RÓŻNI WYKONAWCY „Rise 13 – Magick Rock Vol.1”

Czy ktoś kojarzy jeszcze termin „stoner rock”? Gdyby chcieć owo określenie przetłumaczyć na polski, wyszłoby coś w rodzaju „narkotykowy rock” albo lepiej „rock ćpunów”. Stoner w tym wypadku nie ma bowiem wiele wspólnego z kamieniem…

Stoner rockiem zwykło się chrzcić niektóre kapele, które zwykle rozpoczynały działalność gdzieś w okolicach połowy lat 90. ubiegłego wieku, a szczyt ich popularności przypadł na drugą połowę tejże dziesięciolatki. Moda na stoner rocka była krótka i trwała mniej więcej tyle, co grunge. Z tą różnicą, że obecnie – po tylu latach – wciąż powstają kapele, które otwarcie przyznają się do fascynacji tym nurtem, tymczasem po stoner rocku słuch w zasadzie zaginął i tylko nieliczne zespoły wciąż kojarzy się z tym ruchem, prawdopodobnie z racji permanentnego braku innych etykietek.

Najbardziej znaną kapelą, którą umieszcza się w szufladce z napisem stoner rock jest bez wątpienia Queens Of The Stone Age, której członkowie wywodzą się z formacji Kyuss, bezpośrednio kojarzonej z rzeczonym nurtem, a także będącej w swoim czasie prekursorem ewolucji gatunku. Czymże jednak jest (był?) stoner rock? Generalnie mianem tym określa się kapele, których podstawą brzmienia są dźwięki charakterystyczne dla tego, co działo się w rocku w pierwszej połowie lat 70., ze szczególnym wskazaniem na Black Sabbath. Motoryczne, bardzo nisko strojone gitary oraz połamane rytmy wystukiwane na perkusji stanowiły o sile stoner rocka. Do tego również niskie – lub przeciwnie: „wrzeszczące” – wokale plus przesterowany bas. Całość wyprodukowana bez zbytniej atencji, dość niechlujnie, garażowo. Chwilami sound oczywiście urozmaicano, odwołując się do przeróżnych stylów: próbowano mieszanki z dodatkiem punku, starano się przemycić nieco thrashu albo przyprawić brzmienie muzycznymi odjazdami, w czym przodował wspomniany Kyuss. Podstawowym zarzutem, jaki formułowano przeciwko stoner rockowi było to, że ów styl ograniczał się do kopiowania starego brzmienia, nie proponując niczego swojego. Sporo w tym racji, lecz zważmy, że podobne oskarżenia podały swego czasu pod adresem grunge'u… Mówiąc na marginesie: wychodzi na to, że wszystko, co ciekawego zdarzyło się w rocku lat 90. ma swoje korzenie w latach 70.

Składanka Magick Rock została wydana w 1999 roku, gdy stoner rock był u szczytu popularności i już za moment miał kompletnie odejść w zapomnienie, a o grających go zespołach trudno było później gdziekolwiek usłyszeć. Płyta proponuje przekrój przez dokonania nurtu, zamieszczając utwory kapel, które faktycznie w istotny sposób wpłynęły na jego brzmienie, bądź je wręcz wyznaczyły. Jest tu kilka zespołów, na których warto się skupić i żałować, że nie wypłynęły na szersze wody.

UNIDA otwiera album, proponując bardzo melodyjną muzykę, która z powodzeniem mogłaby zawojować na listach przebojów i spokojnie zagościć w eterze. Black Woman przywodzi na myśl dokonania Iana Astbury i spółki. Czyżby więc The Cult grało stoner rocka? Chyba nie, choć inspiracje dla obu kapel są prawdopodobnie te same i sięgają trzydzieści z górą lat wstecz.

ACRIMONY było kapelą, która chyba najbardziej twórczo traktowała materię stoner rocka, bez oporów wplatając w brzmienie elementy różnych stylów, z których najlepiej słychać punk w postaci nerwowych wokali i towarzyszących im charakterystycznych gitar. Ta grupa miała wielki potencjał, lecz – jak pokazał czas – niewiele z niego zostało.

SPIRIT CARAVAN. Cóż, przyznam szczerze, że ta kapela przypadła mi do gustu głównie ze względu na bardzo mocne podobieństwo do The Obssessed – grupy, której działalność przypada na pierwszą połowę lat 90. Uwielbiam to brzmienie. Powolne, ciężkie riffy i bardzo oszczędna produkcja: słychać w zasadzie tylko trzy klasycznie rockowe instrumenty oraz wokal. I to wystarcza, aby wytworzyć fajny klimat.

SHEAVY wymieniam w zasadzie jako ujemny punkt tej składanki. Jeśli posłuchać pierwszych kilku taktów ich numeru, człowiek zaczyna się zastanawiać, czy to nie sam wielki Ozzy nie śpiewa z chłopakami. Wokalista Sheavy ma tak bardzo podobny głos do Mistrza, że o pomyłkę nietrudno. Fascynacje (niestety, ślepe) Black Sabbath są w przypadku tej kapeli aż nazbyt widoczne.

HANGNAIL to jeden z jaśniejszych punktów Magick Rock. Proponuje po swojemu zinterpretowane brzmienie skłaniające się raczej ku dorobkowi Led Zeppelin, niż ekipie Tony'ego Iommi. Fajne riffy i świetna solówka (rzecz przecież w rocku lat 90. nie tak oczywista i często spotykana) ciągnąca się przez połowę utworu. Kapitalny kawałek, który dowodzi, że nie wszyscy grający stoner rocka to bezmyślni naśladowcy.

GOATSNAKE łatwo byłoby dziś pomylić z Black Label Society – ten sam feeling, podobne melodie, niemal identyczne brzmienie gitar. Tyle, że brakuje Zakka Wylde'a… Goatsnake jako jedna z nielicznych kapel nurtu stoner rock odniosła pewien sukces i działa z przerwami do dziś prezentując muzykę, która nie zmieniła się od lat.

SALLY to przedstawiciel otwartego stoner rocka. Grupa bez oporów korzystała z wielu różnych źródeł inspiracji. W jej muzyce odnaleźć można i ciężkość hard rocka, i niemal psychodeliczne odjazdy, i coś z grunge'u, i odrobinę Toola. Gdyby pokusić się o porównania z jakąś obecnie istniejącą kapelą, to wskazałbym Godsmack z pierwszej płyty – tyle że Sally gra o wiele ciężej i mroczniej.

Magick Rock to składak, który w chwili wydania nieźle prezentował scenę stoner rockową. Dziś, cztery lata później, wciąż warto po niego sięgnąć choćby po to, aby przekonać się, jak szybko może zmieniać się moda i jak krótkie jest czasem życie nurtów w muzyce rockowej. Poza tym to zawsze kawałek historii, którą powinien znać każdy, kto rockiem interesuje się na serio, a nie traktuje go tylko i wyłącznie jako wypełniacz ciszy.

Ocena: nie potrzebna.

Powrót do góry