WIELKA ORKIESTRA ŚWIĄTECZNEJ POMOCY – MOTORBREATH, HEY DAY, SERIOUS, DROPSY

Chyba chłopaki z MOTORBREATH wyjątkowo dobrze się czują w moim towarzystwie – wyciągnęli mnie bowiem na kolejny swój koncert, i to aż do Nasielska… I w sumie dobrze się stało, bo impreza była całkiem sympatyczna, i dosyć metaliczna…

Pierwszej załogi nie widziałem, ale wcześniej słyszałem ich próbę. Otóż, za górami za lasami, żyje w Nasielsku 11-latek, do którego na naukę gry na perkusji odesłałbym perkusistę ostatniej załogi, z którą grałem. Przecierałem oczy i to nie był sen. Podobno już w czasie występu, dołączył na jeden numer ojciec któregoś z nich, podobno gitarzysta Maryli Rodowicz.

DROPSY, to załoga proletaryacka, grająca reggae z elementami nowej fali. Grałem z nimi rok temu w Legionowie, i widzę, że mój osąd się nie zmieni. Bardzo fajnie potrafią rozkręcić drętwą publikę. To znaczy, żeby nie było, że tam fajka i bujamy się jak śnięci. Reggae w wykonaniu DROPSÓW, to coś w stylu hard reggae, tudzież reagae heavy, he, he, he… No ale perkusista chyba jakiś inny grał z nimi… Albo nie mogłem rozpoznać charakterystycznego, siłowego i motorycznego stylu gry, który bardzo mi się podobał rok temu.

SERIOUS, to z kolei zespół, który także grał z anmi koncert w Legionowie, ale których ja nie zobaczyłem wtedy w końcu, bo się zwijaliśmy ze sprzętem, bo się trafiła podwózka. Tu w Nasielsku, praktycznie u siebie, zagrali tak, że mi trampki spadły z butów. Stylowo to była taka spójna, choć może trudno w to uwierzyć, mieszanka hard core, thrash, z chwilami ostro grindowanym wokalem… To znaczy, ewidentnie zespół identyfikuje się z muzyką metalową, ale jakieś naloty core'owe wyraźne. Po ich koncercie pogadałem z nimi chwilkę, i dowiedziałem się, że planują już pomału wejść do studia gdzieś, gdzie będzie względnie nie za drogo, bo już nawet mają wyselekcjonowany materiał na demo. A więc powodzenia, bo bardzo zespołowo wyszedł ten zespół…

HEY DAY postawił na hard core. Ja nie lubię hard core w czystej ikrze, ale z tego, co mogłem usłyszeć, grali równo i cięto, w zasadzie benefis swój opierając na sporej ilości coverów. Publika się na pewno rozchuśtała…

MOTORBREATH grali tu dzisiaj gwiazdę wieczoru, i widać było, że są rozpoznawani. Dowody? Przyjechaliśmy na miejsce, wchodzimy, wnosimy sprzęt, i jakieś chłopaczki przy drzwiach do nas nieśmiało „Dzień dobry…”, no to im odpowiedzieliśmy chórem: „SIEMA!”. Odchodzimy, a chłopaczkowie wniebowzięci mówią do siebie: „słyszałeś, powiedzieli do nas siema”… Kiedy prawie na początku koncertu zagrali jakiś nowy numer z nowego materiału „Following The Fear”, ludzie troszkę się zgubili… Struty pyta: „ej Nasielsk! co jest?”, a spod sceny tłumaczące się głosy: „Struty, my jeszcze tego nie znamy…”. Czaicie? Rzeczone demko MOTORBREATH promuje w zasadzie od tygodnia gdzieś, a ci ludzie już mają wyrzuty, że jeszcze tego nie znają na pamięć. Poszły momentalnie wszystkie płyty, jakie chłopaki ze sobą przywieźli, a z których dochód był wrzucany na bieżąco do skarbonek WOŚP. Przy ostatnich sztukach dochodziło niemal do dramatów życiowych, niemal rozbijania więzi koleżeńskich… Nawet pani w sklepie spożywczym, coś słyszała o koncercie MOTORBREATH. Inną próbowałem ze Strutym zeswatać nawet, ale Struty taki twardy na scenie, jakoś szybko się zawinął. [mówiłem, że to opiszę! :)] Tak więc nie dziwię się, że chłopaki lubią tu grać. Niemalże kult jednostki i głód heavy w Nasielsku – radzę to zapamiętać wszystkim zespołom. Gig poszedł zwarcie i sprawnie. Muszę powiedzieć, że był to pierwszy ich koncert, który słuchałem na świeżym umyśle, i o dziwo, na trzeźwo to smakuje jeszcze lepiej… Heavy metal rules! Sprawnie, motorycznie i konkretnie w już specyficznym thrash'n'heavy metalowym stylu. Nikt tak nie gra jak oni. Muzyka, owszem była w tym wszystkim ważna, ale… Miło, że tu trafiłem. To strasznie miło. Okazja i w ogóle charitas. Ale jak zobaczyłem, jak chłopaki gadają zupełnie poważnie z jakimiś młodymi fanami KAT-a, żeby po prostu spróbowali napisać do Kostrzewskiego, że w Nasielsku ludzie marzą o koncercie KAT, bo jest tu wielu przyjaciół owego zespołu, i zapewniali, że „Romek to spoko człowiek i rzadko odmawia swoim fanom”, to musicie przyznać, że to był miły obrazek, czyż nie? Im zadedykowali potem na koncercie numer „Devil”…

Powrót do góry