ME AND THAT MAN – Wywiad z perkusistą, Łukaszem Kumańskim

„… (…) Na każdym z metalowych festiwali, które graliśmy bez problemu wpasowywaliśmy się z naszymi gębami (…) każdy koncert musi mieć swoją dynamikę (…) Będzie trasa, będą nowe odcinki. Cześć kurwa! – Łukasz Kumański

Cześć! W zespole jesteś od początku, więc wiesz kim jest „Me”, ale kim jest „That Man”?

Ded Menem może być każdy. Pierwszym był John i przy okazji koncertów w Polsce nim na chwilę się staje ale już przy drugiej płycie było ich jak wiadomo wielu i ta kwestia pozostaje otwartą w przyszłości. Może nim zostać David Vincent lub Ewelina Flinta nawet. Nie wiem, ale jest to w pewien sposób ekscytujące.

Fot.: Michał Kotarbinski

A jak w ogóle trafiłeś do ME AND THAT MAN?

Jak John z Nerem umówili się na współpracę to pech chciał, że pierwsza sesja demo miała się wydarzyć u mojego dobrego znajomego w studiu, Kikuta. Kikut mnie polecił (dziękuję) bo wtedy często razem działaliśmy, więc wpadłem, a reszta jest historią. Początki nie były łatwe, bo nie miałem pojęcia jak grać coś takiego i jak tylko zaczęliśmy to w słuchawkach usłyszałem głos Johna „co to za chujowy rhythm”?

Poprosiłem o czas, wyszukałem na yt jak się gra country, wróciłem do recording roomu i poszło wspaniale. Amerykańska historia wręcz.

Czy w zakresie komponowania gry na perkusji w ME AND THAT MAN masz dowolną rękę (i nogi)? A może dostajesz jakieś wskazówki, od Boga albo od Nergala?

Nazwał bym to drogą dowolnej ręki z sugestiami, z płyty na płytę jest ich coraz mniej natomiast Ner ma jakiś zarys tego jak to powinno brzmieć w całości i ja z wiekiem też się uczę co zagrać, żeby działało w piosence.

Czy współpraca z Nergalem jest wymagająca?

Czasem pod względem organizacji pracy. U niego wszystko jest po niemiecku, wszystko ma działać jak w maszynie i jak się przez to przegryzie to okazuje się, że wiele rzeczy to podejście później raczej ułatwia. Też nikt tu w bawełnę nie owija i jak ktoś coś spierdoli to nie ma czajenia się. Też chwilę nam to przegryzanie zajęło.

A z resztą jaki Ci się pracuje?

Czasem mało snu i trochę stresu, ale umówmy się, jeżdżę po świecie i spełniam marzenia. Ostatni sezon był absolutnie najlepszy ever pod tym względem, jeśli chodzi o ilość i jakość festiwali które zagraliśmy.

Wszyscy skupiają się na muzykach z kapeli, ale dla ME AND TAHT MAN pracują również inni ludzie! Począwszy od managementu, przez technicznych, a skończywszy zapewne na kierowcy… Czy opowiesz nam coś o tej niewidocznej strefie teamu ME AND THAT MAN?

Nawiązałbym do pytania wcześniejszego i dopisał kilka zdań na temat tego, dlaczego dobrze mi się pracuje. Bardzo ważnym faktorem jest ekipa. Nie będę pisał banałów o tym, że są tak samo ważni jak muzycy, to wszystko wiemy, ale poza tym, że są super pro na co dzień, mamy jeszcze zajebisty przelot. Atmosferę określiłbym jako rodzinną. Czasem ktoś na kogoś warknie, czasem pocałuje w czółko, ale ogólnie to pogarda. Po prostu kocham ich.

Za Wami mnóstwo koncertów, zarówno tych mniejszych jaki i ogromnych festiwali… Który z koncertów uważasz za nieudany, oczywiście interesują mnie szczegóły, hehe…

Chyba na trasie w 2017 w Teatrze Szekspirowskim. Byliśmy zajebiście nagrzani, żeby zagrać koncert życia w rodzinnym mieście i spierdoliło się w trakcie nagłośnienie. Coś pierdziało, przerywało itp. Mimo, iż problem został zażegnany to ciężko było wrócić do rytmu. Raczej myśleliśmy w połowie koncertu o jego końcu 🙂

A z kolei, który zapadł Ci w pamięci jako ten wyjątkowy?

Wiesz co, cały ten sezon trochę taki był wyjątkowy. Kilka festiwali które zagraliśmy było spełnieniem szczenięcych marzeń. Nie wszystkie były idealne, ale starałem się chłonąć każdą sekundę, przybijać piątki z idolami, jeść 4 obiady dziennie (bo za darmo) i pić ukochane piwko.

Myślę, że mógłbym wyróżnić Poland Rock ze względu na ilość ludzi pod sceną i atmosferę którą zrobili. Zero bufonady i telefonów w rękach. Dionizyjski szał. Duża rzecz to dla muzyka jednak.

Jak wiemy skład ME AND THAT MAN pochodzi z różnych źródeł muzycznych. Ale chyba koncertowo najczęściej kręcicie się wokół Metalowego środowiska?

To raczej z koneksji Nera wynika. Ekipa, która się nami zajmuje to w dużej mierze też ekipa odpowiedzialna za działania Behemoth. Na każdym z metalowych festiwali, które graliśmy bez problemu wpasowywaliśmy się z naszymi gębami i nie byliśmy traktowani jak outsiderzy. Na większości z nich grały też różne kapele niemetalowe więc totalnie no problem. Odbiór raczej znakomity łamany na świetny. Najlepszy dla mnie koncertowo rok w życiu.

Dla Ciebie muzyka Metalowa także nie jest obca…

Tak, wychowałem się na metalu w latach dziewięćdziesiątych, więc pierwsze kapele, w których zaczynałem to metal w różnych formach był właśnie. Obecnie trochę mam zmęcza na tego rodzaju muzyczną formułę i raczej nowości nie szukam, zresztą metal trochę taki jest i fundamenty tegoż od lat pozostają raczej niezmienne i nawet te nowe rzeczy brzmią raczej jak stare. Albo to się kocha albo ma w dupie albo przespałem jakiś moment i nie znam po prostu kapel, które pchają gatunek do przodu tylko raczej go podtrzymują. Jeśli jednak przespałem to przepraszam. Zmęcz na metal może mi przejść za dwa tygodnie lub nigdy ale metalowcem w około 30% cały czas się czuję, więc lubię sobie do sprawdzonych i kochanych bandów wracać. Mayhem, Darkthrone czy Emperor cały czas są aktualne. Z nowszych rzeczy bardzo mi Wiegedood podszedł. W tym całym pędzie to pewnie już uchodzi za stare. Co prawda przypomina mocno Mayhem z „Wolf’s lair Abyss” i można by wrócić do początku tej odpowiedzi, ale świetne riffy mają. Skurwysyńsko dobre riffy.

Wiesz, obserwuję muzykę Metalową od ponad 30 lat (nie mówiąc o tym, że obecnie można w każdej chwili sięgnąć po prekursorów, dinozaurów czy kontynuatorów tego gatunku) i zauważam, że obecnie są dwa trendy. Pierwszy to tak jak mówisz, który reprezentują kapele podtrzymujące ten gatunek (w jego klasycznych odmianach z każdego gatunku Metalu). A drugi trend skupia się wokół tendencji do dalszego poszukiwania czegoś nowego, do łączenia muzyki Metalowej, nie tylko w obrębie swoich gatunków, ale i z innymi rodzajami muzyki, często takimi, które nawet w (tolerancyjnych dla Metalu) latach 90tych nie były jeszcze do pomyślenia. Problem jest taki, że pośród przynajmniej dziesiątek tysięcy kapel (dostępnych od ręki w sieci) trudno coś oryginalnego wyłapać… Ale my nie o tym, rozpędziłem się…

 A jak w tym środowisku (Metalowym) odnajdują się John Porter, Sasha Boole i Wojtek Mazolewski?

Sasha super a John ma w sobie więcej mroku niż te wszystkie Furii podróby razem wzięte. Wojtek to nie wiem.

Wiosną z ME AND THAT MAN zagracie kolejne koncerty w Polsce. Czy już wiadomo, czy dołączy do Was Sasha Boole, który teraz dzielnie broni swojej ojczyzny?

Niestety sytuacja w dalszym ciągu nie pozwala na to by Sasha stanął z nami na scenie. Czekamy.

Fot.: Romana Makówka Photography

Niestety z tego co wiem, to w tym roku artyści (płci męskiej) z Ukrainy mają problemy z wyjazdem za granicę, o czym wspominał w swoim oświadczeniu Ukraiński 1914 odwołując trasę po Europie…

Ale John Porter potwierdził swoją obecność…

Tak, potwierdził.

Jak oficjalnie ogłaszacie, oprócz utworów znanych, zespół ma w planie zagrać też te, których nigdy na żywo nie graliście. Zdradzisz nam, o które kawałki chodzi?

Nie, nie zdradzę.

Czy będą z Wami na scenie jeszcze jacyś inni artyści? I nie mam na myśli suportu, który już został ogłoszony (IZZY AND THE BLACK TREES i WAVS)…

Nie wiem.

Dlaczego ta trasa będzie obejmowała tylko 6 polskich miast? Sądząc po wpisach na Waszym FB zapotrzebowanie jest również na inne miasta… Dlaczego akurat zagracie w Bielsko-Białej, we Wrocławiu, Gdańsku, Pleszewie, Krakowie i w bliskim mi Lublinie (!)?

Plan był taki, żeby zagrać w miejscach trochę mniej przez nas obleganych lub nigdy obleganych, a na te bardziej „tradycyjne” też za niedługo przyjdzie moment i zawsze jest ma nie dobry moment.

Są jakieś kawałki ME AND THAT MAN, które darzysz szczególnym uczuciem ze względu na grę perkusji? Może jakaś ekscytacja, a może wkurw…

Totalnie lubię grać zdecydowaną większość z nich, może dlatego że nie zwracam uwagi za bardzo na same partie perkusji a raczej na jej rolę i przede wszystkim piosenki. To smutne by było gdybym jakiś numer faworyzował tylko dlatego bo gram tam jakiś niezły fill.

A możesz porównać granie na perkusji w ME AND THAT MAN do grania w Twoich innych
projektach, o które zaraz też zagadam?

Zwracam uwagę na trochę inne rzeczy i role, które spełniam w każdym z nich są inne. W MATM każdy koncert musi mieć swoją dynamikę i pomimo prostoty piosenek staram się by każda zabrzmiała rasowo a to już nie jest takie łatwe. W Mulk i WB o wszystko musimy zadbać sami a w MATM muszę być tylko skupiony na tym, żeby wyjść i najlepiej zagrać, resztę ogarnia wspomniana już ekipa. To też wiele zmienia w samym podejściu do zagadnienia. Jeśli chodzi o samo granie to technicznie każda z formacji wymaga zupełnie innego podejścia i trzeba się sekundę przestawić i wejść w tryb, ale zazwyczaj nie jest to działanie symultaniczne i trwa sekundę.

MÙLK… Nagrywacie drugą płytę. Czego fani tej nietuzinkowej szeroko pojętej muzyki rockowej mogą się spodziewać?

Właśnie kończę miksowanie materiału i zaraz wychodzimy z tym szajsem na świat. Płyta wyszła nam totalnie inna i więcej zdradzał na razie nie będę. Zaraz wyjdzie pewnie singiel. Dwa lata spędziliśmy na znalezienie swojej muzycznej formuły i chyba udało zrobić się coś oryginalnego. Hybryda punka, rocka, hip hopu i muzyki progresywnej. Dużo lepsza i dwa razy bardziej pojebana płyta. Jestem totalnie podekscytowany i nie mogę się doczekać aż wyjdzie to do ludzi.

Z MÙLK dalej będziecie pod skrzydłami Mystic Productions?

Tak

A najbliższe koncerty z MÙLK?

Chcieliśmy najpierw mieć domknięty materiał więc zaraz będziemy też działali w tej materii. Chcemy zacząć ASAP i jak najwięcej.

Nie umniejszając MÙLK, PROGHMA-C to już zdecydowanie bardziej moje klimaty… Ale chyba coś ucichły?

Nie mamy już chyba serca do tego. Kilka lat temu nagraliśmy materiał z Patrykiem Zwolińskim na wokalu i mam nadzieję, że w końcu uda się go wydać. Każdy dawno zajmuje się czymś innym i nie sądzę, że rozkręcimy temat. Może kiedyś coś nagramy jeszcze, może nie nagramy.

WHY BOTHER? Niby muzycznie z innej beczki, ale równie dość niekonwencjonalnie… (https://whybother666.bandcamp.com/)

Ten twór trochę nasyca moją chcicę na mocne granie. Proste, ale chyba niebanalne piosenki cudownie sprawdzają się na koncertach. Nakładamy sukienki, chlejemy i siu. Polecam z całego serca. Niektórzy określają to jako Noise Punk, ale ja osobiście niewiele w tym z tego słyszę. Gramy głośne piosenki.

Jakieś projekty pominąłem?

Ścierwo (https://scierwopunk.bandcamp.com/album/ep) i HaKaeL (HKL). Pierwsze to crust punk ze szkalowankiem w tekstach a drugie to bardziej tylko projekt, gdzie zdarza mi się zaśpiewać a w zasadzie razem zrobiliśmy jedną piosenkę i pewnie coś tam wjedzie kiedyś od nas.

Masz jeszcze czas na spanie?

Mam, ale cierpię na bezsenność. To też na papierze wygląda na bardziej demoniczne niż w zasadzie jest. Nie gramy regularnie prób jak wiele kapel. Chwilę przed koncertami lub nagraniami wystarczy. Ja przecież prowadzę też swoje studio nagrań, produkuję, nagrywam i miksuję ludziom piosenki.

Fot.: Romana Makówka Photography

Co ma takiego w sobie Trójmiasto, że powstają tam takie kapele, mam na myśli eklektyczne, nietuzinkowe, z preferencjami do mieszania różnych stylów? Podobnie jest w Krakowie, ale mam wrażenie, że tam raczej wszystko kręci się wokół różnych gatunków poezji wplatanej w przeróżne muzyczne ramy… To tutaj jakbyście brali zupełnie inny rodzaj psychostymulantów, hahaha…

A nie wiem, jak jest w innych miastach i mam nadzieję, że nie chodzi ci o skansen zwany trójmiejską gitarową alternatywą 🙂 Ostatnio przyglądam się naszej scenie około Jazzowej i dość dobrze to wygląda. Jest tam wielu zajebistych muzyków, którzy dobrze kombinują. Mamy kapele typu Immortal Onion czy np. Lasy gdzie jest niezła napierdalanka i ściąga to wielu młodych ludzi na koncerty czy Jamm session. Imponuje mi to, że przecież wcale nie najprostsza muzyka ma swoje odbicie we frekwencji.

Nie, nie miałem na myśli trójmiejskiej gitarowej alternatywy, tylko ogólnie zapytałem… Zmiana tematu… Nauką gry na perkusji zajmujesz się zawodowo… Gdzie można zapisać się do Ciebie na lekcje?

Nie mam już więcej czasu na uczenie kogoś regularnie, ale jak coś, można się odezwać i mogę pojedynczą lekcję przeprowadzić online lub w Gdańsku.

Jesteś polskim endorserem talerzy firmy Istanbul Agop. Masz jakieś zobowiązania?

Zobowiązaniem jest gra na tych talerzach 🙂 A po prawdzie są to świetne instrumenty. Btw ostatnio dostałem do rąk zestaw z nowej Formuły Istanbul Xist dry gdzie nie mamy do czynienia z talerzami najwyższej półki cenowej a brzmiącej totalnie pro. Co prawda dość specyficzna formuła i nie dla każdego, ale absolutnie zachwycająca brzmieniowo.

A czy wciąż nagrywasz epizody do „Muzyczne podróże” na FB?

Będzie trasa, będą nowe odcinki. Cześć kurwa!

Kto zna „Muzyczne podróże” ten wie o co z tym chodzi! Hahahaha… Banalne, ale bardzo ważne pytanie dla fanów ME AND THAT MAN… Kiedy kolejny album?

Zaczęliśmy dłubać nowe szkice właśnie i więcej teraz nie powiem.

I dzięki za wywiad! Ostatnie słowa pozostawiam Tobie…

Dzięki za zaproszenie i wpadajcie na koncerty!

https://www.meandthatman.com/
https://www.facebook.com/meandthatman

Miejsce zamieszkania: Parczew, Polska. Zainteresowania / Hobby: muzyka, dziennikarstwo muzyczne, religioznawstwo, orientalistyka, antropologia, psychologia, medycyna, socjologia. Ulubione gatunki muzyczne: przede wszystkim wszystkie gatunki Metalu, Hardcore'a, Progresywny Rock oraz Gothic, Ambient, Muzyka Klasyczna, Etniczna, Sakralna, Chóralna, Filmowa, New Age, Folk i czasem Jazz, Elektro, Muzyka Eksperymentalna, Alternatywna... Współtworzył magazyn & webzine Born To Die'zine jako Gnom.
Powrót do góry