HARDCORE BREATH VOL.20 – M+I+E+N+S+O; AMANDA WOODWARD

Kiedy usłyszałem, że w pubie Underground ma odbyć się koncert Amandy Woodward – srodze się zdziwiłem. Koncerty wprawdzie już się tam kiedyś odbywały, ale zazwyczaj były to spokojne, kameralne występy. W którym miejscu w pubie kapele core'owe miały zagrać – tego nie wiedziałem.

Spóźniony godzinę zdążyłem równo na koncert zespołu M+I+E+N+S+O. Był to debiutancki występ tej rzeszowskiej kapeli i byłem pozytywnie zaskoczony ich mieszanką hardcore’owej energii i etnicznego transu. W tradycyjnym instrumentarium złożonym z gitar, basu i perkusji, znalazł się instrument przypominający aborygeńskie didgeridoo (choć głowy nie dam co do prawdziwej nazwy tegoż). M+I+E+N+S+O świetnie wypadło w wolnych tempach – ich muzyka jakby nigdzie się nie spieszyła, powoli rozwijała, by nagle przywalić mocniejszymi partiami gitar. Wokal stanowił tam raczej uzupełnienie pracy instrumentów.
Wrażenie z całego występu – pozytywne. Na pewno mogę zaliczyć M+I+E+N+S+O do jednej z bardziej oryginalnych kapel, jakie ostatnio pojawiły się na rzeszowskiej scenie core'owej.

Amanda Woodward gościła Rzeszowie przy okazji 4 edycji Hardcore Breath, jednak nie dane mi było ich wówczas usłyszeć. A szkoda, ponieważ niewiele znam kapel, które potrafią zrobić tak srogie show, zachowywać dobry kontakt z publiką i jednocześnie technicznie trzymać poziom. Ogólne wrażenie? MOC! Niesamowita, emo-core'owa energia, sprawnie zagrane partie, charyzmatyczny, niemiłosiernie wydzierający się wokalista…
Niewielkie pomieszczenie o wymiarach zbliżonych szerokością do chodnika świetnie wpłynęło na atmosferę koncertu, muzykom najwyraźniej za bardzo nie przeszkadzało to, że stoją pomiędzy publicznością. Nagłośnienie nie było wprawdzie szczytem marzeń – wielu smaczków słyszalnych na płycie nie dało się wyłapać, jednak wszystko rekompensowała żywiołowość występu. Ich set składał się w większości z nowych utworów (czyżby zapowiedź nowej płyty?).
30 kwietnia Amanda Woodward zagrała ostatni koncert z ich trasy po Polsce. Pewnie nieprędko dane mi będzie zobaczyć ich ponownie, a szkoda. Z radością przyjąłbym kolejną dawkę takiej energii…

Powrót do góry