszego się trafi w najbliższym czasie.

Stay kurcze cool i very muchos posęply.

Lista utworów

1.The Hand
2. Stained Glass
3. Requiem
4. Spring Day
5. Whale's Lungs
6. I Promise
7. The Sun
8. Outhereness
9. Wieczny Finał

Powrót do góry