PARTY SAN 2006 – SIX FEET UNDER, HYPOCRISY, KATAKLYSM, MARDUK

Na drugi Week End w Sierpniu cieszę sie już szczególnie od paru lat. W tych dniach odbywa się Pielgrzymka do Death-Black Metalowej Mekki znajdujacej się w Bad Berka.
Niestety czwartkowego otwarcia Festiwalu nie było mi dane obejrzec, a szkoda. Z relacjii kolegów dowiedziałem się, że był to udany wieczór. ERODED, HELLUNAR, HATE, WATAIN i MASTER rozgrzali parotysięczną publiczność i dali „polizać krew” na nastepne 2 dni.
W strugach deszczu i oczekiwaniu na miło spędzony czas, przybyłem w piątek, w poludnie na miejsce dorocznej pielgrzymki. Piątkowy Festyn hałasu rozpoczęli KILLING SPREE. Hm… Melodyjny Death Metal z klawiszami, które trochę przypominały klimaty amerykanskiego NOCTURNUsa. Jednak zespołowi brakowało siły przebicia.

KAAMOS, następna Grupa pojawiła sie na Scenie. Dobrze zagrany Death Metal został owacyjnie przyjęty przez publicznosc. Bylismy swiadkami ostatniego występu w historii grupy, co doprowadziło do pewnego umiarkowanego temperamentu członkow zespołu na Scenie.

SEVERE TORTURE z Holandii zagprezentowali sie jako bezkompromisowy, brutalny Walec, miażdzacy wszystko co im na drodze stanie. Kto po nocnej, pijackiej eskapadzie się przy tych dzwiękach nie obudził, musiał być klinicznie martwy.

FALL OF SERENITY zastąpili DEW SCENTED, którzy ze wzdlędów personalnych musieli odwolac występ. Mój żoładek, domagał sie napełnienia go, wiec udałem się na sjeste.

DESTRÖYER666 miałem już zaszczyt na żywo ogladać, tak wiec w miare upływu czasu doszedlem do wniosku, że nie jest najbardziej udany Koncert australijskiej hordy. Przyczyną było złe naglośnienie, co jednak nie zniechęciło publicznosci okazać zachwyt i niekończace sie owacje. Muzyka i typowy z lat 80tych wygląd są nadal „in”.

TURISAS- ojej, na Scenie pojawili sie trolle z instrumentami w rekach. No cóż, kolejne popłuczyny z MOONSORROW? Chęć podrobienia LUMSK? Nie wiem. Cały koncert był nudny, absolutnie nie pasowal do Black-Death Metalowego Festiwalu, ale publicznosci się podobał. Mieli swoją radochę słuchajac dzwieków akordeonu, tamburyna i skrzypiec. Ostatnie 10 min. było jednak dla mnie farsą. Otóż finladcy trolle zaprezentowali Medley składajacy się z takich muzycznych hitów jak: Bonanza, Dallas czy Jingle znany z Eurovision de la Chanson. W tym momencie przyszło mi na myśl, że może oni już ćwiczą na przyszłoroczny Contest, by zasiąść na tronie, zdobytym w tym roku przez LORDI.

NIFELHEIM nigdy nie byli moimi faworytami. Na scenie pojawili sie
Sebastian Ramstedt i Johan Bergebäck. O, pomyślałem teraz będzie ciekawie, w koncu NECROPHOBIC to nie byle kto i miło z ich strony, że pomagają szwedzkim bracią. Ale co moje oczy widziały i uszy słyaszały można tylko krótko skomentowac: K……a m…c! Co to ma być? Nie, ten Koncert zasługuje na miano „Black Metal Comedy” roku. O ile moje oczy doprowadziły muskulaturę twarzy do grymasów zwanych śmiechem, o tyle proszę moje uszy o wybaczenie za zadane im cierpienia.

CRYPTOPSY, cóz za kontrast w stosunku do poprzedników. Balsam dla organow słuchowych, uciecha dla wzroku. Z zachwytem oglądałem wyczynania Kevina Weagle, Flo Mouniera. Cały zespól funkcjonował jak szwajcarski zegarek. To sie nazywa Precyzja!!! Razem z Szefem z hotelusześćsetsześdziesiątsześć, krok po kroku, trzęsąc głowami przesówalismy się w kierunku sceny, żeby być jak najbliżej tego wydażenia. Top Koncert!

ENSLAVED rzadko gosczczą na Scenach swiata, dlatego byłem szczególnie ciekaw co pokażą, co potrafią. I mimo lekko fałszujacego Backing Vocal,rzucili mnie na kolana! Jesus Christ, niesamowita Atmosfera, fantastyczne nagłosnienie i cały zespół w znakomitej formie. Pokazali jak uwieść muzycznie pare tysiecy zachwyconych fanów. Niestety ze wzgledów organizacyjno – technicznych został koncert o 10. min skrócony. Szkoda.

KATAKLYSM zapowiedzieli przed Festiwalem, że będzie z tego wydarzenia DVD. Intro i jazda…., ale… . Bylem jednym z niewielu, którzy po 3 utworach stwierdzili, że ten wystep nie należy do udanych. Sound był całkiem ok, ale było zbyt cicho. Przed scena rozpetało sie pieklo. Lekko rozczarowany i zmeczony, udałem sie na spoczynek. I podczas, gdy juz spałem grało jeszce tego wieczoru HYPOCRISY.

Sobotni dzień obudził mnie ulewą, która zamieniła pole namiotowe w pare hektarow błota. Małymi krokami z nadzieją, że nie zgubie butów w błocie, udałem sie w kierunku sceny , na której pojawili sie Black Metalowcy z AKRIVAL. Grupa wyróżniała sie od innych BM zespołów tym, że niemieli żadnych rysnunków i innych arcydzieł na twarzach i potrafili całkiem sprawnie się z ich instrumentami obchodzić. Dzien sie dobrze rozpoczął, pomyślałem.

MOURNING BELOVETH zostali ku memu zaskoczeniu dobrze przyjęci. Niestety nie jest to mój ulubiony rodzaj muzyki koncertowej. Na szczęście teren Festiwalu graniczy z malutkim „Lotniskiem” dla Szybowców, które sobie latały w powietrzu, a ja miałem co ogladać. Tylko owacje po parominutowych utworach Doom Metalowcow (a zagrali ich aż 4)przypomniały mi, że jestem na festiwalu.

ROMPEPROP ze swoją muzyką też niebardzo pasuje do koncepcjii festiwalu, ale holendrzy zrobili furore. Porn-Grind w ich wykonaniu był przekonujący, cała ta otoczka koncertu… Chirurg na Gitarze, Mumia na Basie… Ach była to swietna zabawa.

ROTTEN SOUND w przeciwienstwie do poprzednikow uraczyli nas Grindcorem. Owszem, było glośno, ale sluchałem tylko jednym uchem przy spożywaniu obiadu.

DESASTER jest od lat mile widzianą grupą nie tylko na „Podziemnych Festiwalach”. Także tego, sobotniego popołudnia zaprezentowali sie w dobrej formie, przenosząc nas ich muzyka w lata 80te. Niestety zabrakło czasu by zagrać wszystkie hity, ale wystarczyło go, żeby w brawurowy sposób zagrać „Troops of Doom” Sepultury.

SETHERIAL w porównaniu do poprzedników na scenie przekonali tylko najbardziej zagorzałych fanów. Nie jest to muzyka do grania na żywo. Zbyt monotonne dżwięki, nie było można odrożnić utworów od siebie. Black Metal, który niepasuje na scenę.

THYRFING, ponuro spoglądajacy na publiczność Thomas i reszta załogi sprawiała wrażenie zmęczonych po bitwie wikingów. Był to koncert, który mógł sie podobać, jednak miałem wrażenie, że była to czysta rutyna, a nie ochota „dać z siebie wszystko”.

ILLDISPOSED to kolejna grupa niepasujaca do festiwalu. Już po pierwszych dzwiekach udałem się na mały odpoczynek, który umiliłem sobie ciepłym jedzeniem i zimnym piwem.

NAGLFAR rozpoczeli wystep jak przez diabła opętani, nie zwracając uwagi na fakt, że siadło nagłosnienie. Wygibasy i grymasy twarzy wyglądały bardzo śmiesznie bez muzyki. Po krótkiej przerwie wzięli się do roboty i zachwycili. Kristoffer Olivius ubrany w długi skórzany płaszcz i dziwnymi ruchami sprawiał wrażenie, jakby był Robotem. Z pewnoscią ma bardziej pasujacy głos do muzyki niż jego poprzednik, jednak zachowywał sie dosyć sztywnie na scenie.

MARDUK, starzy znajomi w nowym wydaniu. Podobnie jak Naglfar w piekielnym tepie zagrany koncert. Mortuus darł sie jak poparzony, wywijał odwróconym, do kolan zwisającym krzyżem. Widac, że panowie pracowali nad sobą i prezentuja się, w przeciwienstwie do zeszłego roku jak żywioł.

SFU i TANKARD sobie darowałem, zawikłany w rozmowę w miłym towarzystwie.

Podsumowując nie był to najlepszy PARTY-SAN jaki miałem okazję widziec, ale tym razem najbardziej urozmajcony. Mimo „Szwedzkiego Potopu” zdecydowanie na festwalową czołówke wybili sie norwedzy z ENSLAVED i kanadyjczycy z CRYPTOPSY.
Już dziś cieszę się na nastepną pielgrzymkę.

Powrót do góry