FUCK THE COMMERCE 2007 – VITAL REMAINS, MONSTROSITY, DISBELIEF

Ostanie trzy lata były dla FTC okresem ciężkim. Z jednej strony przeprowadzki terenu w ostatniej chwili z drugiej strony nieprofesjonalne zachowanie byłych organizatorów wobec zaproszonych grup. W zeszłym roku festiwal niestety dobił dna w swojej burzliwej historii. Wszystko wskazywało na to, że po 9 latach należy FTC pogrzebać. Jednak los sprawił, że znalazł sie nowy organizator w postaci kultowego klubu K17 z Berlina, którego ekipa podjęła się trudnego zadania organizacji Gring – Death metalowego festiwalu co im się jak się pózniej okazało w pełni udało.
Teren festiwalu jest byłym lotniskiem na odludziu. Można zatem hałasować do woli, ale i tutaj okazało się, że organizacja była wręcz perfekcyjna. Każdy dzień rozpoczął się punktualnie o 13tej, a zakończył krótko po północy.
Trzydniowy maraton muzyczny rozpoczął w czwartek niemiecki FALLEN SAITS, który nie zainteresował na początku swoim programem publiczności. Pod koniec występu było już nieco lepiej i paru ludzi przybyło nawet pod scenę. Następnym zespołem, który pojawił się na scenie był czeski grindowy DESPISE prezentujący dosyć wysoki poziom w tym co grali. EPITOMY musieli odwołać koncert ze względu na wypadek jednego z członków grupy, zastąpili ich szwedzi z GODPHOBIA z udaną mieszanką Death-Thrash-Black Metalu, którego wokalista Svinto robił różne dziwne miny i grymasy. TOMBTHROAT zagrali dobry, brutalny i techniczny Death Metal jednak można było zauważyć, że publiczność nie była zbyt przyjazna takiemu stylowi muzyki i oczekiwała więcej grindu. Kolejnym Death Metalowym zespołem dnia był ARS MORTIS. Czwórka już w sile wieku panów bez basisty, ale z dużą dawką energii. Pierwszą niespodzianką dnia byli dla mnie WOJCZECH z Rostocka –Death Grindowa maszyna z bardzo dobrym brutalnym i nienawiścią wypełnionym koncertem. Zespół, którego nazwę muszę sobie zapamiętać.
Belgowie z PUNISHED EARTH nie wyróżnili się niczym specjalnym.O 20:15 na scenie pojawiło się duo VIRAL LOAD. Gitara plus perkusja, łomot, grymasy i czego oczekiwać od duetu bardzo statyczne zachowanie. Technicznie bez zarzutu, ale jako całość dość nudny występ. O wiele lepiej podobali mi sie koledzy z DEVOURMENT, którzy walczyli z problemami typu nagłośnienie, zbyt głośnym basem i różnymi dzwiękami i sprzężeniami.
Jako Headliner pierwszego dnia byli przewidziani DENIAL FIEND. Z różnych, nie do końca jasnych powodów zespół musiał odwołać występ na tegorocznym FTC. DENIAL FIEND zastąpili DISBELIEF. Już przed festiwalem dużo spekulowano i narzekano, że DISBELIEF jako headliner to kompletne dno, że nie ten format i klasa. Z pewnością nie łatwe zadanie dla samego zespołu i sam byłem ciekaw jak oni to zmajstrują. Teraz nastąpi godzina prawdy pomyślałem tuż przed koncertem. I nastąpiła. To jak się DISBELIEF zaprezentował na scenie było najlepszą odpowiedzią w kierunku wszystkich sceptyków i krytyków. Absolutnie genialny, zapierający dech w piersi koncert i dwa bisy oraz niekończące się owacje mówią same za siebie.
DISBELIEF – Set List:

For God
Navigator
Sick
When Silence Is Broken
Rewind it All
It’s Simply There
Between Red Lines
Misery
Ethic Instinct
To The Sky
The One
Falling Down
The Thought Produckt

W przeciwieństwie do pierwszego dnia, dzień drugi powitał nas bezchmurnym, słonecznym niebem, a muzycznie na pobudkę otrzymaliśmy porządną dawkę Death Metalu grupy PERVERSE. Dla niewyspanych prezencja grupy na scenie musiała być szokiem. Dwóch ludzi w maskach, wiszące nietoperze z trupimi główkami, perkusista siedzący tyłem do publiczności i spore problemy z perkusją, ale także dobra muzyka. Tak można krótko opisać występ polaków. BLASPHEMER z Włoch jak na wczesną godzinę sprawili dobre wrażenie. Nie tylko muzycznie, ale także fizycznie. Aby zagrać na FTC zamienili się nawet terminami z innym festiwalem i nie pożałowali, jak sami stwierdzili.I podczas, kiedy z nieba lał się żar na scenie pojawił się kolejny polski zespół SQUASH BOWELS. Starsi panowie dali takiego kopa w dupę, że aż hej. Potężna dawka energii połączona z techniką gry przekonała każdego przed sceną. Nowy wokalista XHubertX niesłychanie charyzmatyczny przypominał swym zachowaniem Jacoba Bredahla.
TORTURIZED z Magdeburga też zaprezentowali się z nowy wokalistą, którego zżarła trema. Koncert w moich oczach nieudany, a szkoda bo muzyka całkiem, całkiem…
GOLEM należy do tych grup, które błyszczą technicznym Death Metalem i są weteranami tej sceny w Niemczech. Niestety niczym się nie wyróżnili i wypadli bardzo blado. Jeśli można o kimś powiedzieć, że jest festiwalowym weteranem na FTC , to określenie to pasuje do JACK SLATER, którzy już 4 razy na festiwalu wystąpili, a że ich muzyka z komercją nie ma nic wspólnego udowodnili i tym razem z brawurą. Dobry koncert niedocenionego zespołu. Kolejnymi weteranami festiwalu i zarazem lokalnymi matadorami byli chłopcy z HARMONY DIES, którzy celebrowali i świętowali swój występ i to na najwyższym poziomie. Trzeba też dodać, że wokalista Christoph wchłoną niesamowitą mieszankę alkoholu w postaci piwa, whiskey i likieru ziołowego, po czym stwierdził k…wa, ale jestem pijany, a że nóżki też odmówiły posłuszeństwa, to i na capną na dupę. I po koncercie nie dało się ukryć faktu, że ziemia wokół niego zbyt szybko się kręci….
Na WACO JESUS czekała chyba większość przybyłych na festiwal i nie zostali zawiedzeni. Co za koncert! Tu pasowało wszystko. I kiedy w połowie koncertu zrobiono Beer Break podczas którego Shane Bottens i Johnny Baker niczym księża na mszy świętej rozdając wiernym opłatki wlewali w gardła spragnionych fanów 24 puszki piwa , atmosfera osiągła swoje apogeum.

WACO JESUS – Set list:
The War On Women
F- Sobriety
Filth
Butt Plugg
The Putrid Few (Ring Out Into)
A Daily Dose
Mass Pussy
Blasted
Science God (Fade Out Into)
PunchU In The Cunt
Cadaveric
Hatred Sustained
Strangled
Receptive
Respect The Fist

Holenderski SINISTER to legenda Death Metalu. Tak więc zapowiadał się niezły koncert, ale nic z tego. Dobrze zaczęli, ale techniczne problemy spowodowały ok. 10 minutową przerwę po której ze sceny wiało tylko nudą. Bez siły przebicia z wielką rutyną odegrali resztę programu, ukłonili się, podziękowali i poszli… Ponowie, to było wielkie nic.
SINISTER-Setlist:
Bleeding Toward…
Epoch Of Denial
The Grey Massacre
Sadistic Intent
Into The Forgotten
Men Down
Barbaric Order
Enslave The Weak
Altruistic Suicide
Reviving The Dead
Afterburner
Cross The Styx
To Mega Therion

Gwiazdą wieczoru w dosłownym znaczeniu tego słowa byli MONSTROSITY. Nie do wiary jaki olbrzymi krok do przodu zrobili muzycy z Florydy. I tutaj pasowało wszystko, brzmienie i Show. DeathMetal 1a. Szczególnie w ucho i ako wpadły wyczyny Mike Poggione i Lee Harrisona. Perfekcyjna współpraca!.
MONSTROSITY – Setlist
Remnants Of Divination
Firestorm
Final Cremation
Within Division Of Darkness
The Exordium
Rise To Power
Ceremonial Void
Suffering To The Conquered
Abysmal Gods
Spiritual Apocalypse
Destroying Divinity
Sacred Oblivion
The Angels Venom
Shadow Of Obliteration

Trzeci dzień rozpoczęli PITCHBLACK. Melodyjny Death Metal, grup jakich wiele. Cały koncert odbył się prawie bez publiczności. Old School Death Metal zaprezentował nam także INCUBATOR. Sprawnie, głośno, w sam raz na pobudkę. Następnym zespołem okazało się obłędne trio z komputerową perkusją, dziwnym wyglądzie i wulgarnym intrem w postaci mieszanki Rapu i Hiphopu po którym nastąpił prawdziwy atak na organy słuchowe. Muzyką tego nie można nazwać. Mieszanka Grindu, Industrialu i Noise. Wokalista grupy, po ściągnięciu maski przypomniał mi o moim byłym sąsiedzie, którego wywieziono do kliniki dla nerwowo chorych…. Po tak niecodziennym występie dzwięki przypominające stare dokonania Pungent Stench to prawdziwa ulga, a tymi uraczyli nas holendrzy z BLOODBASTARD. Niczego sobie… DARKSIDE to międzynarodowa grupa złożona z ludzi z Austrii, Słowacji i Włoch. Dali bardzo żywy koncert. SANATORIUM znowu odstraszyli mnie, tak wiec wykorzystałem ich występ na posiłek i mały, zasłużony odpoczynek, gdy nagle dotarło do mnie kolejne wulgarne i kobietom nieprzyjazne intro. Na scenie pojawili się fani porno-grindu, CUNTGRINDER z rannym w wypadku motocyklowym perkusistą. Jak na swój Handicap szło mu granie całkiem dobrze, jednak nawet najtwardsi porno-grind maniacy muszą się poddać swemu losowi i przedwcześnie przerwać występ. SINNERS BLEED yeah, to jest to, obłęd, precyzja, tempo. Przy takiej muzie, to nóżki same tańczą, a nieliczne owłosienie głowy powiewa w rytm na powietrzu. Metalowa duszo, czego chcesz więcej?
JAPANISCHE KAMPFHOERSPIELE (co za idiotyczna nazwa…)jest trudno do jakiegoś muzycznego gatunku porównać. W tej muzyce jest wszystko, death, grind, punk… W całości brzmi to ale bardzo ciekawie, a i widowisko które zaprezentowali było godne uwagi.
Na pożegnanie festiwalu dostaliśmy cukierek prosto z piekła – VITAL REMAINS. Mimo długiej trasy koncertowej w kościach cała piekielna ekipa była w dobrej formie fizycznej i odwaliła koncert jak się należy. Jedynie Damian miał trochę problemów głosem pod koniec Gigu, ale i to miało swój urok. Chociaż chętnie obejrzał bym całą akcję z Bentonem, trzeba Damianowi przyznać, że z jego Black Metalowym występem i nieco inną barwą głosu niż Benton swoje zadanie wykonał z brawurą. Nie zabrakło też plucia ogniem… W czasie koncertu zespół rozdał wśród publiczności parę koszulek, po koncercie wyszli do publiki się pożegnać i podziękować. Starczyło nawet czasu na krótkie pogawędki, a pan Suzuki uraczył nas także rodzajem rytualnego tańca zapaśnika Sumo…

Dziesiąty FTC Festiwal dobiegł końca. Jak już na początku wspomniałem, festiwal był pełnym sukcesem mimo wielu problemów z jakimi musieli się uporać organizatorzy.
Metal Centre dziękuje za miłą atmosferę i kontakt.

Zdjęcia z festiwalu znajdują się w dziale Galeria

Powrót do góry