MELANCHOLY CRY „Musisz się zawsze róży bać – Adv. Tape”

Uhu, ha, uhu, ha nowa MELANCHOLIA po paru latach przerwy ponownie dla nas gra! Może a raczej na pewno nie jest to ten sam zespół, który dołował nas swoimi dźwiękami na „Lacryma Christi”. Co nie oznacza, że formacja zerwała całkowicie z poprzednim wydawnictwem. Nadal mimo wszystko słychać wpływy MY DYNING BRIDE dzięki czystej barwie głosu wokalisty, melodyjnym ciężkim gitarom oraz melancholijnym skrzypcom. Materiał ten jest bardziej dynamiczny aczkolwiek nie pozbawiony doom'owych zwolnień w stylu MDB lub nawet ANKH (?).

Tytułowy utwór „Musisz się zawsze róży bać” pod względem wokalnym jak i melodeklamacji podchodzi mi pod nie jakiego Ramana Kostrzewskiego i jego „Róże miłości najlepiej przyjmują się na grobie” dziwne nie? Moją odkrywczością posunę się jeszcze dalej i stwierdzę, że „Dziewczyna z trasy E-40″ to wokalny ukłon w stronę starego DEZERTERA przynajmniej w moim odczuciu. Utwór jest ostry, thrash'owy z wieloma wpływami innych gatunków metalu zdaję się, że użyto bliżej mi nieznanego syntezatora gitarowego (?). Oj miesza MELANCHOLY CRY nie miłosiernie „Freedom ?” to kolejny znak zapytania na mojej drodze. Skąd u Diabła kołata się w mózgownicy zespół o nazwie PINK FLOYD… no skąd! Największe wrażenie zrobił na mnie kawałek „Urodzony by przemijać” może dla tego, że i w nazwie mojego zina jest wyraz „urodzony”.

Słuchając wyżej wymienionej kanonady dźwięków podejrzewam, że również wpływy ANATHEMY też nie są im obce. Ogólnie cały materiał jest bardzo urozmaicony, zaskakujący, ozdobiony bogatymi aranżacjami zarówno wokalnymi jak i czysto instrumentalnymi. Niebrakuje wirtuozerskich, krótkich solówek. Namieszałem niemiłosiernie sam już nawet nie wiem o co mi chodziło w niektórych zdaniach. Jedno jest pewne MELANCHOLY CRY wykonało ogromny krok naprzód od poprzedniego wydawnictwa, notabene „Lacrimae Christi' nadal daże ogromnym sentymentem!

melancholycry@wp.pl

Powrót do góry