HEAVEN SHALL BURN „Iconoclast”

HEAVEN SHALL BURN „Iconoclast” - okładka
Kraj: Niemcy
Gatunek: Deathcore/melodic death metal
Strona zespołu: www.heavenshallburn.com
Dobre utwory: Endzeit, Like A Thousand Suns
Długość albumu: 58:17



Prawdopodobnie najcięższy zespół świata znów atakuje. Soniczny holocaust rodem z Niemiec ponownie bombarduje nasze uszy ultra ciężkim soundem, gęsta pracą perkusji, melodyjnymi riffami i nieludzkim odhumanizowanym wokalem. Numer jeden Niemieckiego death jak i metalcore'a swoim ostatnim jak do tej pory albumem Iconoslast, tylko potwierdził swoją dominację na swojej własnej scenie.

Nie ma mowy o jakimkolwiek kompromisie, to brutalna muza dla prawdziwych kolesi. Wybaczcie drogie Panie ale HEAVEN SHALL BURN to nie zespół dla słodkich dziewczynek z wymalowanymi oczkami i modnymi ciuszkami. Dla pseudo gothek tym bardziej. HEAVEN SHALL BURN niszczy obiekty, pali mosty i rozrywa wnętrzności. Tak właśnie ma być. Czyste muzyczne jebnięcie prosto zza zachodniej granicy.

Ale coś czuję, że po wypuszczeniu jednego z najlepszych albumów w gatunku (Deaf to our prayers) nowe dziecko może okazać się gorszę. To jest kwestia dyskusyjna ponieważ rok temu kiedy po raz pierwszy słuchałem tego albumu byłem minimalnie rozczarowany. Dziś kiedy odświeżyłem sobie Iconoclast biję szczere i niskie pokłony przed Niemiaszkami.
Co prawda nie ma tutaj hitów na miarę Counterweight czy dedykowanej Powstańcom Warszawskim Armii, ale za to dostaliśmy spójny i bardzo dobry album. Utwory takie jak Endzeit czy Like A Thousand Suns pewnie na długo zagoszczą w koncertowej setliscie, i jak mniemam dłuugo jej nie opuszczą. I nawet niech nie próbują tego zmieniać.

Trzynaście mocarnych, łamiących kości numerów może przytłoczyć. Co mnie wcale nie zdziwi, ponieważ to deathcore grany przez HEAVEN SHALL BURN, to mimo wszystko muzyka wymagająca. Tak wymagająca. Stężenie brutalnych dźwięków może przerosnąć niejednego słuchacza naszej ukochanej muzyki, a wokale Marcusa potrafią skutecznie zniechęcić. Nie dlatego, że są złe, są tak brutalne, że aż nieznośne. Ja sam przyznaję się, że kilka lat temu gdy wydawali Whatever it may take Marcus śpiewał inaczej i już wtedy miałem małe opory. Jednak tak zwane pranie pomogło mi nie tylko polubić jego głoś ale ustanowić go na piedestale tego typu krzykaczy.

A jak Wy? Dacie radę?

ocena: 8/10

Lista utworów

1.Awoken 01:29
2.Endzeit 04:18
3.Like A Thousand Suns 03:46
4.Murderers of the Murderers 03:55
5.Forlorn Skies 04:51
6.A Dying Ember 06:57
7.Joel 05:04
8.Quest for Resistance 04:51
9.Black Tears (Edge of Sanity Cover) 03:06
10.The Bombs of My Saviours 04:22
11.Against All Lies 05:09
12.The Disease 02:47
13.Equinox 03:10
14.Atonement 04:35

Skład

Marcus Bischoff: Vocals
Maik Weichert: Guitar
Eric Bischoff: Bass
Matthias Voigt: Drums
Alexander Dietz: Guitar (Valve)

Powrót do góry