FRONTSIDE „Absolutus”

FRONTSIDE „Absolutus” - okładka
Kraj: Polska
Gatunek: Metalcore
Dobre utwory: Martwe Serca, Wspomnienia Jak Relikwie, Droga Krzyżowa
Strona internetowa: www.myspace.com/frontside666
Długość albumu: 51:13



Wreszcie. Dopiero dziś przekonałem się do tego by w ogóle zabrać się za pisanie recenzji tego albumu, ale jak mniemam warto, tak jak warto mieć Absolutus na półce i codziennie w odtwarzaczu. No a jak, praktycznie od trzech lat ten krążek przynajmniej raz dziennie przewija mi się czy to na kompie, w aucie czy w plenerze – mam ten album ze sobą po prostu zawsze. Dość smutów i biadolenia, czas przejść do rzeczy. Na Frontside psy wiesza się od zawsze i na zawsze. Czemu? Przez teksty, przez szczerość, ale taką emocjonalną co prawda, temu też słyszy się truizmy, że ich głównymi odbiorcami to gimnazjaliści są, albo inaczej smutnawi studenci. Osobiście uznaję to za dobry żart, albowiem fanów Frontside doszukiwać można się w różnych grupach wiekowych, bo przede wszystkim liczy się muzyka, a do niej w przypadku sosnowiczan dopasowano integralne i wspaniałe teksty tworzące jedną całość. To niestety nie do wszystkich dociera, ale mówi się trudno, albo się to kocha albo i nie.

Intro, pełne szatana, idealnie nastrajające i przygotowujące na nadejście tego co właściwe. Czyli solidnej dawki metalcore'a, który idzie w parze z a jakże przebojowymi lirykami, które od pierwszego przesłuchania wwiercają się w mózg. Oczywiście, jeśli ktoś nie jest ortodoksem i ma na tyle dużo luzu i jaj w sobie, by spokojnie móc podśpiewywać sobie liryki na przykład Wspomnień jak relikwie. Do nich dojdę później. Martwe Serca mają chyba jeden z najnośniejszych refrenów w historii sosnowieckiej załogi, a w dodatku solo z ów utworu również należy do zajebiście dobrze zagranych. Daron wie co robić z wiosłem to też i na Absolutus trochę się tych solosów znalazło. Martwe Serca to song typowo o uczuciach, aczkolwiek niekoniecznie. Słowo uczucie w wymiarze albumu ma wiele różnorakich znaczeń, od gniewu, przez furię, nostalgię jak i smutek i typowy dół. Po prostu cała gama wszystkiego tego, co kłębi się w człowieku.

Nie ma chwały bez cierpienia to z kolegi utwór, który można zadedykować tym, którzy odeszli, jak i tym, którzy walczą, próbują przeciwstawić się temu co dzieje się w ich życiu. Nigdy nie złamiesz mnie? Z całą pewnością, bo bez walki nie można istnieć, pamiętajcie dążyć do celu – pełną parą. Jeszcze jedno, ta kompozycja to konkretny strzał między oczy, w dodatku mknący z prędkością konkretnego blastu, a to nie często zdarza się na albumie. Kontynuując, Mały sekret to faktycznie taki sekret. Utwór którego trochę się nie spodziewałem. Lekko odstaje od reszty, tekst niby w porządku, ale na żywo jest masa lepszych songów, które faktycznie można reprezentować. Chwała panu za solo Darona, które ratuje cały song. Dłuuugo nie mogłem się przekonać do tego numeru, no ale cóż, dziś nie przeszkadza mi tak jak jeszcze z półtora roku temu. To już coś co nie? He,he.

Dalej pierwsza na prawdę poważna kontrowersja całego albumu. Wybraniec to lajcik, to song dla panienek, który uwielbiam. Na prawdę bardzo emocjonalny tekst, o miłości oczywiście, o rozstaniu, o tym co czuje na prawdę mocno zraniony mężczyzna. Trudno się do takich rzeczy przyznaje, zwłaszcza płci męskiej, ale facet też potrafi przeżyć dół i załamkę, niezależnie od wieku chłop też ma uczucia i czasem potrzebuje by się wyżalić. Wybraniec to taki mały hymn, odskocznia, nie tylko dla gimnazjalistów. Serio. Trochę dziwnie mi tak pisać o każdym utworze z osobna, ale jakoś dziś mam taki mood by faktycznie to zrobić. Takie małe novum dla mnie ot, co.

Pod ciężarem milczenia oraz Manifest Wolności to metalcore'owa esencja Frontside. Czyste wkurwienie, breakdowny, szybkie świdrujące sola, zajebista praca Tomy. Generalnie szybko, konkretnie tak by faktycznie przypierdolić. Wielu zarzuca tej płycie brak jaj. Te dwa utwory ewidentnie udowadniają, że jeszcze panowie mają jaja i kumają jak jebnąć by pozostał po tym jakiś siniec. A to nie wszystko. Petardy zostały na koniec. Droga krzyżowa to mocarny, toporny, łamiący kark numer, który stał się ostoją każdego koncertu sosnowiczan. Świetna ściana śmierci na każdym gigu mniej więcej w połowie tego utworu była czymś czego do dziś się nie zapomina. Jednakowoż Frontside anno domini 2009 koncerty ową Drogą rozpoczyna, a nie serwuje w połowie. Ot, taka mała dygresja.

Nareszcie. Wspomnienia jak relikwie. To chyba największy hit albumu, jak i jeden z największych w historii grupy. Auman popisał się FENOMENALNYM wokalem w refrenie, co potęguje tylko i tak zajebiste wrażenie. Świetne melodie, sympatyczne solo na dzień dobry, konkretny całkiem szybki kawałek w dodatku ponownie o miłości. Tym razem temat ten został podany trochę żywiej niż poprzednio, ale i tak na tyle odważnie by budzić kontrowersje. No cóż, nie każdy chce słuchać o kwiecie miłości, który rozkwita w świetle uczuć he,he. Ja lubię. Uwielbiam wręcz. No i właśnie. W tym momencie następuje wspomnieć o czymś czego nie spodziewał się nikt. Absolutus sam w sobie jest inny, ale nie nudny i nie pozbawiony mocy jak mawiają, po prostu inny, to wyzwanie, w dodatku melodyjne i metalcore'owe, któremu udało się sprostać, ale jest coś co nie daje spokoju. Mianowicie Frontside zaserwował nam balladę. I to nie byle jaką, bo spokojną, bez rockowego instrumentarium. Coś ślicznego, ale ponownie budzącego skrajne emocje. Tekst Nieodwracalnego przemilczam, bo nie o wszystkim muszę mówić/pisać a samemu odbierać dane liryki. W każdym razie znów można ponarzekać, ale po co?

Teraz końcówka. Santa sangre oraz Piekło czeka to ewidentnie totalne koncertowe killery… które nie za często mogły zostać zagrane. Nie wiem czemu, dlaczego ale tak się nie stało. Co prawda, Piekło czeka zostało zaprezentowane kilkukrotnie, ale ten pierwszy, zdecydowanie mocniejszy i jeszcze szybszy tego się nie doczekał. Mawia się trudno, ale po cichu liczę, że kiedyś się to stanie. I jeszcze jedno. To ponownie dobry przykład na to, że Fronci mieszają tym swoim metalcore'm, zahaczając o deathcore – z czego w końcu słyną. Na koniec pozostał pełen blastów, ciężki jak cholera Dotyk przemienienia… song którego od początku nie lubiłem…. i dopiero po wielu miesiącach poznałem jego prawdziwą moc. Warto sprawdzić, albowiem to chyba najbardziej złożona i pogmatwana, przynajmniej rytmicznie, kompozycja.

Teraz o plusach. A tych znów jest nie mało. Wielkie brawa dla Aumana, który rozwija się z płyty na płytę. Coraz więcej czystych wokali, mocne niskie growle i inne tego typu wtręty to już jego domena. We wspominanych już wspomnieniach odwalił swoją dosłownie NAJLEPSZĄ robotę pokazując na co go serio stać. To wszechstronny wokalista, który sprawdza się i na płycie i na żywo. Pozazdrościć. Drugim i tutaj niewątpliwie niedocenianym bohaterem jest Daron. Solówki we Frontside nigdy nie były aż tak bardzo eksponowane, ani tak wykorzystywane. Teraz to coś bez czego nie można się obejść. Zajebiście konkretne partie Darona na Absolutus to tylko przedsmak tego co zaserwował na następczyni. Trzecim ale tym razem poza zespołowym bohaterem, a raczej bohaterami są wszyscy realizatorzy dźwięku, którzy czuwali nad tym albumem. Moc która bije od tej płyty poraża. Inny sound, bardziej klarowny, sterylny to mała rewolucja, ale za to jak to brzmi. Toya Sound Studio powinno się ozłocić za takie brzmienie garów bo tak selektywnych baniaków w Polsce jeszcze nie słyszałem. Po drugie brawa dla samego Tomy dla którego to pierwszy album z sosnowiczanami. Wpasował się, pokazał, że blasty mu nie straszne, że szybkie jak i średnie tempo to coś w czym czuje się zdecydowanie najlepiej. Dobry garowy to podstawa.

Na koniec o okładce. Ponownie Frontside lekko zaszokował, obrana konwencja oraz zmiany, które nastąpiły przy wydawaniu tego albumu to nowy rozdział w całej historii zespołu. Artwork zdobiący okładkę płyty kwiecisty… ale wciąż z szatańską nutką. Podsumowując – Absolutus to czołówka polskiego, nowoczesnego metalu, czy metalcore'a jak kto woli. Absolutnie najlepsza płyta 2006 roku wydana w tym kraju i zdecydowanie mogąca konkurować na zachodzie.

ocena: 9/10

Lista utworów

Preludium Absolutus
Martwe Serca
Nie Ma Chwały Bez Cierpienia
Mały Sekret; Wybraniec
Pod Ciężarem Milczenia
Manifest Wolności
Droga Krzyżowa
Wspomnienia Jak Relikwie
Nieodwracalny
Piekło Czeka
Santa Sangre
Dotyk Przemienienia

Skład

Mariusz „Demon” Dzwonek – gitara;
Dariusz „Daron” Kupis – gitara;
Wojciech „Novak” Nowak – gitara basowa;
Toma – instrumenty perkusyjne;
Auman – wokal

Powrót do góry