RUNEMAGIC „Requiem of the Apocalypse”

RUNEMAGIC „Requiem of the Apocalypse” - okładka


Otóż – nie potrafię sobie wyobrazić stanu, który opisuje tytuł płyty, ale cóż tam… Kolejny patetyczny i nic nie znaczący w historii metalu tytuł krążka. Zaraz po intro zaczyna się ostra jazda i tak jest już do końca materiału. Tak trochę pod MESSIAH, czy może SAMAEL + OBITUARY (w wolniejszych partiach – coś z ducha „The End Complete”), do tego jakieś skandynawskie naloty z bardzo klimatycznych doom blackowych płyt. Do tego dodaj sobie sola i partie a'la Satriani i trochę (ale elementarnie) jazzu – to jak na jedną płytę już sporo. Więc jeszcze jak się okaże po tym wszystkim, że mimo to płyta jest energetyczna, dobrze postawiona, zesząca i metalowa – to nie bądź specjalnie zdziwiony. Wystarczy na próbkę jak włączysz sobie ten kawałek zaraz po intro. Jak ci się spodoba, to cała płyta będzie dla ciebie w porządku.
Cholera! Jaki to jest styl? Nie wiem. Nie dbam. Muzyka jest świetna – a o nią tu chodzi przede wszystkim. Zesrasz się gwarantuję! Jest to jedna z ciekawszych i najbardziej intrygujących pozycji, jakie dane mi było słyszeć w ostatnich tygodniach.

Powrót do góry