DAGON „Terraphobic”

DAGON „Terraphobic” - okładka
Muzyka: metalcore/melodic death metal
Strona internetowa: www.myspace.com/dagonmetal
Kraj: USA
Czas: 00:52:43


Dobre tytuły: “Cut To The Heart”, „Demons In The Dark”, “Full Speed Ahead”, “Into The North”, “Ocean Metal”

Bombworks Records może nie jest zbyt znaną wytwórnią dla większości słuchaczy, ale jeśli będzie wydawać więcej takich oryginalnych zespołów jakim jest DAGON, myślę, że może się stać nawet bardzo popularnym labelem. Tutaj od razu parę zdań organizacyjnych – nie mylić tego zespołu z black metalową grupą o tej samej nazwie, tym bardziej, że również pochodzą ze Stanów. Ci panowie od płyty „Terraphobic” grają metalcore z dużymi wpływami melodic deathu. Poza tym jest jedna rzecz, która czyni DAGON z Michigan nieomylnym i bardzo charakterystycznym myślę zespołem na całej scenie metalowej czym jest ich własne określenie swojego stylu: uwaga… OCEAN METAL. Zapewne czytając to, wiele osób wybuchło śmiechem. Fakt – na pierwszy rzut oka wydaje się to śmieszne, a sama faza i pomysł na takiego typu określenie na pewno niejednej osobie kojarzy się z jak bardzo znanej kreskówki Metalocalypse. DAGON jednak pokazuje, że nie ma się z czego śmiać kiedy słyszy się już pierwszy tytuł z płyty sprawiający opad szczęki

Kiedyś pamiętam… w sumie całkiem niedawno mówiłem, że nie lubię metalcoru, ale słuchając ostatnio coraz więcej takich zespołów zaczynam bić się pięścią w klatę za swoją głupią ignorancję. Po przesłuchaniu „Terraphobic” zwracam wszystkie honory innym zespołom tego pokroju, w które się nie wsłuchałem, bo nie dałem im nawet szansy. DAGON jednak stał się dla mnie magnesem, który zmusił mnie do odsłuchania tego materiału. Szczerze, to co najbardziej mnie skusiło to ciekawa i bardzo dynamiczna okładka, no i to niemniej ciekawe określenie grania „oceanicznego metalu”. Nie mogłem się powstrzymać i oczekiwałem czegoś śmiesznego ale nie… myliłem się. To muzyka grana z nieudawaną powagą. Obfitość w melodię i wysoki poziom umiejętności instrumentalnych ukazanych w ten specyficzny tutaj sposób oddaje klimat oceanicznego szaleństwa, o których śpiewa basista oraz perkusista. Mogę się założyć, że większość ludzi się zatrzymało tutaj z myślą: „co?! Perkusista na wokalu? Ocean metal? WTF?!”. Perkusista nie dość, że napierdala jak bozia przykazała, to jeszcze daje główny wokal – bardzo szybki blackowy skrzek przedzierający się przez cały album. Zastanawiam się czy on w ogóle patrzy na swój zestaw kiedy gra live… Basista też nie dość, że można go usłyszeć niebanalnie na sześcio-strunowym basie, to na dodatek wokalami niszczy jak wokalista AMON AMARTH. Zresztą słychać w tym albumie duże wpływy szwedzkich wikingów – tak samo wokale jak i niektóre melodie lub rytmy. Także tekstowo mowa jest o epickich wojnach i walkach oraz setkach mężnych wojowników. W tekstach nawiązania są do „ludzi z północy na statkach z głowami smoków” ale nigdzie nie jest zaznaczone, iż są to wikingowie. Całą płytkę pod kontekstem lirycznym można nazwać „Morskimi Opowieściami”, bo tak to w sumie wygląda. Niekiedy są płytkie, a niekiedy można znaleźć w nich głębię (nie… nie tą oceaniczną). Ich muzyczne podróże odbywają się na statkach pełnych wojów stających naprzeciw morskim potworom oraz próbującym przetrwać epicką przeprawę poprzez wiry i inne czyhające po drodze niebezpieczeństwa.
Materiał jest szaleńczo szybki i wybitnie melodyjny. Gitarzyści nie śpiewają, co jest wielkim plusem. Skupiają się na swojej profesji scenicznej naprawdę niebanalnie – przepiękne melodyjne i zsynchronizowane solówki są niebem dla uszu. Palce naszych rąk same się machają po „niby-gryfie” chcąc naśladować gitarzystów. Bardzo wyrazisty bas oraz techniczna perkusja dopełniają tylko ten melodyjny basen oceanicznej muzyki pełnej morskich smoków, rekinów, demonów, krabów (?)… Słychać tu wiele wpływów. Wspomniałem już o szwedzkich muzykach, wspomnę ponownie, lecz nie o tych samych – DARK TRANQUILITY. Nie jest tego zbyt dużo ale jednak niektóre melodyjki tak nam się kojarzą. Słyszałem też gdzieś, że ktoś porównał ten zespół do MANOWAR ale chyba wiem dlaczego… Ostatni kawałek „Ocean Metal” jest tekstowo i klimatycznie podobny do zespołu mięśniaków z Nowego Yorku. Jest dużo heavy metalowych zagrań, refren szczególnie brzmi jakby MANOWAR nurkował grając przy tym czterdzieści razy szybciej. DAGON nie jest jednak perfidną „ksero-kopiarką” i potrafili owe wpływy zagrać po swojemu nie ściągając tym samym konceptów tworząc coś bardzo oryginalnego.

„Terraphobic” jest ich drugim LP, poprzedzonym drugą w karierze EPką. Coś czuję, że niedługo scenę ogarną wieści o muzykach zafascynowanych wielką wodą pochodzących ze stanu Michigan. Ci, którzy mają uszy nastawione na melodyjne granie zabierać się za odsłuch od zaraz! Jednak muszę koniecznie o czymś powiedzieć czym ta płyta grozi. Mianowicie jak już to ktoś powiedział – może nas najść ochota na założenie rękawków i chęć popływania w oceanie. Z drugiej strony jednak osobiście boję się w chodzić do wody po czytaniu o potworach morskich i innych obleśnych rzeczy… więc uważać. Ocean metal! Topić się kurwa!

ocena: 9/10

Lista utworów

1. Cut To The Heart
2. Demons In The Dark
3. Terraphobic
4. Wave Of Predation
5. To The Drums We Rise
6. Full Speed Ahead
7. Into the North
8. The Last
9. The Sea Encompassing
10. Feeding Frenzy
11. Ocean Metal

Skład

Chris Sharrock – gitara
Briant Daniel – gitara
Randall Ladiski – wokal, bas
Jordan Batterbee – wokal, perkusja

Powrót do góry