ESQARIAL „Inheritance”

ESQARIAL „Inheritance” - okładka


Przekonywać nikogo, że ESQARIAL to dobry zespół, nie zamierzam. Głupi w swej ignorancji zasługują na piekielne czeluście i madejowe łoże. Poprzekomarzałbym się natomiast ze zwolennikami opinii, iż ESQARIAL gra techniczny death. Sranie tam… Techniczny tak, ale thrashor i to jeszcze z wpływami najlepszych kapel heavy. Ta energia,ten entuzjazm i motoryka – tego nigdzie indziej nie znajdziesz. Na przykładzie ESQARIAL warto też pokazać, jak ważne jest solidne brzmienie płyty – kurcze, mogą konkurować z tym uzyskanym przez TESTAMENT na „Ritual” oraz „The Gathering” oraz, może to dziwne, ale mi się kojarzy, ze specyficznym (odjąwszy klawisze) brzmieniem DREAM THEATER.
Słuchając takich produkcji, nawet zmierzły recenzent nie ziewnie z nudów, bo… tu się nie ma do czego przyczepić. Nawet jak się bardzo uprzeć. Po prostu płyta jest przemyślana, dopracowana i zagrana z wirtuozerią, a do tego muzyka brzmiąca, jakby była tworzona na niesamowitym luzie. „Ot tak, kurcze, w sumie to takie brzdąkanie…” – pewnie myślą muzycy z ESQARIAL, kiedy ja zbieram palce, kostki i stawy z podłogi i ścian po próbie zagrania czegokolwiek z tej płyty. Jeszcze zagrać to mi od bidy idzie spróbować, ale…. ta Inwencja! Kurcze, Wyobraźnia! Wpaść na takie pomysły, to już niestety albo trzeba dostać od Bozi, albo zamienić instrument na coś innego, a mniej stresującego. Np. mop albo talię kart… Jednym słowem – żaden z mioch ziomali, po tym jak im to puszczałem, nie bąknął nawet słowem. He, he… pewnie, kiedy słuchałem tej płyty pierwszy raz, to też miałem tak samo zjechaną w dół koparę…

Streszczając się – bardzo solidna produkcja i geniusz muzyków dały płytę atrakcyjną, którą rekomenduję wszystkim z czystym sercem i poczuciem spełnienia misji niesienia kaganka oświaty :- ) .Myślę, że każdy, kto lubi moc i ciężar w muzyce zakocha się w tym krążku. Ech, pomyśleć, co by było, gdyby polski rynek muzyczny był normalny… Gdyby gusty nie były spaczone wieloletnim tępieniem ich przez polskie firmy pseudo- fonograficzne.

To niesamowite, że i u nas rodzą się ludzie, co mają to coś, tę bożą iskrę w paluchach… A może lepiej rzec – pożogę? W sumie na płycie ESQARIAL wrzucili tak na sam koniec cover Hendrixa pod tematycznym tytułem „Fire”… Dobry Bóg sypie czasem ziarnem geniuszu także w polskie sioła. Myślę, że to wielkie szczęscie dla muzyków z ESQARIAL, że kiedyś się odnaleźli. Takie małe spotkanie typu hic et hoc. Po prostu są świetnie zgrani i niewielu muzykantów w tym kraju mogłaby sobie pograć z nimi jak równy z równym.

Powrót do góry