JOEY TAFOLLA „Infra-Blue”

JOEY TAFOLLA „Infra-Blue” - okładka
Muzyka: Shred/ Instrumental rock
Strona internetowa: http://www.joeytafolla.com
Kraj: Stany Zjednoczone
Czas: 38:52
Dobre utwory: Six String Souffle, Crankenstein, V Jam 5



Joey Tafolla jest to człowiek, który wydał tylko 3 solowe płytki a znalazł się momentalnie w gronie najulubieńszych moich gitarzystów. O samym Joeyu wiele nie wiadomo, na początkowo grywał w Jag Panzer, później dzięki bogu zajął się solowym graniem. Szkoda, że zajął się także biznesem (jest właścicielem JTM Merchandise), ponieważ to znacząco wpływa na ograniczenie jego możliwości tworzenia, a jest czego żałować. Co mnie urzekło w jego grze? Przede wszystkim umiejętności połączenia ciepłej barwy gitary, shredowych pasaży, funkowych podkładów i pewnej dozy humoru.

Odnośnie samej płyty – jest ona dosyć dawna bo zrodziła się wtedy, gdy jeszcze sądziłem, że skoro gitara ma 6 strun to można z niej wydobyć 6 dźwięków. Jednak stopień jej rozpowszechnienia, a raczej jego brak, upoważnia mnie do zrecenzowania tego dzieła. Inaczej niż na debiucie sugerującym neoklasyczny kierunek rozwoju, na tej płycie mamy stricte Tafollowski styl inkorporujący cieplutką barwę gitary, pasaże w średnich tempach składające się z dużych interwałów, trochę prostego (ale nie prostackiego) basu i pianinko, które wie dokładnie w którym momencie ma się odezwać. Nie będę się rozpływał nad umiejętnościami, bo to jest wiadome samo przez się. Zatem konstrukcja płyty – większość utworów jest utrzymana w średnich tempach, co nie oznacza wcale, że jest nudnie. Znakomicie przedstawione jest żonglowanie dynamiką poszczególnych fraz, co przy pierwszym przesłuchaniu może zaskakiwać słuchacza, wszak perkusja jest raczej rockowa, nie mamy zabawy rytmem, nawet tempo jest od początku do końca utworu jednakowe, a jednak cały czas mamy wrażenie że jest inaczej niż było na początku. Co do charakteru samej gry – jest maksymalnie melodyjnie. Ta muzyka sama płynie, takie Kraken-Z-Vip czy Six String Souffle to praktycznie sama melodia. Na drugim końcu spektrum tematów plasują się choćby bardzo fajnie zaaranżowany utwór V Jam 5 zawierający wstawki z elektronicznej perkusji oraz zagrany na bluegrassową modłę Crankenstein. Końcówka też jest ciekawa – rolę intro pełni solówka Deena Castronovo znanego z podgrywania najlepszym shredderom. Płyta jest bardzo zwarta, skomponowana wg jednego stylu i wzorca, co wyszło na dobre całości. Nie można wyszczególnić jakichś lepszych, czy gorszych momentów, no poza solówką basisty, która mimo to, że fajna sprawia wrażenie wrzuconej tak „od czapy” do wcześniej stworzonej całości. Jednak nie jest to w stanie zakłócić odbioru całej płyty. Aha, i nie zwracajcie uwagi na glamowo-wieśniacką okładkę…

Płytę, a razem z nią samego artystę polecam każdemu miłośnikowi gitarowego rzemiosła, dla którego shred to nie tylko próby jak najszybszego zagrania „Lotu Trzmiela”

ocena: 8/10

Lista utworów

1. Infra-Blue
2. Six-String-Souffle
3. Wrecking Ball
4. Mississippi Mud
5. Kraken-Z-Vip
6. B.M.W.
7. V Jam #5
8. Violation
9. A Place in the Sun
10. Crankenstien
11. Romans 10:9 and 10

Skład

Joey Tafolla – gitary
Kee Marcello – gitary (gościnnie)
Jesse Bradman – keyboard
Mike Mani – keyboard
Mark Robertson – keyboard
John Onder – basik
Deen Castronovo – perkusja

Powrót do góry