IRON MAIDEN „The Number Of The Beast”

IRON MAIDEN „The Number Of The Beast” - okładka
Muzyka: Heavy Metal
Strona internetowa: http://www.ironmaiden.com
Czas trwania: 40:28



No i ca mogę powiedzieć o jednym z najważniejszych wydawnictw na heavy metalowej scenie? Jednym z największych osiągnięć legendy jaką jest Iron Maiden? Bez wątpienia jest to album kultowy, kamień milowy w historii ciężkiej muzyki. To na tym albumie zadebiutował wokalista, która wcześniej śpiewał w grupie Samson. Mowa tu oczywiście o człowieku imieniem Bruce Dickinson. Możliwości wokalnych tego pana nie muszę przedstawiać, gdyż chyba to nazwisko zna każdy. Pozostałych muzyków również nie muszę przedstawiać, Steve Harris to żywa legenda, człowiek który skomponował większość materiału, panowie Dave Murray oraz Adrian Smith grają ostre i melodyjne riffy, oraz wspaniałe solówki. Natomiast Clive Burr dudni że aż miło.

Rozpoczyna się od ostrego wstępu, który tworzy bass i perkusja. Zaraz po tym rozpoczyna się ostra jazda do przodu. To jest właśnie prawdziwy heavy, to jest właśnie prawdziwy Iron Maiden, a nie to co grają teraz. Wtedy w tych krótkich utworach było czuć ta pasję, było to coś. To właśnie znajdujemy nie tylko w tym numerze, ale na całym krążku. „Invaders” to kawał prawdziwego porządnego grania. „Children Of The Damned” to wspaniała ballada. W pierwszej części spokojna, grana za pomocą akustyków. Dopiero w refrenie słychać riff. Po drugiej minucie jednak zastępy „Dzieci Potępionych” rozpędzają się i zamieniają w to co w Iron Maiden tamtych czasów najlepsze, czyli wspaniałe solówki, riffy, które zostały później wiele razy kopiowane przez innych naśladowców. Niedaleko czwartej minuty Bruce daje wspaniały popis możliwości swojego głosu, śpiewając przeciągle (około 20sekund) „ooo”. Słucha siętgo znakomicie, a później jest jeszcze lepiej. „The Prisoner” rozpoczyna się od kwestią Patricka Goohan’a z serialu „The Prisoner”. Po monologu rozpoczyna gra perksuji, z czasem wchodzi riff i utwór się rozpędza. Całość jest tak zbudowana, że słuchacz ma wrażenie ciągłego biegu, ucieczki bohatera z więzienia. Wrażenie to we mnie potęguje jeszcze specyficzne, brzmienie perkusji około czwartej minuty, po prostu brzmi nieco „marszowo”. Ciężko mi to wytłumaczyć, ale ja tak to odbieram. Oczywiście i tutaj nie mogło się obejść bez wspaniałych solówek a basowe podchody Steve’a Harrisa dodają smaczku utworom. Kolejny numer „22 Acacia Avenue” rozpoczyna się spokojnym, nieco tajemniczym riffem. Później zaczyna się dziać coś więcej, by po chwili znów się uspokoić. Jednak chwilę później utwór się rozkręca na dobre i jedynie w okolicach czwartej minuty następuje pewne zwolnienie, jednak w ten sposób się ten kawałek nie kończy, później znów przyspiesza bo zakończyć się partią solową. Teraz przyszła kolej, na legendarny „The Number Of The Beast”, rozpoczynający się fragmentem z Apokalipsy Św. Jana. Zaraz po tym wchodzi riff i lekko zagubiony śpiew Bruce’a. Po minucie wraz z uderzeniami perkusji Bruce wydaje z siebie wspaniały okrzyk a zarz potem rozpoczyna się właściwa część „Numerku Bestii”. Ten utwór to jedno z największych osiągnięć zespołu, coś wspaniałego. Następny jest „Run To The Hills”, rozpoczyna się spokojnym wstępem na perkusji, po chwili wchodzi riff a zaraz potem wokal. Po około 50 sekundach utwór się rozpędza i zamienia się w istny galop. Ten numer niesamowicie wychodzi na koncertach, wystarczy posłuchać jakiejkolwiek koncertówki zespołu, aby usłyszeć jak cała publiczność śpiewa „Run to the hills, run for your lives”. Nie muszę chyba wspominać o doskonałych solówkach, co jak co ale duet Murray – Smith robi wrażenie. Niestety, dobre wrażenie psuje nieco wstęp do „Gangland”, perkusyjne intro jest jakieś takie bez wyrazu, nie m w sobie tego czegoś co ma wstęp do Run To The Hills. Na szczęście sam numer jest jak najbardziej ok. więc nie ma źle. „Total Eclipse” to numer, który ukazał się dopiero na reedycji krążka. Potężny i powolny wstęp jest tylko introdukcją do tego numeru. Około 40 sekundy zaczyna śpiewać Bruce i przez jakieś dwie minut utwór utrzymuje się w średnim tempie, jest lekko tajemniczy. Dopiero solo sprawia że „Total Eclipse” nabiera pędu, jednak wraz z zakończeniem się solówki odbywa się powrót do wolnego tempa, które utrzymuje się już do końca. Finałowym utworem jest „Halloweed By Thy Name”. Klimatyczny wstęp buduje wspaniały klimat. Dopiero po około minucie pojawia się riff a perkusja wybija miarowe tempo. Pół minuty później Bruce śpiewa acapella, podczas gdy instrumenty okazjonalnie „uderzają”. Po jakimś czasie utwór utrzymuje swoje średnie tempo, aż do czwartej minuty, gdzie pojawia się klimatyczna wstawka. Po niej utwór zamienia się w istną galopadę, szybko, ostro i do przodu. Bruce powraca dopiero po szóstej minucie, wspaniale śpiewając tytułowe słowa. Wtedy też utwór zwalnia tempo i w wielki sposób kończy tą nomen omen wielką płytę.
Zakończenie będzie krótkie, co można postawić kamieniowi milowemu heavy metalu? Co można postawić płycie, na której pojawiają się riffy, które później będą kopiowane przez masę innych zespołów? Wreszcie, co można postawić płycie, na której niemal wszystko jest dopieszczone (wyjątek-wstęp do „Gangland”). Odpowiedź jest prosta, ocena musi być bardzo wysoka.

ocena: 10/10

Lista utworów

1.Invaders
2.Children of the Damned
3.The Prisoner
4.22 Acacia Avenue
5.The Number of the Beast
6.Run to the Hills
7.Gangland
8.Hallowed Be Thy Name

Skład

Bruce Dickinson: Vocals
Steve Harris: Bass
Dave Murray: Lead & Rhythm Guitar
Adrian Smith: Lead & Rhythm Guitar
Clive Burr: Drums

Powrót do góry