NIGHTRAGE „Sweet Vengeance”

NIGHTRAGE „Sweet Vengeance” - okładka


Toż to niemal supergrupa! Wystarczy spojrzeć na nazwiska i muzyczną przeszłość członków zespołu – założyciel i szef Nightrage, Marios Iliopoulos, wcześniej współtworzył greckich klasyków death metalu, czyli Exhumation. Drugi gitarzysta, Gus G. znany jest z Dream Evil, Firewind i Mystic Prophecy. Wokalista Tomas Lindberg to z kolei eks-gardłowy At The Gates, a teraz porykujący w The Great Deceiver oraz Lock Up. To tego jeszcze wokalnie udziela się Tom Englund z Evergrey śpiewając czyste, melodyjne partie. I na koniec perkusista, którym jest Per Jensen z samego The Haunted! No, trzeba przyznać, że taki skład nie mógł spieprzyć debiutanckiej płyty. A jednak jest tu coś, co nie pozwala mi wystawić albumowi wyższej oceny.

Jeśli mianowicie pokusić się o określenie Sweet Vengeance w kilku słowach, byłoby to: szwedzki death metal. Albo: melodyjny szwedzki death metal. I jeszcze inaczej: typowy szwedzki melodyjny death metal. Właśnie, typowy… Od pierwszych bowiem dźwięków nie mogę oprzeć się wrażeniu, że gdzieś to już słyszałem. Porównanie nasunęło się samo: In Flames z okresu Colony i Claymana. Otrzymujemy zatem 11 pełnych energii i siły tracków, z których każdy jest mocny, każdy wbija w ziemię potężnym brzmieniem, żaden nie odpuszcza (wyjątek: końcówka Gloomy Daydreams, początek Circle Of Pain oraz zamykająca album miniatura The Howls Of The Wolves). Wokalnie nie ma zaskoczeń. Lindberg śpiewa co prawda nieco bardziej krzykliwie niż w At The Gates, lecz nie wykracza poza death metalową normę. Fajnym urozmaiceniem są melodyjne, śpiewane czystym głosem partie Toma Englunda (np. w Hero lub Ethereal). Mogą się podobać jazdy na dwie gitary – trochę jak Iron Maiden… – w mistrzowskim wykonaniu (świetnie brzmią w Macabre Apparition czy Elusive Emotion). Najszybciej zapadają w pamięć te bardziej melodyjne numery, z wyeksponowanym refrenem – szczególnie The Glow Of The Setting Sun bądź też wspomniany Circle Of Pain.

Jest zatem do przodu, solidnie i naprawdę ciężko. Czego się więc czepiać? Otóż tego, że przydałoby się jeszcze nieco oryginalności… Ale i tak Sweet Vengeance to bardzo fajna robota, na poziomie. Szkoda tylko, że nie wykraczająca poza pewne schematy.

ocena: 6.9/10

Powrót do góry