CHARON „Downhearted”

CHARON „Downhearted” - okładka
Oficjalna Strona: www.charon.cjb.net
Rodzaj muzyki: Melody Metal
Czas Trwania: 42:32 min. (11 utworów)


Dobre Kawałki: “At the End of Our Day”, ”Erase Me”, “Desire You”, “Come Tonight”

Z fińskim zespołem Charon zetknęłam się przez czysty przypadek. Pewnego nudnego dnia włączyłam telewizję i jak zwykle nastawiłam ją na kanał szwedzki. Ku mojemu zaskoczeniu ujrzałam teledysk do piosenki „Little Angel”. Początkowo wydawało mi się, że mam do czynienia z nędzną kopią Sentenced a teledysk przypominał mi trochę dokonania Children Of Bodom, ale stwierdziłam, że warto byłoby przyjrzeć się z bliska, dalszym dokonaniom fińskich metalowców.

Pierwszym ruchem, który wykonałam w tym kierunku, było odwiedzenie ich oficjalnej stronki w Internecie. Jako, że jestem dziewczyną – nie mogłam się opanować i zajrzałam do fotek. Tutaj powinna nastąpić pauza, gdyż po dłuższym lookaniu na ich… ekhm… cudne lica, zaczęłam zastanawiać się, czy panowie znają coś takiego jak szampon, ale postanowiłam w to nie wnikać– „w końcu to muzycy” – jakby nie patrzeć.

Poszłam więc do sklepu i kupiłam płytę na której był utwór “Little Angel” – ten, z którym zetknęłam się po raz pierwszy. Początkowo wydawało mi się, że wokalista pragnie, abyśmy cięli się przy jego piosenkach – jego głos wydawał mi się „mrocznie naciągany” i w niektórych momentach wręcz przesadnie sentymentalny. Oczywiście to było moje pierwsze wrażenie, jakże mylne. Wraz z dłuższym słuchaniem płytki doszłam do zadziwiającego wniosku, że panowie mają dużo do zaprezentowania. Ich piosenki opowiadają o miłości i smutku – gdyby nie śpiewali o boleściach tego świata, panny nie bawiłyby się na ich koncertach, to w dodatku mają coś w sobie, co nie pozwala na odłożenie ich płytki na półkę z zamiarem przesłuchania „kiedy indziej”, co rzadko kiedykolwiek potem następuje.

Szczerze powiedziawszy, całość jako taka daje niesamowite wrażenie pod względem doboru muzyki no i oczywiście liryki. Nie wyobrażam sobie, by wokalista przy takim głosie śpiewał o podlewaniu kwiatków, albo wychwalał Szatana jako naszego Pana. Doskonale sprawdza się w roli romantycznego buntownika, którego natura wciąż pozostaje nieujarzmiona.

Na płytce, prócz całkiem mocnych kawałków, które oddziaływają na wyobraźnie słuchacza ze zdwojoną siłą [pod warunkiem, że ktoś lubi taki rodzaj muzy i czasem zdarzy mu się zastanowić nad losem człowieka], znajdziemy sentymentalne kawałki przy akompaniamencie fortepianu.

Co może wkurzyć w związku z w/w instrumentem, jest fakt, że w niektórych kawałkach upust swej wyobraźni daje klawiszowiec i wtedy następuje chwila milczenia – to techno, czy melody metal [wszystko psuje keyboard] ? Te techniczne wpadki potrafią działać człowiekowi na nerwy, szczególnie, gdy mamy zły humor i wszystko nas denerwuje. Na uwagę zaś zasługują krótkie, acz dość melodyjne i spójne solówki głównego gitarzysty, który choć Slash’em nie jest, to jednak potrafi wskrzesić coś z gitarki.

Jak zapewniają nas wydawcy – płyta kierowana jest do osób, które są wrażliwe na piękno muzyczne. To piękno jest tutaj widoczne, ale jeszcze mało wykształcone, co miejmy nadzieje pokaże się wraz z czasem.

Nie sugerujcie się wyglądem artystów, gdyż ich „tajemniczo – mroczny” wygląd może momentami sprowokować nas do śmiechu, a ich udawane miny są czasem wręcz żałosne.

Ogólnie płytka mi się podoba, choć nie wszystkie utwory są godne polecenia. Gdyby zebrać ich inne piosenki z pierwszych demówek i zestawić w jedną całość otrzymalibyśmy mieszankę wybuchową – polecam do przesłuchania m. In. Singiel „Christina Bleeds”

ocena: 9/10

Lista utworów

01. Bitter Joy
02. At The End Of Our Day
03. Craving
04. Little Angel
05. Fall
06. Erase Me
07. Desire You
08. Come Tonight
09. All I Crave Is Dying
10. Sister Misery
11. Sorrowsong

Powrót do góry