DEFILER „Pangaea”

DEFILER „Pangaea” - okładka
Gatunek: Deathcore/ Pissed Off <-- 😉 Strona: http://myspace.com/handslikeadisco Kraj: USA Czas: 24:35

Zacznę trochę inaczej niż zwykle. DEFILER to jedno z moich (właściwie to mojego młodszego brata) czołowych odkryć 2010, tuż obok UPON A BURNING BODY, które generalnie wyczerpują temat deathcore'u na ten rok. Ochów i achów w ich stronę leci co niemiara, zważywszy jednak na młody wiek muzyków oraz jakosć prezentowanego przez nich materiału – jak najbardziej słusznie. Chłopaki bardzo prostą i jeszcze bardziej brutalną muzyką szybko wdrapują się na wysoką pozycję wśród światowego core'u i ku radości mojej i wielu innych osób mają jeszcze mnóstwo ciekawych pomysłów do pokazania.

Pangaea to jedynaście bezpardonowo miażdżących swoim ciężarem uszy słuchacza utworów z czego dwa (intro i outro) to mówione minutowe wstawki, a kawałek tytułowy to trochę ponad 50 sekund ciężkiego mostka wprwadzającego odbiorców w klimat całego krążka. O hitach zwykle piszę pod koniec, ale co mi tam – czasem po prostu trzeba od czegoś zacząć. Cryomancer pośród wszystkich numerów z płyty błyszczy i świeci jak nowiutkie lampki choinkowe w zalewie bombek, cukierków i prezentów – heh. Nie ma w nim ŻADNEJ filozofii. Gitary obniżone do drop G#, breakdown na breakdownie i wgniatajacy w fotel wokal (wciąż nie wierzę, że Jake ma 17 lat) przez wielu porównywany do wokalu Phila Bozemana z WHITECHAPEL'a to w gruncie rzeczy wszystko. No może oprócz dwóch kultowych już tekstów, które, o dziwo, cytują nawet znajomi bywalcy imprez w klimatach Hardstyle Techno. Jak dla mnie jest to pewnego rodzaju fenomen. W tej chwili nawet nie jestem w stanie tego jakoś racjonalnie wytłumaczyć. DEFILER nie istnieje. Pewnego dnia budzę się rano i standardowo dostaję link – tym razem do video clipu. Sprawdzam i nie widzę i nie słyszę w tym nic odkrywczego – jednak odpalam go jeszcze raz, a później kolejny. Tkwię w takim stanie od miesiąca i nadal nic się nie zmienia. Zreszta z całą płyta jest tak samo. Play. Po około dwudziestu minutach – od początku. Aż człowiek zdaje sobie sprawę, że to już piąty czy szósty raz z rzędu przesłuchał Pangaea od A do Z, a raczej od intro do outro. Szczerze powiedziawszy, taki stan mi jak najbardziej odpowiada. Mogę tylko życzyć żeby wszyscy to poczuli. Na pewno przybliży ich do tego numer Ahzrukhal który przez 2 minuty rozpędza brutalną lokomotywę by na końcu trasy trafić na ścianę i eksplodować z olbrzymią mocą. Ostatnie 20 sekund to po prostu wokalna uczta wręcz ociekajaca zwierzęcą agresją. W ogóle tę płyte można nazwać małą encyklopedią zwolnień – wszystko do wyboru do koloru. Jeśli komuś brakuje pomysłu na breakdown, niech posłucha DEFILER'a, a dostanie olśnienia.

Ujmując to wszystko w skrócie – płyta Pangaea jest genialna w swojej banalności. Jeśli komuś jest mało niech szykuje się na kolejną dawkę ostrego grania. Minęło raptem półtora miesiąca od wydania tego krążka a DEFILER kończy już pracę nad kolejnym. Na ich facebook'owym profilu można znaleźć teaser w postaci trzyutworeowej epki – ZA FREE. Mocne 9 i po raz kolejny So make your fuckin' move bitch!

ocena: 9/10

Lista utworów

1. intro
2. pangaea
3. cardigan
4. hands like a disco
5. ahzrukhal
6. glowing one
7. obscurans
8. cryomancer
9. bribe for the ferryman
10. noctivigant
11. outro

Skład

Jake Pelzl- Vox
Nate Miller- Guitar
Patrick Mays- tempBass
Ethan Lewis- Guitar
Craig Led- tempDrums

Powrót do góry