OTWARCIE KLUBU METAL CAVE – HORRORSCOPE, HELLFIRE, CHAIN REACTION

„Metal Cave – jedyne takie miejsce w stolicy!” – te słowa bezustannie krążyły w mojej niewsypanej głowie, gdy wcześnie rano, leniwie spoglądałam na obywateli planety Ziemia, wygodnie usadowionych w autobusie zmierzającym do osady Warsa i Sawy.
Czegóż można było spodziewać się po nowootwartym klubie, który już na wstępie określa siebie mianem hegemona warszawskiej branży klubowej? Nie potrafiłam odpowiedzieć na te pytanie, ale w zamian wiedziałam jakie były moje oczekiwania, które właściciele lokalu wywołali automatycznie w momencie, gdy użyli- tak magnetycznego, a zarazem świadczącego o ogromnej pewności siebie- stwierdzenia.”Jedyne takie miejsce w stolicy”-a więc-powinnam poczuć się tam naprawdę wyjątkowo, napić się nierozcieńczanego wodą, 100% piwa, posłuchać naprawdę dobrych i dobrze nagłośnionych kapel, nie oczekiwać zbyt długo na kolejny zespół…wymieniać można by w nieskonczoność…, a co najważniejsze-wszystko to powinno być w niesamowitej oprawie, która głęboko zapadnie mi w pamięć…
Przyznam, że niewiele warszawskich klubów zasługuje na uznanie-w każdym zawsze znajdzie się jakaś niedoskonałość, która szpeci wizerunek całości …O ile w jednym lokalu nie odpowiadają ludzie, w drugim wystrój wnętrza, w kolejnym dopuszczają się profanacji browaru-w postaci addycji H2O- a co więcej żadają za ten boski nektar astronomicznych cen!!! Nic jednak nie odpycha tak bardzo, jak niskiej jakości sprzęt, a co za tym idzie-beznadziejne nagłośnienie koncertu i znaczne obniżenie możliwości odkrycia potencjału jakiegoś bandu… Skłonna jestem powtorzyć to po raz wtóry-doprawdy, nic tak nie boli jak niska jakość nagłośnieniowa sprzętu oraz słabo wykwalifikowany akustyk…aż czasem człowiek ma ochotę podejść do takiego i zapytać:”Dlaczego gwałcisz moje uszy taką tandetą???”…No, ale spuśćmy z tonu, bo w przypadku Metal cave nie ma żadnych obaw, jeśli chodzi o tę kwestię…Lecz dość tych słów wstępu! Przedstawienie czas zacząć!!! Wybiła 18.00…

Zgodnie z zapowiedzią organizatorów, otwarcie bram miało nastąpić właśnie o tej porze…Tymczasem, 35 min 20sek. spędzonych przed zamkniętymi kratami, podczas gdy spod ziemi, prosto z czeluści „metalowej pieczary”-wydobywają się dźwięki nie pozwalające na statyczność ciała-to zdecydowanie za długo, by przymknąć oko-tymbardziej, że było to oficjalne otwarcie lokalu…Najwyraźniej nie wszyscy wyznają zasadę „Czas to pieniądz”, a czasem warto- zwłaszcza w przypadku nowootwartych lokali…Na szczęście, zaproszone przez Kubę i Jacka
(organizatorów), zespoły zrehabilitowały moje oczekiwanie przed kratami :). Ale zanim o kapelach- wejdźmy wreszcie do środka! 🙂

Godz.18.35 -no i jestem… 🙂 Doprawdy mroczno tu, czarno, ogniście, iście piekielnie-aż się gorąco zrobiło 🙂 Sam lokal średniej wielkości, w piwnicznym stylu-ale za to z klimatem i poczuciem swojskości z metalową bracią, zasiadającą za drewanianymi ławami i stołami i popijającą złocisty nektar:) A właśnie piwo!!! Czas na test nr 1 🙂 Szukam baru…I nagle pośród tłumu ludzi dostrzegam las świec i barmanów-ciekawy pomysł na wyróżnienie rozlewni wszelakich trunków:) Energicznym krokiem podchodzę do baru i po krótkiej degustacji stwierdzam, że spożywam czystą, 100% boską ambrozję za 5 PLN….Tak tak, za jedyne 5 PLN…
Godz.19.00-na scenie pojawia się pierwszy zespół dzisiejszego wieczoru-Chain reaction- 4 kolesi z Warszawy i muzyka oscylująca między heavy/trash metalem. Szczerze mówiąc, niezbyt dobrze pamiętam zespół- ze względu na wokalistę, którego struny głosowe niekoniecznie wydawały właściwe dźwięki, a i muzyka lekko odpustowa i bez powera; choć odnotowałam, że niektórym się podobało…Muszę natomiast stwierdzić, że nagłośnienie i akustycy spisali się naprawdę nieprzeciętnie- fakt- gdyby nie sprzęt i jego operatorzy z pewnością nie wychwyciłabym tych wszystkich niedoskonałości w koncercie Chain reaction…Pocieszające jest to, że reszta wieczoru była fenomenalna!!!

Wprawdzie trochę trzeba było poczekać, zanim kolejna kapela Hellfire zjawiła się na scenie…lecz i tym razem organizatorzy wykazali się zaradnością i pomysłem. W trakcie przerw i przygotowań kapeli do występu, na scenie pojawił się pseudo-telebim, na którym wyświetlano videoclipy z metalowego kręgu fonograficznego lub emitowano fragmenty koncertów sławnych metalowych formacji. Tym sposobem czas mijał błyskawicznie, a i publiczność przyjęła ten pomysł z zainteresowaniem i aprobatą. Niektórym nawet wydawało się, że uczestniczą w wyświetlanych koncertach, w związku z czym odstawiali zamaszysty headbanging pod sceną bądź wydawali z siebie okrzyki „radości”…

Około godz. 20.00 na scenie pojawia się wreszcie Hellfire…Energetyczne dźwięki podbijały cały klub i wprawiały ludzi w oszołomienie…Muzyka tego warszawskiego bandu to naprawdę wybuchowa mieszanka szeroko pojętego heavy metalu!!! Zespół promował swój nowy materiał Requiem For My Bride i trzeba przyznać, że spotkał się z niezwykle dobrym przyjęciem publiki.
Kompozycje przemyślane, zadziwiający wokal- naprawdę chylę czoła wokaliście za iście 🙂 Hallfordowski falset- a do tego nienaganny ruch sceniczny, który porwał publiczność- niemalże cały klub poddał się dźwiękom przedzierającym się przez falujące włosy i kołyszące się ciała…Wydawało mi się, że patrzę na jakiś średniowieczny dans makabr- ludzie w transie, rozgrzewające do czerwoności dźwięki i ten mroczny wystrój wnętrza…Całość tworzyła niepowtarzalny klimat…, który osiągnął swoje apogeum w momencie, gdy zespół zagrał cover Judas Priest „Painkiller”…Moja wcześniejsza gwarancja jakości umiejętności wokalnych lidera Hellfire, zdecydowanie potwierdziła się w przypadku tego utworu-z całym przekonaniem- porządnie zaaranżowany cover!!!
Ale niestety, wszystko co dobre, szybko się kończy… Pocieszeniem może być fakt, że Hellfire weźmie udział w dwudniowym maratonie z okazji święta Halloween- w klubie Progresja w Warszawie w dniach 30-31 października (szczegóły na stronie http://www.hellfireband.com).

Około 21 z minutami…Kolejna przerwa, kolejne klipy, piwo…I czas na gwiazdę wieczoru HORRORSCOPE!!!!!

Przyznam, że wiele słyszałam o tej kapeli, miałam do czynienia z ich produkcjami studyjnym, jednak nigdy nie było mi dane, zobaczyć i usłyszeć ich na żywo-do czasu tego koncertu…Zespół, podobnie jak Hellfire, promował swój nowy krążek. Band powstał w 1997 roku, więc staż muzyczny stawiał muzykom nie lada trudne zadanie, z którego wywiązali się fenomenalnie!!! 100% perfekcji, profesjonalizmu połączonych z silnym, a zarazem melodyjnym wokalem przebijającym się przez mury potężnych gitarowych riffów, wzbogaconych o oryginalne a zarazem klasyczne partie solowe gitar- to zdecydowanie jak najbardziej prawdziwy obraz reprezentanta polskiej trashowej sceny- Horrorscope!!! Zespół zagrał idealny koncert- który przywołał wspomnienia z 4sierpnia 2003, kiedy to w klubie Proxima grał Testament. Nie pożałuję słów, że poczułam się niemal identycznie zdumiona występem kapeli wyrosłej w polskich realiach, jak byłam oczarowana weteranem światowego trasha- Testamentem!!! Wszystko za sprawą solidnych gitar, rytmicznej i sensownie zaaraanżowanej sekcji, brutalności przeplatającej się z melodyjnością, oszamiałającej reakcji publiczności i ponad godzinnego występu…

I tak zginął śmiercią naturalną-2 października 2004-sobota….Jednakże, wszystko, co się w tym dniu działo-głęboko utkwiło w mojej pamięci i jestem przekonana, że długo w niej pozostanie….Metal cave spełnił moje oczekiwania niemal w 100%… Mam nadzieję, że jeszcze tam wrócę przy okazji innego muzycznego wydarzenia…A rzeczywiście jest w czym wybierać-pub działa niezwykle intensywnie. Jego aktywność przejawia się w napiętym grafiku-można rzec, że niemal codziennie dzieje się tam coś wartego uwagi…Jeśli choć w minimalnym stopniu zainteresował Ciebie, Drogi Czytelniku, niniejszy artykuł i pragniesz poznać więcej szczegółów na temat „jedynego takiego miejsca w stolicy”, pozwalającego prawdziwie delektować się muzyką, zapraszam na www.metalcave.com…

Powrót do góry