SHAME YOURSELF, SAWBLADE

W ramach festiwalu ”Wszystko gra w Zamościu” w moim rodzimym mieście odbył się szereg koncertów pod przewodnictwem stowarzyszenia Wszystko Gra. Na okres trzech dni, zaplanowano 9 koncertów z gatunku Hip-Hopu, Rocka czy Techno, na których nie zabrakło również metalowych formacji. Nie ukrywam, że wyrwałem się z domu wyłącznie dla nich, a za pozostałe koncerty z miłą chęcią podziękowałem.

Pierwszy gig z mocniejszym brzmieniem odbył się w piątkową noc w Bastionie VII w zamojskich Kazamatach. Scenę dzieliły SAWBLADE oraz SHAME YOURSELF, których nie miałem jeszcze okazji widzieć na żywo. O wydarzeniu dowiedziałem się zaledwie kilka godzin przed 21:30, na którą zaplanowano występ pierwszego zespołu. Do koncertu zostało jeszcze sporo czasu, więc oblukałem Myspace zespołów i po krótkim zapoznaniu się z materiałem, z uśmiechem na ustach zadreptałem pod wyznaczone miejsce. Pod klubem spotkałem grupę znajomych, od których dowiedziałem się, że koncert rozpocznie się z lekkim opóźnieniem ok. 15 minut. Jak się później okazało, owo „15 minut” trwało ponad godzinę! Cóż poradzić, skoro wstęp darmowy to i wymagać za wiele nie można. Aby ukoić stargane nerwy, udałem się z Josephem (swoją drogą przyjechał do Polski aż z Ameryki) na skosztowanie nektaru bogów. 0,7l za 5 złociszy, jakby kogoś interesowało… Kazamaty to skromna sala koncertowa z małą sceną, którą w większości odwiedzają powtarzające się twarze. Nie inaczej było i tym razem, choć przewinęło się również sporo świeżej krwi.

Jako pierwsi na scenę wyszli panowie z SAWBLADE, co zaowocowało pojawieniem się dość pokaźnej grupy młodych fanatyków metalu. Szybkie rozstawienie sprzętu oraz przywitanie z publicznością i możemy zaczynać. Jak na rockowy zespół muzycy zaskoczyli sporą ilością metalowych akcentów oraz potężną dawką drapieżnych riffów. Mijały pierwsze sekundy i pod sceną zaczęło się tworzyć skromne pogo. Nieodparta ochota poobijania kilku twarzy wrzuciła mnie w sam środek muzycznego wiru, co pozwoliło mi oderwać się od szarej codzienności. Pod koniec nie zabrakło także Wall of death, przy którym (mam nadzieję) nie było przypadków śmiertelnych. Generalnie zespół pomimo krótkiego czasu grania, zaserwował porządny występ, przy okazji reklamując zeszłoroczne demo. Tych, którym w szczególności przypadła do gustu muzyka SAWBLADE czekała miła niespodzianka, gdyż po zakończeniu koncertu, zespół oferował wydawnictwo demo po symbolicznej cenie 10 zł. Niestety zapalenie krtani wokalisty uniemożliwiło dalsze kontynuowanie występu, więc zespół musiał opuścić zamojską scenę przed planowanym terminem.

Chwila przerwy była najdogodniejszym momentem, aby opatrzyć znajomego, który – jak wynikało z jego relacji – oberwał „z dyńki” podczas pogo, co skutkowało wyraźnym rozcięciem blisko łuku brwiowego. Krwawa dolegliwość nie przeszkodziła mu jednak w dalszym uczestnictwie na koncercie – chwała mu za to! Nie minęło sporo czasu, a na scenie pojawił się wyczekiwany przez wszystkich SHAME YOURSELF. Rozpoczęli ostro i dynamicznie atakując druzgoczącą nawałnicą dźwięków. Publika rozgrzana po wcześniejszym występie zareagowała niezwykle żywiołowo, co pobudziło biłgorajskich muzyków do jeszcze większego nasilenia brutalności. Od początku do końca szybko i agresywnie. Można powiedzieć, że całe Kazamaty chodziły w rytm miażdżących riffów podlanych diabolicznym growlem wokalisty. Spotkałem się wcześniej z opinią, że SHAME YOURSELF jest zespołem przeznaczonym do grania na żywo, ale nie spodziewałem się, że uda im się rozpętać istne piekło w tak skromnej mieścinie jak Zamość. Na koniec występu słyszalne było wyraźne „napierdalać!” wykrzykiwane przez żądną usłyszenia ostatniego utworu publikę. Cóż, pozostało mi jedynie dogłębne zapoznanie się z dyskografią SY, gdyż zespół wart jest polecenia.

Nie obyło się bez kilku zadrapań i siniaków oraz (sam nie wiem jak to się stało) kompletnie zniszczonej parze butów. Żałuję jedynie, że nie będzie mi dane uczestnictwo na kolejnym koncercie w dniu następnym gdzie zagrają SERVANTS OF SILENCE, SPANISH INQUISITION, DIARY OF SORROW, NIGHT MISTRESS oraz zespół niespodzianka.

Powrót do góry