ERYTROSY „Delight”

Drugim albumem, słowackiej grupy uraczyło nas Metal Age. ERYTROSY serwuje nam na „Delight” brutalny, aczkolwiek surowy death metal. Osiem kompozycji tego albumu mieści się w regulaminowych 30 minutach. Bo przecież w takim czasie, najczęściej starają się wyrobić kapele spod znaku brutal death metal. No i dobrze, bo słyszałem, że od takiej muzyki można dostać pierdolca ha, ha. Nie złe lasowanie mózgu. Całość została zrealizowana w Apel Studio, dzięki któremu udało się zespołowi uzyska potężne brzmienie. Po pierwszych taktach otwierającego płytę „Broken Orgasm”, słuchacz niczego się raczej nie spodziewa, ale kilka sekund potem, uderza ono w ryło wybijając kilka zębów. Zresztą można się było lekko przyzwyczaić, iż kapele zza południowej granicy naszego kraju, przeważnie raczą nas dobrym, jeżeli nie bardzo dobrym brzmieniem swoich albumów. Swoją drogą, to z Apel wyszło kilka ciekawych pozycji. Kwartet, niemal cały czas utrzymuje swoje utwory w bardzo szybkim tempie, zwalniają chyba tylko po to, aby dać sobie, a nie słuchaczom odpocząć.
W ich muzyce pełno jest chaosu, zresztą tak potrzebnego temu rodzajowi ekspresji. „Delight”, w swojej strukturze jest albumem złożonym, którego nie da się opanować za pierwszym razem. Można powiedzieć, że zespół jest wymagający pod względem audytorium. Wydając drugi album w swojej karierze, należałoby przecież umieć określić to, co chce się osiągnąć. Dzisiaj już raczej nikt, ot tak nie wchodzi do studia, i nie nagrywa sobie albumów dla kilku dniowej, czy kilku tygodniowej zabawy gałkami sterowniczymi. Spotkałem się już z porównaniami grupy do sławetnego MORBID ANGEL, i przyznam, że coś w tym jest. Na pewno nie w takim stopniu jakby sobie tego wszyscy życzyli, ale pewne elementarne cząstki łączące oba te zespoły można na tym albumie odnaleźć. Miejscami nawet widziałby cechy wspólne z naszym rodzimym DEVILYN. Dzięki dobrej realizacji, wszystkie instrumenty są dobrze słyszalne, przez co widać, iż zespól gra ze sobą jakiś czas – dobre ogranie, no i lepsza współpraca ze sobą muzyków. Zapewne również dzięki temu, udało się zespołowi stworzyć materiał wysokich lotów. Smaku całości dodają ostre gitary, z wiercącymi się nieznośnie w uszach solówkami. Do garów i basu przyczepić się też nikt nie powinien, bo wszych jest na swoim miejscu. Głos wokalisty, jest dość chropowaty, i jednocześnie bardzo wyraźny. Czasami da się zrozumieć tekst bez patrzenia na niego. Reasumując, trupiego Oscara zespól pewnie jeszcze nie dostanie, ale nominacja do dobrej płytki już wysłana.

Metal Age Productions
P.O.Box 42
038 61 Vrutky
Slovakia

metal.age@mt.sknet.sk

Powrót do góry