MORTIS DEI „Landscapes – Demo”

„Landscapes” jest materiałem death thrash metalowym. „Landscapes” również jest już dosyć starym dziełem tego zespołu, bo aż z 1997 roku, choć tkwi w nim fenomen ponadczasowości. „Landscapes” jest materiałem dalece zróżnicowanym, dalece rozwiniętym technicznie i aranżacyjnie. MORTIS DEI tworzy pięciu muzyków, pięć oddzielnych instrumentów, a mimo wszystko współgrają ze sobą idealnie. Na tym materiale niema mowy o nieprzewidzianych zagraniach, wszystkie elementy współgrają ze sobą idealnie, cos jakby niepisana zasada symbiozy. Jeden musi istnieć, by istnieć mógł drugi. Materiał ten to przede wszystkim bardzo dobra gra nastrojów i uczuć, szybkie tempa idealnie są powiązane z masywnymi zwolnieniami, przez co materiał jest naprawdę mało wyczuwalny i mało przewidywalny. Za każdym przesłuchaniem jesteśmy w stanie odkryć jakieś novum. Nie ma w ogóle mowy o przypadkowości, wszystko jest zaplanowane, zresztą MORTIS DEI nie jest amatorem na deskach polskiego undergroundu. Mają za sobą ładnych kilka lat działalności, a co za tym idzie wiedzą, czego chcą i realizują to naprawdę rewelacyjnie.

Wszystkie utwory z „Landscapes” zaczynają się powoli, dość tajemniczo by po chwili kapela rozwinęła skrzydła. Po rzeczonych wejściach najczęściej następują bardzo szybkie wejścia, cos jakby zjazd alpejski w dół i na złamanie karku. Jak już wspomniałem wcześniej ich muzyka to rewelacyjna gra nastrojów. Każdy z poszczególnych instrumentalistów bardzo dobrze zna swój zawód, gitary stanowią bardzo dobry motyw przewodni, świetna ściana dźwięku przecinana popisowymi solami, zagranymi na mistrzowskim poziomie. Te sola to fragmenty nostalgii, mizantropii, powagi, bardzo dobre wyraźne i czyste ich brzmienie. Jak dla mnie mają one również heavy metalowe zabarwienie. Bas rewelacyjnie utrzymuje tempo, dobra techniczna gra i idealne współgranie z bębnami. Szybkie stopy i brak większych potknięć to domena Piotra Sztukowskiego, który zasiada za zestawem perkusyjnym, brawo. No i pozostaje nam jeszcze maestro Łukasz Kobusiński – gardło MORTIS DEI. Facet zna się na fachu. Jego głos jest raz suchym growlem, by za chwilę przejść w zawodzący śpiew, czyste deklamacje i wściekły jadowity krzyk. Muzyka tego zespołu nie jest pozbawiona smaczków, ukrytych elementów, które zauważamy dopiero przy uważnym przesłuchaniu „Landscapes”. Nie, które mogą być trudne do odtworzenia live, ale od tego są studia, by dopieszczać każdy fragment nagrywanego materiału. Tracks z wymienionego tu już wiele razy „Landscapes” są również dobrym setem koncertowym i dobrze prezentują się na żywo. Stwierdzam to z czystym sumieniem, gdyż zespół podesłał nam również swojego bootlega. I w tym miejscu chyba mógłbym już zakończyć, lecz nurtuje mnie jeszcze jeden problem. Mianowicie jak takie zespoły jak MORTIS DEI pozostają bez jakichkolwiek kontraktów fonograficznych. Jak dla mnie to wielkie niedopatrzenie, a może pech zespołu? Ja ze swojej strony zapraszam do przesłuchania „Landscapes” i niezwłoczne pisanie do kapeli.

Łukasz Kobusiński
Karpacka 39B/23
85-164 Bydgoszcz
POLAND

www.republika.pl/mortis_dei

Powrót do góry