DICKINSON, BRUCE „Tattooed Millionaire”

DICKINSON, BRUCE „Tattooed Millionaire” - okładka


W 1990 Bruce postanowił sobie odpocząć od Maidenowych dźwięków i nagrał z Janickiem Gersem i dwoma mniej znanymi kolegami „Tattooed Millionaire”. No i tu można się lekko zdziwić, gdyż „Milioner” jest bardzo oddalony od muzyki którą Bruce tworzył z Maiden, a często nawet od Metalu. Jest on…hm…Hard Rockowy. A wyprodukował go przecież sam Chris Tsangarides („Painkiller” Judasów i kilka Malmsteenów).
Album rozpoczyna się balladą (!) o tytule „Son Of The Gun”. Lekkie echa Bluesa mogą zdziwić co bardziej wrażliwych. A to dopiero początek! Drugim kawałkiem jest tytułowy. A tam? Lekkie amerykańskie granie? Ale jakie świetne!!! Apetyt rośnie w miarę jedzenia, a na trzecim utworze też nie można się zawieść. Autobiograficzny „Born In 58” jest kolejną mocną pozycją. „Hell On Wheels” już prezentuje się trochę gorzej. No ale taki „Gypsy Road” to już kawałek mdły i nudny. Ma w sobie coś z Led Zeppelin, ale nie mogę go strawić. Na szczęście „Dive! Dive! Dive!” potrafi poprawić humor. Fajny, melodyjny z Maidenowymi zaśpiewami a'la „Heaven Can Wait”. Bardzo przyjemny i wesoły utwór. „All The Young Dudes” to cover Davida Bowie. Ładnie zaśpiewany + świetna gitara Janicka. Dobrą passę przełamuje niestety „Lickin' The Gun”. To jest chyba najgorszy kawałek na płycie. Jest po prostu straszny. Słucham go naprawdę z wielką nieprzyjemnością :-). „Zulu Lulu” jest opowieścią o pewnej kobiecie. Całkiem ciekawą i zabawną opowieścią. Jeden z moich faworytów z tego albumu. Zamykający go „No Lies” kojarzy się bardzo z „Bring Your Daughter To The Slaughter”. Bardzo ładne zakończenie tej dobrej płyty. Ona mi się naprawdę podoba. Ale to chyba kwestia moich hard-rockowych korzeni :-).

Powrót do góry