OVERKILL „ReliXIV”

OVERKILL „ReliXIV” - okładka
Muzyka: thrash
Strona: http://www.wreckingcrew.com/
Dobre utwory: Love?, Old School



Zapodaję po raz n-ty nowy album weteranów z Overkilla i tak sobie myślę, że jak na kapelę, która od dwudziestu lat (w tym roku wypada rocznica debiutu) gra w zasadzie to samo – z pewnymi kosmetycznymi zmianami – trzymają wyjątkowo równy poziom. Oczywiście można powiedzieć, że przecież Overkill z Taking Over, Overkill z Horrorscope i Overkill z Necroshine to jednak inne granie – dobrze, ale trzon kapeli (DD Verni i Bobby Ellswoth) to dwie osoby, które doskonale spajają całość dokonań Overkilla. Poza tym szczerze mówiąc nie są to jakieś kompletne przepaści, bo da się zorientować, że Horrorscope i ReliXIV nagrała ta sama kapela. Także, prócz stylu, jakość poszczególnych krążków to już rzecz indywidualnego gustu, lecz przyznać należy, że Overkill nie miał tak naprawdę ewidentnie słabej płyty. To zjawisko nietypowe i godne naśladowania.
Anyway, ma być mowa o ReliXIV. Podszedłem do tej płyty odrobinę nieufnie, miałem bowiem świeżo w pamięci Killbox 13, która – przyznaję – mniej mnie zainteresowała, niż np. Bloodletting, ale może po prostu poświęciłem jej zbyt mało uwagi. Z ReliXIV postanowiłem inaczej, więc katuję ten album jakiś czas już i za każdym przesłuchaniem utwierdzam się w przekonaniu, że spokojnie mogę postawić go obok Necroshine, które – moim zdaniem – jest esencją tego „współczesnego” Overkilla, który był się zaczął mniej więcej od okolic W.F.O. i nadal takowym pozostaje. „Współczesny” Overkill to dla mnie klimat muzy z okresu I Hear Black plus większy nacisk na technikę, lepsze (bardziej właśnie nowoczesne) brzmienie, większa selektywność, być może jednocześnie odchodzenie od „szaleństw” wczesnego okresu na rzecz bardziej zachowawczego, lecz solidniejszego, konkretniejszego grania. Można tego wcielenia Overkilla nie lubić, lecz przyznać należy, że nagrywa ono interesujące płyty, czego przykładem Necroshine, Bloodletting czy ostatnia, ReliXIV. Oczywiście nie jest to poziom Horrorscope, bo wydaje mi się, że tego już nie przeskoczą, ale…
ReliXIV wydaje się początkowo taki typowy, przewidywalny. Ale z czasem okazuje się, że kawałki typu Within Your Eyes, Loaded Rack, Wheelz czy Play The Ace to w sumie fajne, overkillowe riffy i zaśpiewy – bez odkrywania Ameryki, bez rewolucji, ale w końcu nie tego oczekują fani. Jest w tym i power, i fajne pomysły, i tempa odpowiednie do machania dyńką. Jednocześnie mankamentem jest to, że ciężko wskazać wybijający się kawałek, są one niepokojąco równe, aż za równe w tym sensie, że brakuje takiego, który pociągnąłby album, czegoś w rodzaju Dead Man czy Forked Tongue Kiss na Necroshine. Bo przecież nie może tej roli spełniać umieszczony na końcu – kapitalny zresztą – kawałek Old School (taki bardzo ramonesowaty). Może Love?
Wiem, że być może zbyt bezkrytycznie patrzę na tę płytę, lubiąc Overkilla w całości, być może mam wypaczoną ocenę, ale co tam. ReliXIV ma swoje wady, nie jest idealne, z ostatniej overkillowej dekady na pewno lepsze jest Necroshine, ale myślę, że jeśli poznałeś już Overkilla, to niniejszego krążka ominąć nie powinieneś, a jeśli chcesz zacząć dopiero przygodę z kapelą, w sumie równie dobrze możesz zacząć ją od ReliXIV.

ocena: 9/10

Powrót do góry