PESTILENCE „Resurrection Macabre”

PESTILENCE „Resurrection Macabre” - okładka
Muzyka: Death Metal
Strona internetowa: http://pestilence.nl
Kraj: Holandia
Czas: 40:37
Dobre utwory: tytułowy



Pestilence, holenderski zespół death metalowy, który zachwycił mnie tym, że potrafi wrzucić do swoich kompozycji dużo ciekawych pomysłów. To daje mu prawo nazywać się progresywnym, nagrali w 1993 piękną płytkę i chwilę potem się rozpadli. No cóż, shit happens, ale że ostatnio przyszła moda na powroty legendarnych zespołów, to i Pestilence się reaktywowało. Problem z reaktywacjami polega na tym, że muszą być udane, jeżeli nie są zaraz podnoszą się głosy, że to skok na kasę, odcinanie kuponów i wyciąganie pieniędzy od fanów. Nie ryzykowałbym aż takiego stwierdzenia, ale… no nie jest najlepiej.

3/4 ludzi zaangażowanych obecnie w projekt pod nazwą Pestilence miało wcześniej do czynienia ze sobą w tym zespole, nowy jest tylko sesyjny perkusista, który maczał palce w Arch Enemy czy Darkane – Peter Wildoer. Co więcej, obaj gitarzyści tworzyli przełomowe Spheres, a Choy ma inne znakomite osiągnięcia dla gatunku progresywnego deathu. Nastraja pozytywnie, ale ah… not really. Na tej płycie mamy death metal, i tylko death metal, nic ponadto. Nie byłby to problem, gdyby to był jakiśtam zwykły zespół metalowy. Ale nie jest. Oczywiście, w zapowiedziach można było słyszeć, że nowa płyta będzie powrotem do brutalności i prostoty. Że co?? Jakby Pink Floyd powiedziało, że się reanimują i na nowej płycie będzie rockabilly. Jestem zawiedziony, ale do rzeczy. Utwory są typowo deathowe, nie mogę powiedzieć, że nie dają kopa, są w porządku mierząc je miarą typowego deathu. Troche śmieszne są kawałki, w których wokal skanduje tytuł piosenki na początku kilka razy. Dwie sprawy w kwestii muzyki się rzucają w oczy, pierwsze to dosyć ciekawe riffy, są ciężkie, niektóre nawet zapadają w ucho. Na drugim krańcu są solówki, pokręcone, ale zupełnie bez pomysłu, żadnej koncepcji jak ma wyglądać całe solo. Natłok losowo wybranych nut, oby mieściły się w dwóch najwyższych oktawach gitary. Sytuację ratuje trochę tytułowy utwór, w którym solówka jest ciekawa, choć krótka, za to sekcja rytmiczna zabija. Powrót do korzeni? Być może, ale okupiony odrzuceniem rozwoju, którego dokonał ten zespół przez lata.

Wskrzeszanie (resurection) w kulturze masowej, czy to grach rpg, czy powieściach fantasy przeważnie kojarzy się z tworzeniem czegoś wtórnego, bez wyrazu, z którego uciekło… życie? A życie, jakby nie było jest poważną częścią… życia. A tak został pusty flak, czy może bardziej szkielet. Nie ma w tej płycie nic, co mnie przyciągnęło do Pestilence parę latek wstecz. Jak dla mnie Pestilence nadal jest martwe.

Fani death metalu, dla których Spheres było tylko wybrykiem w pracy Pestilence mogą sobie dodać ze 2 oczka do oceny.

ocena: 4/10

Lista utworów

1. Devouring Frenzy
2. Horror Detox
3. Fiend
4. Hate Suicide
5. Synthetic Grotesque
6. Neuro Dissonance
7. Dehydrated II
8. Resurrection Macabre
9. Hangman
10. Y2H
11. In Sickness & Death

Skład

Patrick Mameli – gitary, wokal
Tony Choy – gitary basowe
Peter Wildoer – perkusja

Powrót do góry