FESTUNG OPEN AIR 7 – AURA NOIR, ABSU, DESTROYER 666, MELECHESH

Piękna pogoda, jezioro i piknikowy nastrój do tego duża dawka dobrej muzyki czyli nadszedł czas zielonoświątkowy FESTUNG OPEN AIR.

REPENT próbował jako pierwszy rozruszać rozleniwioną jeszcze publikę co okazało się niezwykle trudnym zadaniem. Raz, że Bay Area Thrash Metal w ich wykonaniu tak naprawdę nie przekonał, a dwa, ludzie tylko niemrawo i niechętnie opuszczali swoje miejsca w cieniu.
VORKREIST przyciągną już o wiele więcej fanów. Powodem była nie tylko czarno zabarwiona Death Metalowa muza, ale także urocza basistka LSK. Do czołówki francuskiego metalu wprawdzie nie należą, ale nazwę zespołu warto na przyszłość zapamiętać
Teraz przyszła pora na synów Demisa Roussosa, albo jak kto woli Black Metalowe ZZ Top RAVENCULT, którzy jak na prawdziwych greków przystało od urodzenia się nie golili. Prezentowany przez nich Black Metal różni się nieco od reszty gatunku. Bez makijażu, krwi i innych jakże ważnych w Black Metalu akcesoriów zagrali po prostu muzykęz dominującym wściekłością w głosie wokalistą.
URGEHAL przedstawiać nie trzeba. Norweski, jak najbardziej prawdziwy Black Metal, żadnych kompromisów i wizualnie wywołujący u mnie mimo powagi sytuacji zawsze lekki uśmiech, wdrążył się w serca zebranych pod sceną. Z niezwykłą energia i lekkością grania i po każdym utworze nagradzani oklaskami i dzikim wyciem do białości rozpalonej metalowej braci potrafili norwegowie dać z siebie jeszcze parę procent więcej co tylko dobrze całemu występowi zrobiło. Zagrali nawet jeden (?) utwór z nadchodzącej płyty, który brzmiał w moich uszach dosyć chaotycznie w porównaniu ze starszym prezentowanym materiałem .
Old School Thrash/Black Metal i nowa, niebawem mająca się ukazać płyta to hasła pasujące w tym momencie do DESTROYER666 i jak należało się spodziewać pod scena rozpętało się ponownie piekło. Po długoletniej ciszy i koncertowej abstynencji należy uchylić czoła przed zespołem i tym co zaprezentowali podczas 45 minutowego występu. Moja skromna osoba cieszy się z powrotu do życia tej zacnej grupy.
Kolejny powrót na scenę tego wieczory świętowali (jeśli można to tak nazwać) także AURA NOIR, kult z norwegi, bez dwóch zdań. Większość utworów grana tej nocy pochodziła z odległej przeszłości i wywołała falę wspomnień. Ale nie tylko muzycznie nawiedziły mnie w tym momencie wspomnienia. Optycznie cały koncert przypominał stare występy Venom co nie powinno nikogo dziwić. Apollyon nie tylko z zachowania przypominał mi Cronosa, ale także jego styl „śpiewania” był łudząco podobny. To znowu wywołało u mnie pewną dawkę niechęci, bo zespół, świadomie, czy nie zachował się jak gwiazda rocka. To było ale nic w porównaniu z tym co miało nastąpić następnego dnia. Dobry koncert, ale za dużo niepotrzebnych póz i gwiazdorstwa.
Tradycyjnie na zakończenie pierwszego dnia pojawiła się nascenie nieco inna kapela. Tym razem nie był to tradycyjny Heavy Metal, a zespół imitujący Motorhead. Ale nie jakis tam zespół tylko BÖMBERS. I zaczęła się impreza… Czy kopia moze być lepsza od orginału? Zapomniane zostało zmęczenie i późna pora. Abbath i koledzy zaprosili do tańca i wszyscy, bez wyjątku to zaproszenie przyjęli.

Drugi dzień rozpoczą się mało spektakularnie. Death Metal w wykonaniu RECAPTURE nie był zły, ale na prawdziwą pobudkę nie wystarczyło.
BLACK FLAME z włoch okazał się taże niewypałem. Do trzech razy próba.Tak więc trzeci zespół dnia był niejako nadzieją na udaną resztę dnia. I proszę, nie zawiodłem się. VALKYRJA, wysmarowani krwią szwedzi pokazali niezwykle dojrzałe widowisko, ale także udowodnili, że są dobrymi muzykami. Tylko brzmienie było nieco za płytkie. Mimo to jak na razie najwieksza, pozytywna niespodzianka festiwalu wypełniająca lukę miedzy DISSECTION i NECROPHOBIC. I z tej hordy będziemy mieli w przyszłości dużo radości.
I gdy wszyscy niecierpliwie oczekiwali na ENTHRONED niebo zesłało nam ostrzeżenie w formie apokaliptycznej ulewy, której towarzyszyły błyskawice i grzmoty. Jednak zamiast paść na kolana, modlić się, biczować i cokolwiek innego robic by siłą wyższym pokazać pokorę i pokutować cała metalowa zgraja zajęła się konsumpcją piwa i innych trunków wysokoprocentowych. Po dwóch godzinnach i niebo poddało się, zsyłająć już tylko od czasu do czasy znaki ostrzegawcze, które zostały ignorowane…
ENTHRONED zagrali solidny koncert, ale wydaje mi się, że stracili swój błysk z przeszłości. Widziałem już lepszy występ belgów. ZEMIAL niestety do mnie tego wieczoru absolutnie nie dotarł mimo ogromnej chęci obejrzenia greków na żywo.
Inaczej było z MELECHESH. Kolejne, wielkie wydażenie festiwalu. Znowu mogę tylko powtórzyć, Izraelczycy są dzięki Thrash/Black Metalowej mieszance z domieszka orientalnego klimatu potęgą na scenie. Tutaj nawet nie przeszkadzał znowu padajacy deszcz.
Pasując do pogody, jednak nie do mego nastroju przyszła kolej na kolejny włoski zespół, FORGOTTEN THOMB. Cóż, przed sceną się przeżedziło i tylko „niewielu” wiernych fanów smutnych i melancholijnych dźwięków towarzyszyło włochom do samego końca ich występu.
Teraz nadszedł historyczny moment. Chwila na która od miesiecy, ba nawet lat czekałem. Mój pierwszy kontakt na żywo z ABSU. Wielkie oczekiwania, jeszcze wieksze rozczarowanie. Panowie Proscriptor i Co., świadomi swego kultowego statusu czuli się jak bogowie na Olimpie i zaprezentowali nam koszmar. Całkiem szczerze, co należy sądzic o zespole, który po każdym zagranym utworze potryebuje dwie trzy, minuty przerwy i daje się w tym czasie świetować/oczekuje niekończącego się aplauzu? I to po każdym zagranym utworze, co spowodowało przerwę w płynności całego „widowiska”, któremu towarzyszyło katastrofalne brzmienie! Z opuszczonymi szczękami i niedowierzeniem staliśmy z paroma znajomymi w deszczu i po tym jak gościnnie Ashmedi z MELECHESH pojawił się na scenie poszliśmy po prostu spać, przeklinając ABSU. Jedyne co mnie zachwyciło była gra Proscriptora na perkusji. Takiego technika na żywo jeszcze nie widziałem…

Mimo fatalnej pogody w drugi dzień i rozczarowań w postaci tego, czy innego zespołu pozostaje FESTUNG OPEN AIR jednym z najlepszych i fantastycznie zorganizowanych festiwali o niepowtarzalnej atmosferze. Podróż na festiwal jest czymś szczególnym i już dzis cieszę się na przyszłoroczny festiwal.

Powrót do góry