VALDI MODER

Nastał dzień, kiedy miał się odbyć koncert VALDIEGO MODERA. Przed dwudziestą czym prędzej udałem się do klubu, żeby się nie spóźnić, zająć strategiczne miejsce. Po przybyciu na miejsce zauważyłem, że w klubie „zaczerniło” się od osób i frekfencja nie była najniższa. Valdi dał na siebie czekać i spóźnił się 30 min (co zresztą okupiłem jednym piwem więcej) ale w końcu zjawił się i zaczął montować sprzęt. Po twarzach co niektórych zgromadzonych przebiegł dziwny grymas, bo po zamontowaniu sprzętu poza Valdim nie było nikogo. Widocznie nie byli przygotowani na to, że poza gitarą, na której będzie grał Valdi, reszta zespołu okaże się być wirtualna (CD – walkmen).

Zaczął koncert kawałkiem Joe Satrianiego „Satch Boogie ” z płyty „Surfing With The Alien” i tu pokazał na co Go stać. Sypał jak z rękawa legatami przeplatanymi tappingiem… Zwrotka, refren i znów zwrotka solo i koniec… Teraz z tych samych twarzy, które wyrażały zdziwienie brakiem zespołu, wyzierał podziw dla jego techniki. Hmm nie zdążyłem odwrócić głowy w Jego stronę, a tu popłynęły dzwięki kawałka „Fire garden suite (Bull whip)” Steva Vaia z płyty „Fire Garden”. Prezentację ciekawych technik piórkowania można było zauważyć w wolniejszych partiach kawałka. Miło było słuchać. Po 30 minutach kolejnych coveróv mała przerwa na piwko, w międzyczasie ktoś podszedł do jego stolika zamienił kilka słów, wymienił uśmiechy i Valdi znów wszedł na scene. Atmosfera zgęstniała od ilości dźwięków i przelatujących z prędkością światła nut. Pozostało tak do końca, koncert trwał ponad 90 minut, było naprawdę co posłuchać i pooglądać.

Mimo że koncert składał się z samych coveróv, Valdi nie zagrał żadnego utworu ze swojej płyty „Symphony of Dreams” ani też z projektu swojego i Romka Kostrzewskiego Alkatraz.

Czas spędzony w Jazz Clubie minął jak z bicza strzelił. Polecam rozglądać się w swoim mieście, czy nie ma plakatu obwieszczającego koncert Valdiego. Można się przekonać do tego, że On jest w stanie sam jeden (nie licząc Cd-walkmena) zaczarować publikę.

Powrót do góry