NEOLITHIC „My Beautiful Enemy”

Warszawski Neolithic to kapela z tradycją. Powstały równo 10 lat temu, doczekał się już czwartego wydawnictwa – drugiego pod skrzydłami największej polskiej wytwórni metalowej, Mystic, która powoli acz systematycznie wyrasta na monopolistę świetnych kapel, notorycznie niezadowolonych ze współpracy z konkurencją, czyli Metal Mind, i przechodzących do Mystica właśnie. Pierwsze dwie płytki Neolithic wydawane były wiele razy w różnych formatach przez małe wytwórnie, z których część już nie istnieje (Loud Out Records) albo cienko przędzie (Morbid Noizz). Poprzednie wydawnictwo, mini LP Neolithic, początkowo został wydany tylko w formie kasety, a teraz wszedł w skład edycji digipak nowej płyty.
Muzycy Neolithic to również ludzie z doświadczeniem na polskiej scenie. Najważniejszy w zespole gitarzysta Kay znany jest chociażby z grania w Kayzen – pięknej zaiste kapeli, tworzonej głównie przez świetne dziewczyny…

Co gra Neolithic? Otóż jest to muzyka głęboko tkwiąca w tym, co zdarzyło się w metalu w latach 90. (nie mam tu rzecz jasna na myśli nu-metalu – z daleka ode mnie z tym badziewiem!!!). Na My Beautiful Enemy słychać sporo różnych inspiracji, lecz na szczęście obeszło się bez ewidentnych wpływów lub – broń Boże – kopii. W tym, co robi Neolithic wyraźnie da się wyczuć klimaty bliskie dokonaniom Sentenced i Moonspell. Sentenced z uwagi na charakterystyczne partie gitar i przede wszystkim wokal – bardzo melodyjny, ostry kiedy trzeba, łagodny, gdy klimat sprzyja. Najbliżej chyba Neolithicowi do Sentenced z czasów ich płyt Frozen i Down, chociaż na upartego można znaleźć odniesienia do bardziej melodyjnych i lekkich wpływów Crimson. Najbardziej kojarzące się z Sentenced kawałki to na pewno A Fire Inside oraz Love?.

Moonspell z kolei ze względu na klawisze, oczywiście. Bez obrazy, ale myślę, że chociaż tworzą one w utworach Neolithic fajny klimat i doskonale do nich pasują, to jednak stanowią najbardziej schematyczny element brzmienia kapeli. Kojarzą się z Moonspellem z czasów Irreligious przede wszystkim, kiedy ten zespół grał jeszcze mocną muzę. Szkoda, że muzycy nie pokombinowali trochę z parapetami – wtedy być może stworzyliby swój styl, nieco bardziej wyróżniający się z tłumu. Utwory a la Moonspell to: Falling Down i Darkness.

Ale generalnie nie jest źle. To, że słychać wpływy innych kapel, jeszcze o niczym nie świadczy. Neolithic gra rzetelnie – słychać, że chłopaki starają się zrobić coś swojego i chwała im za to. Świetna produkcja dopełnia wrażenia profesjonalnej produkcji.

Tu mała dygresja: jeśli chodzi o produkcję, to My Beautiful Enemy jest jedną z najlepiej wyprodukowanych płyt polskich, jakie ostatnio słyszałem. Obok ostatniego Behemotha, Vadera i Domain. Lubię, kiedy brzmienie jest klarowne i doskonale słychać każdy instrument – przede wszystkim dobrze zgraną perkusję. Zresztą, im więcej słucham kapel typu Domain, Dragon's Eye, Motorbreath, Dive 3d, Kayzen, czy Neolithic właśnie, tym bardziej mam wrażenie, że w naszym kraju nie ma chyba osoby lub instytucji, która potrafiłaby profesjonalnie wypromować te zespoły zagranicą. A przecież jest się czym pochwalić. Nie stawiam oczywiście tych kapel wszystkich w jednym rzędzie, lecz każda z nich gra na tyle fajną muzę, że spokojnie mogłaby konkurować z zachodnimi załogami. Jeden Behemoth i Vader wiosny nie czynią…

Podsumowując: My Beautiful Enemy to udana płyta. Jeszcze za bardzo – według mnie – słychać na niej przeróżne wpływy, ale nie rażą one. To duży atut. Polecam. Najlepszy numer: zdecydowanie kapitalny, mocny, klimatyczny Rebel!!!

ocena: 4/5

Powrót do góry