BULLET FOR MY VALENTINE „The Poison”

BULLET FOR MY VALENTINE „The Poison” - okładka
Kraj: Walia
Gatunek: Metalcore
Strona zespołu: http://www.bulletformyvalentine1.com
Dobre utwory: Tears don't fall, Suffocating under words of sorrow
Długość albumu: 57:03



Cóż… debiut Walijczyków z BULLET FOR MY VALENTINE szybko i na długo przypadł mi do mojego jakże szalonego gustu. Na przeciw wszystkim malkontentom, wszystkim trv metalowcom ja uważam, że nie dość, że BULLET FOR MY VALENTINE to świetny zespół pod względem techniki (jak na młodych muzyków), wyczucia melodii jak i wszechobecnej agresji. Po prostu ja core'a lubię, a ten proponowany przez Bulletów jest w dodatku piekielnie melodyjny, co oczywiście umila słuchanie.

Ale po kolei. Wcześniej nikomu nieznany zespół, po prostu nagle pojawił się w dużej wytwórni a w dodatku szybko stał się równie bardzo popularny. Małe szaleństwo na punkcie Bulletów traktowane było jako przejaw mody czy też zaślepienie przez dzieciaki, jednak jak się okazało Bulletów lubią ludzie powyżej 17 roku… co oczywiście niektórych bardzo dziwi. Mnie jednak nie.

Trasy z dużymi nazwami, wyprzedane koncerty, w końcu super popularne klipy w Mtv… to wszystko w pewnym stopniu powodowało, iż prawdziwi zarzucali im komercję. Zwłaszcza dzięki klipom które wystarczająco długo okupowały stacje muzyczne. Jedni skreślili ich od razu, inni zakochali się w nich i trwają przy nich do dziś. Staż może nie długi, ale efektowny.

Na The Poison znalazło się miejsce dla szybkiego i konkretnego core'owego łojenia które przynajmniej w dniu swej premiery powiało świeżością. Mocne a zarazem nowoczesne uderzenie spodobało się masom, co oczywiście ucieszyło zespół. The Poison to nie tylko agresywne granie, to multum melodii i uczuć zawartych w głosie wokalisty(ów) oraz metalowych dźwiękach. Tu pojawia się kolejne nieporozumienie, zarzut bycia emo. Niestety prawda jest taka, że większość zespołów czy to core czy metalowych śpiewa o uczuciach dlatego łatwo przylepić im niezwykle niewdzięczną i krzywdzącą łatkę emo. Wszyscy pewnie wiecie czym charakteryzuje się emo, dlatego ja pozwolę sobie przemilczeć dalsze wyjaśnienia, i zaprzeczę wszystkim tym oskarżeniom.

Elementem który może odrzucić zwolenników core'a jest duża ilość czystych i spokojnych czystych wokali, które jak wszyscy wiemy niby są fajne, ale potrafią drażnić. W przypadku Bulletów jak również moim, wydaje mi się, że proporcje pomiędzy krzykiem a czystym głosem wypadają dobrze a równowaga pomiędzy nimi została doskonale zachowana. A mnie to oczywiście niezmiernie cieszy.

Jedyną wadą tego albumu jest jego długość. Zdecydowanie ukrócił bym go o jakieś 2-3 utwory ponieważ w pewnym momencie zaczyna nużyć. I nie dlatego, że czujemy przesyt ale dlatego, że niektóre z tych kompozycji jak na przykład: 10 years today czy też Cries in Vain wypadają słabo i przeciętnie. Na szczęście lepszych i co najważniejsze bardzo charakterystycznych utworów jest więcej co pozwala w pełni cieszyć się albumem.

ocena: 8,5/10

Lista utworów

1. Intro
2. Her Voice Resides
3. 4 Words
4. Tears Don't Fall
5. Suffocating Under The Words Of Sorrow (What Can I Do)
6. Hit The Floor
7. All These Things I Hate (Revolve Around Me)
8. Room 409
9. The Poison
10. 10 Years Today
11. Cries In Vain
12. Spit You Out
13. The End

Skład

Matthew “Matt” Tuck – vocals, guitars
Michael “Padge” Paget – guitars
Michael “Moose” Thomas – drums
Jason “Jay” James – bass

Powrót do góry