DARKEND „Grand Guignol – Book I”

DARKEND „Grand Guignol - Book I” - okładka
Gatunek: Symfoniczny Black Metal
Kraj: Włochy
Czas: 72:16
Strona internetowa: www.darkend.it
Myspace: www.myspace.com/darkendband



Ależ muza ostatnimi czasy do mnie przychodzi. Fiu, fiu. I to sama, nie trza kupywać. Z resztą o jakim kupowaniu my mówimy, kiedy to podziemie i zapewne większość z tego co ostatnio samo do mnie się wprosiło, gdyby się nie wprosiło to pozostałoby dla mnie nieznanym. O, chociażby taki włoski DARKEND z ich trzecią (!) płytą „Grand Guignol – Book I”. Do tej pory o nich nie słyszałem, a nawet gdy kiedyś przemknęła mi przed oczami jakaś wzmianka o nich to zaraz paszła precz z pamięci. Jak to dobrze, że mi się upitoliło swego czasu by recenzje pisać.

Szczególnie sobie chwalę to zajęcie jak pod strzechę trafi takie coś jak recenzowany tutaj album. I może do nazbyt oryginalnych ta muzyka nie należy i jakoś szczególnie Szatanem też nie zalatuje, ani brutalna wyjątkowo nie jest. Taa. To co toto ma w sobie, że takie ciekawe i się może podobać – zapytacie zapewne. Otóż, jest w tej muzyce coś, czego brakuje wielu poprawnie nagranym płytom. Mianowicie niesamowita szczerość, miłość do grania. Słychać ją w każdym dźwięku. Ta lekkość przechodzenia z jednej frazy w drugą. Nie ma tu niczego wymyślonego na siłę, żadnej zapchajdziury. Wszystko odpowiednio wyważone i dawkowane. A o to ciężko jeśli uprawia się taki gatunek jak symfoniczny Black Metal. W większości kapele tracą umiar i pchają te klawisze wszędzie, gdzie się da. A nawet tu gdzie się nie da też czasami hehe. A to nie o to chodzi i DARKEND doskonale sobie zdają z tego sprawę wykorzystując ten instrument naprawdę w takich momentach, gdzie bez niego trudno byłoby sobie wyobrazić dany fragment. Szczególnie jeśli jest to melodyjna odmiana tego podgatunku, zalatująca pierwszymi dokonaniami CRADLE OF FILTH, czy DIMMU BORGIR. Niektóre partie, zwłaszcza czyste wokalizy żywcem wyjęte są z produkcji BORKNAGAR. Czasem wokaliście przyjdzie do głowy płaczliwie popostękiwać sobie trochę w stylu CULTUS SANGUINE. Z resztą gościu operuje szerokim wachlarzem wokalnym.

Fakt, że w pewnych momentach może zrobić się trochę słodkawo, ale nie samym piwem człowiek żyje. Trochę czekolady nikomu nie zaszkodzi. Ba, na zdrowiznę nawet wyjść powinno. Więc kosztujta. Na kaca dobre powinno być, chociaż sam nie próbowałem. Na trzeźwo czekolada z górnej półki.

ocena: 9/10

Lista utworów

1. Descent/Ascent
2. Aeinsoph: Flashforward to Obscurity
3. Doom: and Then Death Scythed
4. Spiritism: the Transmigration Passage
5. Bereavement: a Multitude in Martyrized Flesh
6. Grief: Along our Divine Pathway
7. Bleakness: of Secrecy, Haste and Shattered Crystals
8. Pest: Fierce Massive Slaying Grandeur
9. Decrepitude: One Last Laugh Beside Your Agonies
10. Dawn: Black Sun Rises

Skład

Valentz – Drums
Antarktica – Keyboards
Animae – Vocals
Specter – Bass
Ashes – Guitars
Nothingness – Guitars

Powrót do góry