CATARACT „With triumph comes loss”

CATARACT „With triumph comes loss” - okładka
Kraj: Szwajcaria
Gatunek: Thrash/core
Dobre utwory: Killing Tool, As we speak, vanished in the dark
Strona internetowa: www.myspace.com/cataract
Długość albumu: 38:57



Szwajcarskie komando CATARACT to najlepszy na świecie przykład pierwotnej siły i agresji w muzyce. Prostota, która wręcz emanuje z głośników w trakcie odsłuchu ich płyt aż poraża. Malkontentom mówimy won, tutaj liczy się power, energia i szczerość wobec fanów i granej muzyki. Lubisz SLAYER? Nie obcy Ci europejski hardcore? CATARACT to coś dla Ciebie. Ja jestem kupiony od samego debiutu, teraz czas na was.

With triumph comes loss został wydany we wrześniu 2004 roku. Ten krążek to pierwszy w ich karierze dla MetalBlade, oraz pierwszy tak zajebiście wypromowany. Brian Slagel (szef MetalBlade) przez długi czas nie umiał wyjść z podziwu dla młodych Szwajcarów dając im mega duży kredyt zaufania. Dziesiątki koncertów, świetne wyniki sprzedaży, oraz fantastyczne recenzje w pełni zadowoliły szefa jak i sam zespół. Generalnie cały świat powinienć ostro się nimi jarać bo jest na prawdę czym.

Może i kradną wszystkie możliwe riffy Slayerowi, może i każdy song to to samo, ale jasna cholera, nie znam drugiej takiej kapeli, która by dosłownie każdym kolejnym songiem zabijała. Szybkie tempo, fenomenalne wwiercające się w głowę riffy porywają do tańca. Dodajmy do tego krzyk Fediego, który gardło ma nie od parady i ze Szwajcarską precyzją nadąża za rytmiczną artylerią. Ach! Cóż za moc. Utwór po utworze a ja wciąż macham banią, riff za riffem a mnie wciąż rozpiera energia. Mam nieodparte wrażenie, że wszystkie krążki Cataract to tak jakby najlepsze nowe dzieła… Slayera. Pięć pierwszych utworów to strzał prosto między oczy, krótkodystansowy bieg na wytrzymałość, nie dający ani chwili oddechu.

Minusy? Zbytnia intensywność materiału. Co jak co, ale oddech też się przydaje. Chwała im jednak za to, że i o tym pomyśleli (między innymi w Fuel). Chociaż to wszystko jest kwestią względną. Te wolniejsze partie, które oczywiście nie pozbawione są breakdownów (dużo szybszych niż w deathcore/metalcore, można by rzec bardziej metalowych), spełniają pokładane w nich zadanie. To na co teraz ponarzekałem to jednak takie małe ubytki w genialnej całości, jest za to jeden irytujący i poważny minus. Ostatni song, tytułowy dokładnie jest po prostu… za długi,a końcowy breakdown to już kompletne wymuszenie. CATARACT to petarda nie przekraczająca czterech minut na utwór, dlatego też te długie, bogate numery kompletnie mi do nich nie pasują. Nawet jeśli mają odpowiednie duże stężenie wkurwienia i agresji rodem z płyt SLAYER, to i tak lepiej trzymać jasno obranego stylu niż kombinować. Akurat u nich kombinatorka to nie to co tygryski lubią najbardziej. Ma być prosto i do przodu bez zbędnego wysilania się i pokazywania kim to się nie jest. Od tego są tacy ziomale jak NECROPHAGIST czy OBSCURA a, że członkowie wyżej wymienionych są z niemiec to tylko rzut beretem przez granice.

Cataract ma trwać przy swoim i tak będzie. Albowiem następny album Kingdom to prawdziwy monument w ich karierze. Coś od czego uwolnić się nie umiem i nigdy nie będę umiał.

ocena: 8,5/10

Lista utworów

1. Killing Tool 03:05
2. Nothing's Left 03:11
3. Vanished In The Dark 04:12
4. Skies Grow Black 03:25
5. As We Speak 03:28
6. Godevil 03:34
7. Fuel 03:04
8. Reborn From Fire 02:23
9. Saving Shelter 02:39
10. Hallow Horns 02:40
11. With Triumph Comes Loss 07:16

Skład

Federico Carminitana – Vocals
Greg Mäder – Guitar
Tom Kuzmic – Guitar (Disparaged, Azrael (Che), Dissident (Che), Nächtlich Thränet)
Nico Schläpfer – Bass
Ricky Dürst – Drums

Powrót do góry